28 czerwca 2013

#28

    
     Obudziły mnie jasne promienie słońca wpadające przez okno. Leżałam w objęciach Louisa. Spojrzałam na jego piękną twarz. Spał spokojnie, zmęczony wczorajszymi wydarzeniami. Delikatnie gładziłam jego stopy swoimi. Mimo wczorajszej rozmowy z lekarzem, odczuwałam radość. Wiedziałam, że mam wsparcie u Tommo. Kochałam go, a on mnie. Co mi więcej potrzeba?
Bałam się jednak rozmowy z mamą. Wiedziałam, że będzie mi tłumaczyć, że mam się leczyć i walczyć. Ale ja nie chciałam. Gdy pomyślę o babci, to w moim oczach pojawiają się łzy. Widziałam jak się męczyła. Chciała być z nami i walczyła o każdą minutę swojego życia. Tylko jakim kosztem. Dwie trzecie czasu spędziła w szpitalu. Wyczerpana nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Pamiętam do dziś jak siedziałam z nią ostatniego dnia, tuż przed śmiercią...

~ * ~
     Usiadłam przy jej szpitalnym łóżku i od razu złapałam jej dłoń. Trzymałyśmy się tak, jak byśmy chciały na zawsze czuć swój dotyk. Kochałam ją. Mimo zmęczenia z jej ust nie schodził uśmiech. Spojrzałyśmy sobie prosto w oczy. W całym pomieszczeniu była cisza, ale nam to nie przeszkadzało. Chciałyśmy spędzić z sobą możliwie najwięcej czasu. W pewnym momencie babcia mocniej ścisnęła moją dłoń.
- Wnusiu.. - zaczęła, co spowodowało, że mój wzrok poświęcił jej uwagę - Kocham cię nie zapomnij o tym - dodała.
- Babciu też cię kocham - podniosłam się i przytuliłam się do jej chudego ciała.
- Przepraszam cię za wszystko - powiedziała, a ja nie kryłam swoje zdziwienia - Powinnam zmusić swojego syna, żeby był dla ciebie prawdziwym ojcem. Niestety masz po nim tylko zapis w akcie urodzenia. Nawet nazwisko zmieniłaś na matki. Ale nie dziwię ci się. Nie udało mi się zmienić tego zagorzałego uparciucha- zaczęła płakać.
- Babciu nie płacz - otarłam jej łzę z policzka - To nie twoja wina, że ten... że on mnie zostawił. Cieszę się, że ty mnie zrozumiałaś i nie odsunęłaś się ode mnie - pocieszyłam ją.
- Oj Justine, nigdy bym cię nie zostawiła... Co ja mówię? Za chwilę cię zostawię. Po co ja walczyłam? Wszystko na nic - ponownie jej oczy zaszkliły się słonymi łzami - To mój czas. Nadszedł koniec. Teraz jest twoja chwila kochanie. Musisz żyć pełnią życia. Cieszyć się każdą minutą. Nie zmarnuj nigdy czasu. Każdy z nas ma go za mało. Przepraszam cię, mogłam zostawić to wszystko w cholerę i siedzieć w domu. Patrzyć jak się rozwijasz. Niestety wybrałam złą drogę. Dobrze, że twoja matka jest zawsze przy tobie. To wspaniała kobieta i powiedz jej, że ją przepraszam za Marka. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że was zostawił.
- Babciu - spojrzałam w jej tęczówki - Kocham cię - szepnęłam i zostawiłam całusa na jej policzku. Ona uśmiechnęła się z nadzieją i przymknęła swoje oczy. 
- Też cię kocham. Zaakceptuj swój los słońce - ledwo mówiła - i pamiętaj musisz mu kiedyś wybaczyć - dodała. Lekko posmutniałam i spuściłam wzrok. Ręka mojej babci nagle uwolniła mnie z uścisku. Maszyna do której była podłączona zaczęła wydawać jeden stały dźwięk. Spojrzałam na jej klatkę piersiową. Nie ruszała się. Do moich oczu napłynęły łzy. Podniosłam się z krzesła i poprawiłam jej siwe kosmyki włosów. Pocałowałam jej czoło.
- Będę tęsknić - szepnęłam i przykryłam jej twarz pościelą. Wyszłam z pokoju i siadłam na jednym ze szpitalnych krzeseł. Schowałam swoją twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Czułam się bezsilna. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się pielęgniarka babci. Przytuliłam ją mocno. Ona odwzajemniła mój gest.
- Twoja babcia kazała ci to dać - podała mi jakiś skrawek papieru - Powiedziała, że będziesz wiedziała co z tym zrobić - dodała i przytuliła mnie jeszcze raz - Trzymaj się słoneczko - szepnęła i odeszła. Schowałam kartkę do kieszeni. Nie chciałam jej teraz oglądać. Spojrzałam jeszcze raz na drzwi od sali babci i ruszyłam w stronę wyjścia. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam mężczyznę, który był moim ojcem. Dzięki temu, że babcia pokazała mi kiedyś jego zdjęcia, nie miałam problemów z jego rozpoznaniem. Pewnym krokiem podeszłam do niego.
- Ona nie żyje! Teraz dopiero raczyłeś się pokazać?! - krzyknęłam na niego.
- Kim ty jesteś?
- Oj zapomniałam się przedstawić. Justine Black, tato - zaakcentowałam ostatnie słowo i spojrzałam w jego oczy. W jednej sekundzie na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie wymieszane z niepokojem.
- Może powiesz mi, że się mylę, co? Mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić i powiedzieć dlaczego? Czy gardzisz mną? Czy jesteś dumny z tego, kim jestem? Co ja pierdole? Masz mnie kompletnie w dupie! - gadałam sama ze sobą, a on wciąż milczał, przez co irytował mnie jeszcze bardziej
Po chwili podeszła do nas jakaś kobieta z dzieckiem na rękach.
- Mark, kto to? - spytała.
- Ja.. - zaczął niepewnie - Ja nie mam zielonego pojęcia. Kompletnie nie znam tej dziewczyny. Musiała mnie z kimś pomylić. Chodź kochanie - dokończył jakby nigdy nic i odszedł szybkim krokiem. Zostałam sama na korytarzu. Nie mogłam uwierzyć, że się do mnie nie przyznał. 

