11 maja 2013

#14


     Po lekcjach od razu ruszyłam na parking za szkołą. Gdy doszłam na miejsce spotkania, odszukałam wzrokiem auto Louisa. Podeszłam wolno do pojazdu. Lou stał tyłem do mnie, więc objęłam jego plecy w pasie i mocno przytuliłam na powitanie.
- O hej słońce - ucieszył się na mój dotyk i odwrócił się w moją stronę. Pocałował mnie w czoło i otworzył przede mną drzwi - Wskakuj! - dodał. Posłusznie wsiadłam do samochodu i zapięłam pasy. Po chwili Tommo siedział już na miejscu kierowcy i odpalił silnik. Jak zwykle włączyłam radio i cały samochód wypełniły dźwięki różnorodnej muzyki. Jechaliśmy w znanym mi kierunku. Nie pytałam o nic Louisa. Wiedziałam, że dowiem się wszystkiego w swoim czasie. Czułam jednak lekką nutkę strachu, ale Lou wydawał się całkowicie wyluzowany i nie wykazywał oznak zdenerwowania. To sprawiło, że ja też miałam dobre przeczucia.
     Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy na miejscu. Tommo zaparkował samochód i ruszyliśmy w stronę dziecięcego raju. 
- Pójdę kupić nam watę cukrową - powiedział Louis i zniknął. Usiadłam więc na jednej z ławeczek. Rozejrzałam się po okolicy. Widziałam mnóstwo zadowolonych dziecięcych twarzy. Słychać było krzyki zdenerwowanych rodziców, przeplatane radosnym śmiechem ich pociech. Mój wzrok skupił się na małej, słodkiej dziewczynce. Na oko miała może z sześć lat. Z zadowoloną miną jadła swojego kolorowego loda. Śmietana ściekała po jej małych łapkach, które co chwilę oblizywała. Dostrzegłam w tej małej siebie z przed lat. W pewnym momencie ktoś ją popchnął i się przewróciła. Cały jej lód wylądował na chodniku. Zerwałam się z miejsca i szybko do niej podbiegłam. Pomogłam jej wstać. Miała łzy w oczach. Oplotła mnie swoimi klejącymi łapkami i przytuliła mnie mocno, a ja odwzajemniłam jej gest. Była taka urocza. Przeszukałam wszystkie swoje kieszenie. Gdy odnalazłam parę drobniaków, chwyciłam dziewczynkę za rączkę i zaprowadziłam do stoiska z lodami. Za znalezione pieniądze kupiłam jej identyczny, jaki miała poprzednio, lód i wręczyłam jej smakołyk. Podziękowała mi pięknym uśmiechem i jeszcze raz mnie przytuliła.
- Trzymaj się słoneczko - powiedziałam, gładząc delikatnie jej plecki - a gdzie są twoi rodzice? - spytałam, a ona się zamyśliła.
- O tam - wskazała mi jakiś punkt w tłumie, a ja podążyłam wzrokiem za jej paluszkiem. Ujrzałam zdenerwowaną starszą kobietę. Była bardzo podobna do dziewczynki. Ponownie złapałam małą za rękę i zaprowadziłam do rzekomej mamy.
- O jej jak ja ci dziękuje - przytuliła mnie - bałam się, że jej nie znajdę - dodała.
- Nie ma za co. Mała jest przesłodka - uśmiechnęłam się.
- Ona kupiła mi lodzika - powiedziała malutka wskazując na mnie palcem.
- To cudownie, podziękuj teraz ładnie - dodała jej mama.
- Dziękuje - przytuliła mnie ponownie i odeszły. Pomachałam im i wróciłam do swojej ławki. Louis siedział już na niej i zajadał się watą. Obserwował całe zdarzenie z uśmiechem. Usiadłam obok bruneta i zabrałam mu z ręki jedną porcje. Chwyciłam palcami lepką pianę i z radością wsadziłam ją sobie do ust. Słodki smak cukru rozpłynął się po moim języku. Spojrzałam na Tommo. Był skupiony na swojej przekąsce i co jakiś czas zerkał na mnie z uśmiechem.
- Ta malutka strasznie mi kogoś przypomina - powiedział zadziornie.