~ * ~
     Moje wspomnienia przerwał Louis. Chłopak obudził się i mocno mnie przytulił. Wytarł łzę, która zebrała się na moim policzku.
- Co jest? - spytał spokojnie.
- Myślałam o ojcu - szepnęłam.
Chłopak dostrzegł, że jest mi ciężko i nic nie mówił. Nachylił się nad moją twarzą i pocałował moje usta. Jego dotyk sprawiał, że uchodziła ze mnie złość. Odsunął się ode mnie i pokazał mi swój promienny uśmiech.
- Co zjesz na śniadanie? - zmienił temat, jak dobrze.
- Hmm... Może zrobię naleśniki.
- Cudowny pomysł, ja pójdę wziąć prysznic - musnął jeszcze raz moje wargi i zaszył się w łazience.
Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do naszych bagaży. Wzięłam do ręki moją walizkę. Z małej, bocznej kieszonki wyjęłam zwiniętą kartkę. Tę którą zostawiła mi babcia. Przeczytałam jej treść, choć i tak znałam ją na pamięć.
Mark Stewart.
Kancelaria Adwokacka.
270 5th Avenue, Nowy York
- Co to? - spytał Tommo, który jak się okazało stał za mną.
- Wizytówka mojego ojca, dostałam ją od babci - wyjaśniłam.
- Chcesz się z nim spotkać?
- Nie wiem - powiedziałam niepewnie - Czuję, że powinnam tam pójść.
- Iść z tobą? - objął mnie w pasie i oparł swoją brodę na moim ramieniu.
- Tę sprawę chyba będę musiała załatwić sama.
- Dobra, tylko obiecaj, że jak coś to do mnie zadzwonisz.
- Obiecuję - odwróciłam się do chłopaka i złożyłam pocałunek na jego słodkich wargach.
- To teraz marsz do kuchni. Bez śniadania cię nie puszczę - obrócił mnie w stronę kuchni i klepnął na zachętę w tyłek. Oboje poszliśmy coś zjeść.

      Jakieś dwie godziny później jechałam taksówką pod adres na wizytówce. Czułam lekki nie pokój. Sama nie wiedziałam czemu chce to zrobić. Moją niepewność przerwał taksówkarz.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział miłym głosem.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się i zapłaciłam za transport - Miłego dnia - dodałam i wysiadłam z pojazdu.
- Trzymaj się panienko - dodał, a ja zamknęłam drzwi. Po chwili już go nie było. Rozejrzałam się i moją uwagę przykuła tabliczka z nazwiskiem ojca. Wieżowiec był przeogromny. Miał ze trzydzieści pięter. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do środka. Automatyczne drzwi rozsunęły się przede mną i moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie. Podeszłam do lady za którą siedziała jakaś blondynka.
- Dzień dobry - powiedziała oschle - W czym mogę pomóc?
- Ja do.. - zawahałam się - Marka Stewarta.
- Gabinet 150, piętro 29 - powiedziała bez emocji.
- Dzięki - dodałam i ruszyłam do windy. Po kilku sekundach znalazłam się na 29 piętrze. W przestronnym korytarzu były setki drzwi. Ruszyłam nie pewnym krokiem do przodu i zaczęłam odliczać numery na drzwiach - 100, 101, 102... Gdy wreszcie odnalazłam numer 150, odetchnęłam z ulgą. Zapukałam delikatnie i weszłam do gabinetu. Jak się okazało nie było nikogo w środku. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na biurku dostrzegłam tabliczkę z jego nazwiskiem i dużo ramek ze zdjęciami. Wyglądał na szczęśliwego ze swoją rodziną. Patrząc na jego córkę zrozumiałam, że popełniłam błąd. Mogłam tu nie przechodzić. Odnalazłam skrawek papieru i długopis. Napisałam mu wiadomość:  
'Przepraszam za to, że Cię obwiniałam
za wszystko, czego nie potrafiłam zrobić
I skrzywdziłam siebie krzywdząc Ciebie
Są dni, kiedy jestem w rozsypce, ale nie przyznam tego
Czasami chcę się ukryć, bo chyba za Tobą tęsknię
Nie wiem tylko dlaczego.... Może pomógłbyś mi zrozumieć?
Gardzisz mną? Czy może jesteś dumny z tego, kim jestem?
Jednak to już nie jest ważne...
To wykracza poza granice... Żeby spróbować cofnąć czas
Ale wiedz, że ci wybaczam...'  

Położyłam ją na środku blatu i wyjęłam zdjęcie babci ze mną z dzieciństwa. Zostawiłam je obok 'listu' i wyszłam. Minęłam jakiegoś mężczyznę, ale nie zwracałam już na to uwagi. Parę minut później znalazłam się przed wieżowcem. Wiatr schłodził moje ciało. Zamknęłam swoje oczy i poczułam w kieszeni wibrację. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na ekran. Dostałam sms'a od nieznanego numeru. 'Dziękuję ci' Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy to przeczytałam, poczułam ogromną ulgę. Nie miałam pewności, że wiadomość jest od niego. Mimo to i tak czułam się o wiele lepiej. 'Dzięki babciu' - powiedziałam w myślach.
- Jus.. - usłyszałam swoje imię.
- Lou? - zdziwiłam się.
- Och kotku - przytulił mnie mocno.
- Co ty tu robisz?
- Pomyślałem, że przyda ci się wsparcie - uśmiechnął się do mnie - i jak?
- Nie było go - powiedziałam.
- Przykro mi.
- Nie Tommo, jest w porządku - powiedziałam i pocałowałam go - Myślę, że już mu wybaczyłam. Zrobiłam to dla babci, ale dzięki temu sama czuję się o wiele lepiej.
- To dobrze. Cieszę się - złapał moją dłoń - Chyba musisz zrobić sobie jakąś listę rzeczy i marzeń - dodał.
- Hmm.. To nie głupi pomysł. Ale nie wiem czy im sprostasz - zaczęłam się śmiać.
- Oj razem nam się uda - pocałował mnie namiętnie - Chodź.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Och skarbie, trzeba się spakować. Jutro wracamy do Londynu - uśmiechnął się i wziął mnie na barana.
- Oj tam - zaczęłam się śmiać i ruszyliśmy do hotelu.



***
Cześć.
Na wstępie dziękuje za komentarze pod poprzednim postem.
Nareszcie wakacje! Summer time :-)
Mam nadzieje, że jesteście zadowoleni z rozdziału. Może nie jest mega długi, ale ja jestem w miarę zadowolona.
 Zostawicie szczere komentarze, ładnie proszę :**

Nie wiem, jak to będzie z rozdziałami w wakacje. Postaram się dodawać je w miarę regularnie. Może jeden na tydzień. Zobaczę jak będzie z moją weną :-)

Aaa.. i życzę miłych wakacji słoneczka! Wypocznijcie i bawcie się! :**

26 czerwca 2013

#27 (Perspektywa Louisa)

      '(...)Złapałam się za czoło i próbowałam zrozumieć co się dzieje. Nie kontrolując swojego ciała, znów upadłam na ziemię...' 
Zatrzymałem się w tym momencie i spojrzałem w niebo. Czemu mnie wtedy przy niej nie było. Nie powinna nigdy upaść na tę cholerną podłogę.
Spojrzałem na zegarek. Od jakiś dwóch godzin siedziałem na cmentarzu. Jej pamiętnik zawsze wciągał mnie tak samo, ale nie lubiłem tego momentu. Cały czas odczuwam winę. Gdybym  był obok może wszystko nie potoczyło by się tak, jak się stało. Powinienem być wtedy przy niej. Cały czas powinna czuć się bezpieczna. Czemu nie zadzwoniła po pierwszym upadku? Rzuciłbym wszystko w cholerę i przyjechał. Niestety wszystkiego dowiedziałem się od pielęgniarki...