- No mi też - uśmiechnęłam się - ale ja zawsze miałam cudownego starszego braciszka u boku, więc się nie bałam - dodałam.
- O Jus.. - przytulił mnie mocno.
Gdy skończyliśmy jeść, wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie.
Po pewnej chwili, Lou dorównał mi kroku i złączył nasze ręce w jedność. W ciszy dreptaliśmy po okolicy. Mój towarzysz objął mnie swoim ramieniem i przysiadł ze mną na piasku niedaleko wesołego miasteczka. Z tego miejsca było widać całą jego panoramę. Zachodzące słońce sprawiało, że każda z atrakcji stawała się pięknym czarnym konturem na niebie i tworzyła cudowną całość. Mogłabym patrzeć na ten 'obrazek' w nieskończoność.
Czekałam aż Louis coś powie. Nie chciałam go popędzać. Wiedziałam, że zacznie sam. Moje przypuszczenia się sprawdziły i po chwili przerwał panującą wokół nas spokojną ciszę.
- Jutro wracamy do pracy - powiedział smutny - nie chcę kolejnej rozłąki.
- Ja też nie. Mam dość rozmów przez telefon. Trzeba się będzie przerzucić na Skype - dodałam z uśmiechem, próbując go pocieszyć. Trochę podziałało, bo odwzajemnił mój gest.
- Jus pamiętasz jak kiedyś obiecałem, że zabiorę cię za granicę? - spytał, zmieniając temat.
- Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się do niego - Byłam taka pod jarana i chwaliłam się wszystkim koleżankom. To było jak miałam z jakieś 10 lat, a do czego zmierzasz Lou? - spytałam.
- Bo ja chce spełnić to marzenie - spojrzał się prosto w moje oczy. Błękit jego tęczówek przeszywał mnie od środka. Chciał wyczytać z mojej twarzy wszystkie emocje.
- Ale jak to? Po za tym to cholernie drogie. Co ty wyprawiasz? - zaczęłam go wypytywać.
- Po pierwsze to dobrze wiesz, że ja dotrzymuję słowa. Prędzej czy później, ale zawsze. Po drugie to ja za to praktycznie nie zapłacę, ale tu nie chodzi o pieniądze. Jedziesz ze mną do USA! - krzyknął.
- Co? - byłam w szoku. Zawsze marzyłam o podróży do Ameryki, ale wydawała mi się tylko niespełnionym marzeniem, które jest zwyczajnie nierealne.
- No dobra wszystko ci wyjaśnię - uśmiechnął się - Razem z chłopakami będziemy nagrywać teledysk do naszego singla 'What Makes You Beautiful'. Reżyser ma wizję nas latających po plaży i moczących się w oceanie - tłumaczył - Więc zdecydowali się na Miami - uśmiechnął się szeroko - Razem z Harrym skakaliśmy ze szczęścia i stwierdziliśmy, że nie może cię tam zabraknąć.
- O boże Lou - przytuliłam go - jesteście cudowni. Nie wiem jak ja się wam odwdzięczę.
- Robisz to swoją przyjaźnią Jus - pocałował mnie w czoło - Tak się cieszę, że razem zwiedzimy Amerykę. Z chłopakami już obmyślamy cały plan zwiedzania - zaczął się śmiać - Ale o nic nie pytaj, bo i tak ci nie powiem.
- A reszta? No wiesz Dan, Pezz i El? - spytałam.
- Nasz menadżer powiedział, że nie możemy zabrać całej rodziny i wszystkich przyjaciół. To tylko teledysk, a po za tym dodał, że to pewnie nasza nie ostatnia wizyta w Stanach. Liam rozmawiał z Dan, ale z powodu napiętego grafiku ona nie może jechać. Postanowili jakoś dopasować swoje kalendarze i pojadą niedługo sami na zasłużone wakacje - uśmiechnął się - Chłopaki stwierdzili, że jak Danielle nie pojedzie to pewnie El i Perrie też, ale doszli do wniosku, że bez ciebie to tam nie damy rady. Ktoś musi nam przecież robić śniadanie - zaczął się śmiać.
- Wracajmy do domu. Muszę im wszystkim podziękować - uśmiechnęłam się i oboje wstaliśmy z piasku.