~ * ~ 
     Mimo pracy, godziny mijały nam jak minuty. Zabawa na planie była fascynująca. Wygłupialiśmy się jak zawsze i jeszcze nam za to płacili. Niestety wszystko ma jakieś wady. Tu też się bez nich nie obeszło. Minusem był brak Jus. Strasznie tęskniłem za jej cudownym uśmiechem i pragnąłem tak zwyczajnie ją przytulić do swojego ciała. Chłopaki chyba wiedzieli co czuje, bo co jakiś czas każdy starał pocieszać mnie dobrymi gestami wsparcia. Cieszyłem się, że ta piątka stała się dla mnie kimś bliskim. Byli dla mnie braćmi, których nigdy nie miałem. Wiedziałem, że Liam, Harry i Zayn też tęsknią za swoimi dziewczynami, ale Jus była tak niedaleko, a ja nie mogłem być przy niej. Po jakiś trzech godzinach nagrywania moje myśli kompletnie odpłynęły. Wyobrażałem sobie swój powrót do hotelu i planowałem cudowny wieczór z moją dziewczyną. Czułem w nozdrzach zapach jej wspaniałych perfum. Z transu wyrwał mnie Harry.
- Boobear! - krzyknął.
Odwróciłem twarz w jego kierunku.
- No co Loczek? - spytałem, jakby nigdy nic.
- Daj tej swojej pustej głowie trochę spokoju i nie myśl cały czas o Jus. Ona zapewne leniuchuje przed telewizorem i planuje dla ciebie niespodziankę na wieczór - przysiadł obok i poklepał mnie po plecach.
- Może masz rację - szepnąłem.
- Louis! Harry! Ruszcie swoje tłuste tyłki i przyjdźcie tu! - krzyknął Zayn.
- Poczekaj nasz badboy'u, bo z Louisa dupą to trochę potrwa - Harry zaczął się śmiać i klepnął mnie po tyłku. Spojrzałem na niego z udawaną złością i po chwili oboje powstrzymywaliśmy się od śmiechu. Gdy doszliśmy do pozostałej trójki,
zaraziliśmy ich naszym dobrym humorem i niedługo potem wszyscy leżeliśmy ze śmiechu na piasku. Niall chwycił w ręce gitarę i zaczął brzdąkać pierwsze akordy 'Wonderwall'. Siedzieliśmy obok oceanu i śpiewaliśmy graną przez blondyna piosenkę. Ciepłe promienie słońca umijały nam spokojne chwile, ale słone fale co jakiś czas moczyły moje stopy. Dobrze, że miałem tych czubków przy sobie.
     Kiedy tak siedzieliśmy w piątkę, zadzwonił mój telefon. Na mojej twarzy pojawił się zarys uśmiechu, bo miałem nadzieje na to, że dzwoni Jus. Niestety na wyświetlaczu pojawił się nieznany mi numer. Chwilę zastanawiałem się czy odebrać, ale nadawca się nie poddawał. Przesunąłem palcem po ekranie i odebrałem połączenie.
- Hallo?! - krzyknąłem do słuchawki.
- Witam, czy rozmawiam z Louisem Tomlinsonem? - spytała jakaś starsza kobieta.
- Tak. O co chodzi? - zacząłem się niecierpliwić.
- Do naszego szpitala trafiła Justine Black. Z hotelu dowiedzieliśmy się, że dzielił pan z nią pokój.. - zaczęła tłumaczyć, ale ja na dźwięk imienia Jus zamarłem. Chłopaki wpatrywali się we mnie, a Harry szybko wyrwał mi telefon i wziął na głośno mówiący.
- Czy może pan przyjechać, to nie sprawa na telefon - zakończyła pielęgniarka. Ocknąłem się.
- Tak! Będę jak najszybciej się da! - krzyknąłem i zakończyłem połączenie.
- O co chodzi? - spytał Liam.
- Jus! - krzyknąłem i pobiegłem w stronę Paula. Miałem nadzieje, że pożyczy mi swój samochód. Nasz ochroniarz rzucił mi kluczyki i nie czekał na wyjaśnienia.
- Zadzwoń tylko jak coś się dowiesz! - krzyknął, a ja machnąłem porozumiewawczo ręką.
Gdy dobiegłem do samochodu, okazało się, że cała czwórka zajęła już miejsca pasażerów i czekała na mnie. Usiadłem na miejscu kierowcy i szybko odpaliłem samochód.W aucie panowała niezręczna cisza. Miałem to jednak gdzieś. Liczyło się tylko to żeby jak najszybciej dowiedzieć się co z Justine.
     Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy do celu. Zaparkowałem pojazd na pobliskim parkingu i pobiegliśmy do szpitala. Widok białych, sterylnych pomieszczeń lekko mnie przerażał, a zapach szpitalnego jedzenia w ogóle nie pomagał. Nie wiedząc gdzie dokładnie mam iść, odszukałem wzrokiem jakiegoś punktu informacyjnego. Podszedłem do siedzącej za biurkiem starszej kobiety.
- Dzień dobry! Czy mogę wiedzieć, gdzie znajduję się Justine Black? - spytałem dosyć spokojnie.
- Chwileczkę - odpowiedziała pielęgniarka i zaczęła coś sprawdzać w komputerze. Niecierpliwiąc się zacząłem stukać placami w blat stołu. Kobieta spojrzała na mnie wymownie. Przeprosiłem ją wzrokiem i przestałem. Po chwili się odezwała.
- Przywieziono ją około godziny temu. Z tego co mi wiadomo znajduje się na izbie przyjęć. Proszę się kierować tym korytarzem - wskazała mi kierunek - i cały czas prosto. Na końcu znajdują się wielkie drzwi i niebieski napis Izba Przyjęć. Nie przeoczy pan - dodała.
- Dziękuje - rzuciłem i ruszyłem we wskazanym kierunku.
Tak jak mówiła pielęgniarka, napis rzucał się w oczy. Pchnąłem z całej siły drzwi i ruszyłem do punktu lekarskiego. Chłopaki usiedli na szpitalnych krzesłach, a ja zaczepiłem jednego z lekarzy.
- Mogę wiedzieć co z Justine Black?
- Pan Tomlinson? - spytał.
- Tak to ja.
- Zapraszam do gabinetu - wskazał ręką na drzwi i weszliśmy do małego pomieszczenia. Mężczyzna usiadł na fotelu za biurkiem, a ja na przeciwko niego.
- Mogę się z nią zobaczyć? - spytałem niecierpliwie.
- Pańska dziewczyna jest obecnie bardzo przemęczona i śpi. Jej stan na razie jest stabilny - wytłumaczył.
- Ale co się w ogóle stało? - zdziwienie wypisywało się na mojej twarzy.
- Justine jest bardzo osłabiona i kilkakrotnie zemdlała. Zrobiliśmy jej różnorodne badania i jak się okazało istnieje podejrzenie białaczki.
- Co? - nie mogłem uwierzyć w to co słyszę - Ale ona nigdy mi nic nie mówiła..
- Typ białaczki pańskiej dziewczyny objawia się nagle. Ona sama mogła nie wiedzieć, że choruje.
- Ale to uleczalne? - dopytywałem.
- Są szanse, ale przed pańską dziewczyną długa chemioterapia i walka z chorobą. To ona musi podjąć ostateczną decyzję.
- Czy ona już wie?
- Niestety nie. Nie miałem możliwości z nią jeszcze porozmawiać. Gdy tylko się obudzi, wszystko jej wyjaśnię - zapewnił.
- Mogę ją zobaczyć?
- Tak oczywiście, jest w sali 207 - powiedział.
- Dziękuje doktorze - zamknąłem zrezygnowany za sobą drzwi. Nie mogłem tak od razu do niej pójść. 'Kurwa to nie może być prawda!' - pomyślałem. Usiadłem na pobliskim krześle i zasłoniłem dłońmi twarz. W mojej głowie huczało wiele różnorakich myśli, a z oczu popłynęły mi łzy. Dlaczego ona? Taka piękna, młoda dziewczyna. Nie mogłem zrozumieć powodu tego wszystkiego. Poczułem na swoich plecach czyjeś ramię.
- Co jest stary? - usłyszałem głos Harrego. Nie wytrzymałem i przytuliłem mocno jego tors. Potrzebowałem wsparcia. Chłopak nic nie mówił. Odwzajemnił mój gest i czekał aż sam zacznę mówić.
- Justine prawdopodobnie jest chora. Ma białaczkę - szepnąłem do ucha przyjaciela.
- Co? - odsunął się ode mnie - I ty siedzisz tu jak kołek. Leć do niej i ją wspieraj! - krzyknął i podniósł mnie z krzesła - Ona cię potrzebuje stary. Jesteś calym jej światem, a ona twoim. Osobno nie dacie rady. Musicie walczyć! Rozumiesz?! - krzyczał na mnie.
- Masz racje - stanąłem prosto - Idę! - dodałem pewnie, ale gdy zacząłem zbliżać się do jej sali, lekko zwątpiłem.
- Idź do niej - poczułem rękę przyjaciela na plecach - Ja wyjaśnie wszystko chłopakom.
- Dzięki Harry - uśmiechnąłem się lekko i nacisnąłem klamkę.
     W pomieszczeniu znajdowało się jedno łóżko. Białe pomieszczenie wypełniało światło wpadającego słońca. Podszedłem do stojącego na środku łóżka. Usiadłem na krześle obok. Justine była podłączona do maszyny obok, a ta wydawała monotonny dźwięk. Leżała w białej, szpitalnej pościeli. Taka drobna i niewinna. Miała zamknięte powieki i lekko oddychała.
- Boże jak ja cie kocham Jus - szepnąłem. Podniosłem się delikatnie i musnąłem jej wargi. Tak brakowało mi smaku jej słodkich ust. Przesunąłem lekko jej ciało i położyłem się na łóżku, obok dziewczyny. Objąłem jej ciało swoim ramieniem i przytuliłem mocno do siebie. Złapałem jej delikatną dłoń i zacząłem bawić się jej palcami. To zajęcie zawsze mnie uspokajało.
Po kilku minutach na jej twarzy dostrzegłem promienny uśmiech, a powieki się otworzyły. Spojrzała swoimi błękitnymi tęczówkami prosto w moje oczy. Złapała moją twarz w swoje dłonie i namiętnie mnie pocałowała.
- Louis, co ja tu robię? - zapytała spokojnie, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Podobno zemdlałaś - szepnąłem - Jus.. ja cię tak bardzo przepraszam, że zostałaś sama. To się nie powinno.. - zacząłem się tłumaczyć, ale przerwała mi kładąc swój palec na moich wargach.
- Daj spokój Lou. Jest w porządku. Kocham Cię - pocałowała mnie delikatnie i wtuliła się w mój tors. Poczułem zapach cudowny zapach i lekko się rozluźniłem. Niestety musiałem jej powiedzieć prawdę.
- Jus.. - zacząłem.
- Louis możesz mi powiedzieć o co tu w tym wszystkim chodzi? Raczej nie trzymali by mnie tak długo w szpitalu z powodu zwykłego zasłabnięcia, nie? - spytała swoim słodkim głosem. Moja mina spoważniała. Dziewczyna to zauważyła. Złapała mnie za podbródek i spojrzała w moje oczy.
- Tommo musisz być ze mną szczery. Przyjmę wszystko, rozumiesz - powiedziała spokojnie.