     Gdy dojechaliśmy od razu wbiegłam do pokoju Loczka i się na niego rzuciłam. Pocałowałam czulę jego policzek.
- A to za co? - udawał zaskoczonego i śmiał się.
- Dziękuje, że zabieracie mnie do USA. Tak się cieszę - powiedziałam.
- Och Jus - wziął mnie na ręce - Będzie ekstra zobaczysz - uśmiechnął się i postawił mnie na ziemię.
Louis zawołał resztę i podziękowałam każdemu. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi i widać było, że cieszyli się, że z nimi jadę. Nawet Mulatowi nie schodził z twarzy uśmiech. Nie mogłam kompletnie uwierzyć w to, że spełnią się moje marzenia. To jest po prostu cudowne. Całe moje ciało było pod wpływem nie znanych mi wcześniej emocji. Gdy spojrzałam na zegarek, okazało się, że jest już po dziesiątej, więc pożegnałam się ze wszystkimi i ruszyłam do domu. Za mną podążył Tommo. Był prze szczęśliwy tak jak ja. Zaprowadził mnie do pokoju i pocałował mój policzek na pożegnanie.
- Słodkich snów - dodał i przymknął mój pokój.
Słyszałam jak rozmawiał jeszcze z El:
- Dan mówiła, że jedziecie do Ameryki, za jakieś dwa dni - mówiła Eleanor.
- Tak, dokładnie za trzy. Jus jedzie z nami - wytłumaczył jej Lou.
- Co? - brunetka była w szoku - Ją zabierasz, a swojej dziewczyny nie.
- El daj spokój, Dan i Pezz też nie jadą, a chłopaki stwierdzili, że chcą spełnić marzenie Jus i wziąć ją ze sobą.
- A no tak. Wszystko kręci się ostatnio wokół Justine.
- Jakoś nigdy ci to nie przeszkadzało - krzyknął Lou.
- Może i tak, ale mam tego już serdecznie dość - krzyknęła.
- Nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Idę do siebie.
- Świetnie idź.
- Kurwa El, nie każ mi wybierać, bo wiesz co zrobię - słychać było w jego głosie rozpacz. Eleanor już nic nie mówiła. Usłyszałam tylko dźwięk zamykanych drzwi. Podeszłam do okna. Tommo siedział zapłakany na schodkach pod drzwiami. Szybko zbiegłam na dół i nie reagując na słowa El, wyszłam z domu. Rzuciłam się na Louisa i go przytuliłam. Wtulił się we mnie mocno i płakał. Nic nie mówiłam. Słowa były zbędne. On potrzebował zwykłego wsparcia. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Nigdy nie widziałam ich jak się kłócili. Eleanor nie narzekała na moją obecność w życiu Louisa. Przynajmniej tak myślałam. Byłam załamana. Kolejny związek Tommo rozwalał się z mojego powodu. Po chwili brunetka wyszła z domu.
- Zostawie was - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi.
- Jus zostań - poprosił mnie.
- Nie musicie sobie wyjaśnić to sami - dodałam i zamknęłam się w domu. Usiadłam na kanapę i z moich oczu popłynęły łzy. Jaką ja jestem przyjaciółką. Rozwalam jego kolejny związek. Lepiej by było gdybym po prostu zniknęła z jego życia.
- Jus wszystko ok? - Dan usiadła obok mnie.
- Nic nie jest ok. Wszystko moja wina. Jestem zbędnym elementem w życiu Louisa. Niszcze mu kompletnie wszystko! - płakałam jak małe dziecko.
- O czym ty mówisz? - zdziwiła się Danielle - Nie pierdol mi tutaj, że jesteś zbędna. Louis nie wyobraża sobie życia bez ciebie. Jesteś jego oczkiem w głowie. Chciałabym aby tak ktoś mnie kochał, jak on ciebie. To co was łączy jest nie do opisania.  Zrozum, że każdy związek może się skończyć i to nie koniecznie będzie twoja wina. Jeśli El będzie kazała wybrać Louisowi między wami to on na pewno wybierze ciebie. Nawet nie mam co do tego wątpliwości. On cie kocha Jus. Zawsze będziesz jego częścią - przytuliła mnie mocno. Czułam, że miała racje.
- Tylko czemu one zawsze każą mu wybierać?
- Justine to się nazywa zazdrość - pogłaskała mnie po głowie - jesteście wspaniałymi przyjaciółmi i nie potraficie bez siebie wytrzymać kilku minut. Musisz zrozumieć też trochę Eleanor. Jak ty byś się czuła na jej miejscu? - zapytała, ale ja kompletnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Dan miała racje. Niestety cierpiał na tym Lou. Jego było mi szkoda najbardziej.
- Chodź idziemy się napić - powiedziała w pewnym momencie. Z butelką szampana i kieliszkami ruszyła na górę. Podreptałam za nią. Usiadłyśmy na jej wielkim łóżku. Dan otworzyła alkohol. Nie czekałam, aż naleje do kieliszków. Zabrałam jej butelkę i upiłam sporego wyka prosto z butelki. Poczułam pewnego rodzaju ulgę. Brunetka zrobiła to samo i napiła się szampana. Smak alkoholu rozszedł się po całym moim podniebieniu. W mojej głowie zaczęło przyjemnie pulsować. Pomału zaczynałam tracić świadomość co się dzieje. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pierwszego numeru w rejestrze połączeń. Po chwili usłyszałam zachrypnięty głos Harrego:
- Jus co się dzieje?
- Harry... - odbił mi się smak alkoholu w ustach.
Połączenie się zerwało, a niedługo potem usłyszałam jak Hazza wbiega do naszego domu. Podszedł do mnie. Wziął moje ciało na ręce i pożegnał się z Danielle. Zaniósł mnie do mojego pokoju i położył na łóżku. Przykrył moje ciało kołdrą i położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego ciepły tors.
- Harry czy ja niszczę życie Louisa? - spytałam cicho.
- Jus jesteś pijana - powiedział - śpij.
- Odpowiedz - nalegałam.
- Jeśli tak uważasz to musisz być pijana. Ty nadajesz jego życiu sens. Jak wspomina o tobie to zawsze z radością i uśmiechem na twarzy - odpowiedział.
- Ale to wszystko prze zemnie - dodałam.
- Daj spokój i śpij. Eleanor jak zawsze przesadza i jest po prostu zazdrosna. W ogóle to nie wiem po co on z nią jest jak ma ciebie - przez alkohol nie do końca rozumiałam jego słowa. Nie zastanawiałam się nad nimi. Przybliżyłam się do jego twarzy i złożyłam pocałunek na jego ustach. On szybko odciągnął mnie od siebie.
- Co ty robisz Jus? - zdziwił się - Bo będziesz mi musiała robić przeprosinowe śniadanie - powiedział z uśmiechem - Po za tym ty powinnaś być z Louisem, a nie ze mną, ale nie martw się ja wam pomogę. Możesz być pewna - dodał i pocałował mnie w głowę. Jego słowa przez procenty w mojej głowie praktycznie nie docierały do mojej świadomości, a po chwili zwyczajnie zasnęłam w jego ramionach.