Zaczerpnąłem powietrza i wydusiłem z siebie ciężar.
- Lekarz mówi, że masz... - spojrzała na mnie z uśmiechem, czemu kurwa ona?! - białaczkę - dokończyłem. Na jej twarzy wciąż widniał zarys uśmiechu. Pocałowała mnie namiętnie.
- Dziękuje, że mi powiedziałeś. Wiesz może gdzie jest lekarz? - spytała, nad wyraz spokojnie.
- Powiedział, że niedługo do ciebie zajrzy - odpowiedziałem, ściskając jej dłoń.
- Dobrze, czy zostaniesz ze mną przy tej rozmowie? - ponownie spojrzała w moje oczy, a ja musiałem znów powstrzymywać się przed zatonięciem w jej tęczówkach.
- Oczywiście, jeśli chcesz. Zrobię dla ciebie wszystko Jus - zapewniłem ją.
- Dziękuje - pocałowała mnie namiętnie.
- Jak teledysk? - próbowała zmienić temat.
- Nie wiem. Teraz liczysz się ty słońce - przytuliłem ją i zacząłem namiętnie całować, niestety przerwało nam pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł lekarz. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, ale poczułem dotyk Justine. Chwyciła moją dłoń i lekko się uśmiechnęła.
- Dzień dobry, doktorze. Chcę, żeby Louis był przy naszej rozmowie - powiedziała pewnie. Byłem zaskoczony jej odwagą.
- Oczywiście - powiedział i przysiadł obok łóżka na krześle - To może zacznę. Jak już pewnie Louis ci powiedział, podejrzewamy u ciebie białaczkę - zaczął spokojnie - Oczywiście to nie przekreśla wszystkiego. Możesz poddać się chemioterapii i walczyć z chorobą. Istnieje też szansa przeszczepu szpiku.
- Doktorze, jakie są szanse? - dopytywała.
- Nie umiem tego stwierdzić. Przeszczep może się udać lub nie. Zawsze istnieje ryzyko. Chemioterapia jest wieloletnia. Czeka cię ciężka walka o życie.
- A jeśli nie poddałabym się leczeniu, to ile mam czasu? - zapytała pewnie.
- Nie mogę tak oszacować.. - zaczął.
- Ile? Rok, miesiąc? - nie ustępowała.
- Około roku, może mniej może dłużej. Wszystko zależy od szybkości rozprzestrzeniania się nowotworu po organizmie.
- Dobrze. W takim razie ja nie chce się leczyć - powiedziała pewnie.
- Co? - byłem zaskoczony.
- Tommo spokojnie - złapała moją dłoń.
- Jak to kurwa nie chcesz się leczyć skoro jest cień nadziei to trzeba walczyć - krzyknąłem.
- Louis ty nie wiesz co mówisz. Chemioterapia odbierze mi życie. Nie chce spędzić każdej minuty na szpitalnym łóżku i czuć się fatalnie każdego dnia. Moja babcia miała raka piersi. Nawet nie wiesz jak ona się męczyła. Nie chce takiego życia. Pragnę spędzić ten czas z tobą. Cieszyć się każdą chwilą i korzystać z życia, a nie patrzeć na świat przez szpitalne okno - powiedziała ze łzami w oczach. Nie mogłem zrozumieć jej słów.
- Przepraszam - szepnąłem i wyszedłem z pokoju. Oparłem się o ścianę i osunąłem się w dół. Opadłem na ziemię i znów zacząłem płakać. Podbiegł do mnie Liam.
- Co z Jus? - spytał zdenerwowany.
- Ona... Ona się nie chce leczyć rozumiesz! Nie chce! - krzyczałem zapłakany. Chłopak usiadł obok mnie i lekko się zastanowił.
- Musisz ją trochę zrozumieć stary - zaczął - Jest cholernie odważna, jeśli postanowiła się nie leczyć. Ona nie przegrała Louis. Ona wygrała rozumiesz. Postawiła na swoim. Chce żyć tak jakby nigdy się o tym nie dowiedziała. Pragnie spędzić z tobą każdą wolną chwilę, a nie w szpitalu. Jeśli mam być szczery to się z nią zgadzam i chyba zrobił bym to samo - dodał, a ja się zdziwiłem - Zrozum stary, ona wie ile ma czasu. Wykorzysta go tak jak będzie chciała. Nie zmarnuje żadnej chwili, a my siedzimy i zastanawiamy się nad wszystkim. Ona po prostu będzie ryzykować i brać życie garściami. W sumie to jej nawet zazdroszczę - zakończył.
Zacząłem zastanawiać się nad jego słowami. Doszedłem do wniosku, że miał rację. Jezu jakim ja jestem idiotą. Powinienem ją wspierać. Ona jest pewnie zdołowana, a ja jeszcze jej nie pomagam. Kocham ją i tylko to się liczy. Podniosłem się z ziemi i wszedłem do jej pokoju. Lekarz właśnie żegnał się z dziewczyną i opuścił salę.
- Przepraszam Jus - ucałowałem jej czoło -  powinienem zaakceptować twoją decyzję. Cokolwiek zrobisz wiedz będę z tobą - zapewniłem ją i usiadłem obok łóżka. Uśmiechnęła się do mnie i usiadła na pościeli. Schyliła się nade mną i mocno mnie pocałowała.
- Kocham cię Louis - szepnęła mi do ucha i usiadła na moich nogach.
- Też cię kocham słońce - przytuliłem ją mocno i zaciągnąłem się jej zapachem.
- Zabierz mnie stąd - szepnęła mi do ucha. Uśmiechnąłem się lekko i wstałem trzymając ją na rękach. Nie wiele myśląc wyszedłem z pomieszczenia.




***
Witajcie. Dziękuje za wszystkie ciepłe słowa.
Mam nadzieje, ze spodoba się wam perspektywa Louisa. 
Liczę, że zostawicie motywujące komentarze :-)
Do zobaczenia przy kolejnej notce :**
 Twitter i Ask

21 czerwca 2013

#26

Ważne!
Hej, chciałbym was poprosić o głos w ankiecie obok. Chcę po prostu sprawdzić ile was czyta moje wypociny. Nawet jeśli nie komentujecie zostawcie swój głos. To dla mnie ważne.
Dzięki i życzę miłego czytania.
_____________________________________________________

Nigdy nie miałam przyjemniejszej pobudki. Louis całował mój policzek i czekał aż się obudzę. Przez chwilę udawałam, że śpię i czerpałam przyjemność z jego czułości. Gdy tylko otworzyłam oczy, rzucił się na mnie jeszcze bardziej i zaczął całować całą moją twarz.
- Cześć słoneczko - powitał mnie szeptem.
- Hej - odpowiedziałam, śmiejąc się.
Chłopak uwolnił mnie ze swoich objęć i zaczął walczyć ze mną o kołdrę. Okazało się, że oboje byliśmy nadzy. Stwierdziłam, że będę mądrzejsza i nie wstydząc się chłopaka podniosłam się z łóżka. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę porozrzucanych ubrań. Czułam na sobie wzrok Louisa. Uśmiechnęłam się do niego i zarzuciłam na swoje ciało jego wczorajszą koszulę i czarne bokserki. Chłopak podszedł do szafy i wyjął świeżą bieliznę. Założył ją i podszedł do mnie.
- Wyglądasz cholernie seksownie w moich ubraniach - zagryzł dolną wargę i objął mnie w pasie.
- A dziękuje ci bardzo - zarzuciłam ręce na jego ramiona i pocałowałam go namiętnie. Chłopak złapał mnie za pośladki i podniósł mnie z ziemi. Przerzucił mnie na swoje ramie. Zwisając głową w dół, zaczęłam klepać go po tyłku. Louis wybuchnął śmiechem i ruszył w stronę łazienki.
- Co ty robisz Tommo? - spytałam.
- Trzeba się umyć kotku - rzucił zadowolony.
Domyślając się co planuje chłopak, poddałam się i dalej zwisałam wzdłuż jego ciała. Gdy znaleźliśmy się w łazience, brunet postawił mnie na chłodnych płytkach i promiennie się do mnie uśmiechnął. Odwzajemniłam jego gest i czekałam na dalsze instrukcje. Louis po chwili podszedł do wanny i odkręcił kran. Nalał jakiegoś pachnącego płynu i spojrzał w moją stronę. Zagryzłam dolną wargę i ruszyłam w stronę chłopaka. Louis oparł się o brzeg wanny i patrzył na moje ruchy. Podeszłam do niego spokojnym krokiem i objęłam go w pasie. Brunet przysunął swoją twarz do mojej i delikatnie przygryzł moją wargę. Uśmiechnęłam się i namiętnie go pocałowałam. Miał cudownie słodkie i ciepłe usta. Po chwili dołączyły nasze języki. Tańczyły one w jednakowym rytmie.
Gdy odsunęliśmy się od siebie, wanna była pełna, a piana znajdowała się dosłownie wszędzie. Chłopak zsunął ze mnie swoją koszulę, a ja pozbyłam się jego bielizny. Louis ze śmiechem usiadł w wodzie i zachęcił mnie palcem, abym do niego dołączyła. Nie zwlekając, zdjęłam resztę swojego ubioru i usiadłam chłopakowi na kolanach. Woda była przyjemnie ciepła, a zapach płynu do kąpieli wypełniał moje nozdrza. Zaczęliśmy ochlapywać się wodą i myć nawzajem nasze ciała. Po jakiś dwudziestu minutach naszej kąpieli woda była wszędzie. Nie zwracaliśmy na to jednak uwagi i usiedliśmy na przeciwko siebie. Chłopak bawił się palcami mojej prawej dłoni i nucił jakąś spokojną melodię. W pewnym momencie pociągnął mnie lekko i znalazłam się na jego ciele. Przytulił mnie mocno do siebie i zaczął bawić się moim włosami.
Uśmiechnęłam się promiennie. Nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swojej skórze. Nagle zapragnęłam, żeby przestały nas dzielić nawet centymetry. On chyba pomyślał o tym samym, bo jego usta znalazły się na moich w tej samej sekundzie. Na początku całowaliśmy się delikatnie. Lekko muskając się ustami. Jego ręce znalazły się na mojej tali i przyciągnął mnie jeszcze mocnej do siebie. Moje ręce owinęły mu się na karku, a palce wplotły się w jego włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować i całowaliśmy się coraz namiętniej. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach. Odpłacił mi tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Po kilki minutach oderwaliśmy się od siebie. Oboje ciężko oddychaliśmy. On jednak mnie nie puścił. Przytuliłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Gładził mnie po włosach jedną ręką, a drugą cały czas mnie trzymał, jak gdyby bał się, że ucieknę. Ale nie zamierzałam tego zrobić. Chciałam żyć chwilą i nie martwić się o konsekwencje. Chciałam być z nim tu i teraz. Chciałam go czuć, jego dotyk, jego oddech, jego cudowny zapach. Pragnęłam go całym sercem i wiedziałam, że on czuje dokładnie to samo. Patrzył na mnie jakby chciał wyczytać moje myśli. Zagryzłam wargę i powoli wyszłam z wanny. Ustałam na podłodze i owinęłam się hotelowym ręcznikiem. Usłyszałam, że ktoś dobija się do drzwi. Wyszłam spokojnie z łazienki i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się blondyn.
- Cześć Niall - przywitałam go promiennie i otworzyłam szerzej drzwi żeby mógł wejść.
- Hej Jus - przejechał wzrokiem po całym moim ciele - Sorki, że przeszkadzam, ale za trzydzieści minut zaczyna się nagrywanie do teledysku, a Lou nie odbiera naszych telefonów - wyjaśnił.
- Louis! - krzyknęłam.
- No co? - wyszedł owinięty w ręcznik wokół talii - Zapomnieć nie można - uśmiechnął się do blondyna.
- Dobra teraz cię rozumiem stary - zaczął się śmiać, a ja do niego dołączyłam.
- Daj mi dziesięć minut i będę gotowy - powiedział brunet.
- Ok, to czekamy wszyscy w holu - blondyn zamknął za sobą drzwi.
- Co ja mam założyć? - chłopak podrapał się po głowie.
- Dla mnie wyglądasz idealnie - musnęłam jego wargi i ruszyłam do sypialni. Wskoczyłam na łóżko i obserwowałam wszystkie czynności chłopaka. Louis podszedł do szafy i zaczął wyciągać różne ubrania. Po niewielkich problemach zdecydował się na czarne rurki i błękitną koszule na krótki rękaw. Ułożył swoje włosy i psiknął się perfumami. Ich zapach po chwili dotarł do moich nozdrzy. Ta woń sprawiała, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, a moje emocje buzowały. Kochałam ten zapach. Gdy skończył podszedł do mnie z uśmiechem i pocałował moje usta.
- Niedługo wrócimy - zapewnił mnie.
- Spokojnie dam sobie radę - dodałam i odprowadziłam chłopaka do drzwi. Ostatni raz złączyliśmy nasze wargi i Louis zniknął za drzwiami. Ruszyłam spokojnym krokiem do szafy i wyciągnęłam pierwsze lepsze ubranie. Weszłam do łazienki i założyłam ciuchy. Związałam włosy w wysokiego koka, a makijaż olałam. Nie zamierzałam nigdzie dziś wychodzić. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i postanowiłam trochę posprzątać. Gdy zmywałam podłogę, zaczęło kręcić mi się w głowie. Przed oczami pojawiły mi się mroczki. Nie rozumiałam co się dzieje, ale momentalnie opadłam z sił i upadłam na zimne płytki. W mojej głowie pojawiła się całkowita ciemność...