***
Wracam z #14 rozdziałem. Tak jak obiecałam notka jest w weekend :-) Mam nadzieje, że się wam spodoba i zostawicie jakiś komentarz. Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale :**

PS. Przepraszam za wszystkie błędy, których nie dostrzegłam.
#15 Rozdział powinien pojawić się jakoś w następnym tygodniu, albo najpóźniej w weekend.  

7 komentarzy:

  1. Uuuuu. Pierwsza kłótnia Lou i El. Świetnie *-* Naprawdę chciałabym mieć takiego przyjaciela jak Lou ;3 Tak się o nią troszczy i wgl. Ahh. A Harry jaki kochany chce im pomoc być razem *.*
    Przepraszam, że poprzedniego rozdziału nie skomentowała ;c
    Czekam na następny i życzę weny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, czy naprawdę muszę pisać, że to jest po prostu świetne, super, cudowne, piękne ? *.* Zgadzam się z słowami Danielle, że to co łączy Louisa i Justine jest niesamowite <3 Trzymam Hazzę za słowo, że pomoże im się w końcu zejść, byliby cudowną parą <3 @take_you_there

    Zapraszam do siebie, za niecałą godzinę pojawi się nowy rozdział :3 klaudiatomlinsonlovesonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. jej świetny rozdział *.*
    czekamy na nexta jesteś świetna i trzymam Hazze za słowo jej mega,mega,mega !!!<3
    BUZIOLE :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto czemu piszesz tak zajebiście? Rozdzial po prostu boski. Dan ma racje, że Jus i Lou łączy coś niesamowitego. Harry chce im pomóc. Jaki on kochany. Lou i tak wybierze Jus, ale jestem ciekawa czy on pogodzi się z El. Czekam na nn weny oraz zapraszam do mnie na nowy rozdział:).
    friends-and-maybe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. boze, ja tak uwielbiam to jak piszesz <3 @adkonxx

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham, kocham <33
    Czekam na next ;)

    www.xyouarepefecttome.blogspot.com ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahahaha.... zgubiłam literkę ;P
      www.xyouareperfecttome.blogspot.com ;D

      Usuń

Czytasz - Skomentuj! To dla mnie bardzo ważne.