     Kiedy otworzyłam oczy, okazało się, że leże w łazience. Podniosłam się delikatnie i podeszłam do umywalki. Przemyłam twarz zimną wodą i zebrałam myśli. Nic mnie nie bolało, prócz tyłka od upadku na ziemię. Nie wiedziałam za bardzo co się stało. Zemdlałam czy może zasłabłam, a może to to samo. Cokolwiek to było lekko mnie zaskoczyło. Nigdy nie zdarzały mi się takie sytuacje. Stojąc oparta o zlew, usłyszałam dźwięk burczącego brzucha. Pomyślałam, że cała sytuacja spowodowana jest głodem. Nie zastanawiając się dłużej, podeszłam do hotelowego telefonu i zadzwoniłam do obsługi. Zamówiłam jajecznicę z boczkiem i świeże tosty. Po chwili do drzwi apartamentu zapukał pracownik hotelowy i otrzymałam swoje śniadanie. Ruszyłam do sypialni i usiadłam na wielkim łóżku. Położyłam przed sobą tacę z jedzeniem i włączyłam telewizor. Skakałam po wszystkich kanałach i w między czasie zajadałam się przepysznym posiłkiem. Zatrzymałam się na jednym z plotkarskich programów. Reporterka relacjonowała właśnie z planu teledysku chłopaków:
Witam państwa z jednej z gorących plaży w Miami. Znajdujemy się na planie teledysku pięciu wspaniałych chłopaków z One Direction! Razem ze mną stoi Liam i Niall. 
Co powiesz o waszym projekcie? - spytała Liama.
- Nagrywamy właśnie teledysk do naszego singla What Makes You Beautiful. Nasz reżyser zdecydował się na klimat przyjacielskiego wypadu na plaże. Całość bardzo nam się podoba. Mam nadzieje, ze szybko skończymy zdjęcia i będziemy mogli pokazać efekt naszym cudownym fanom - wyjaśnił Liam.
- A co sądzisz o USA? - reporterka zadała kolejne pytanie tym razem blondynowi.
- To wspaniały kraj, ale z powodu pracy nie mamy za bardzo czasu podziwiać jego wszystkich uroków. Mam nadzieje, że znajdziemy chwilę i zwiedzimy parę miejsc - dodał i poleciał gdzieś za kamerę. Liam ruszył za nim.
Jak państwo widzą chłopcy ciężko pracują nad wszystkim i miejmy nadzieje, że im się uda. Teraz króciutka przerwa, a za chwilę wywiad z kolejnymi członkami zespołu.
Na ekranie pojawiły się skróty jakiś newsów, a ja kończyłam swój posiłek. Czułam lekką dumę. Chłopaki pojawiali się coraz częściej w telewizji. To cudowne. Opadłam na łóżko. Zdecydowałam się posprzątać po sobie i zaniosłam wszystko do kuchni. Zmyłam naczynia i skończyłam sprzątać łazienkę. Usiadłam ponownie na łóżko i spojrzałam na ekran telewizora. Reklama dobiegła końca i pojawiła się czołówka programu.
Witam państwa ponownie z planu teledysku boysbandu One Direction. Jest ze mną Louis i Harry.
- Cześć - przywitali się chórkiem.
- Jak podoba ci się praca na planie? - zwróciła się do Loczka.
- Jest cudownie. To naprawdę niezła zabawa. W ogóle nie czuć tych wszystkich kamer, a my bawimy się jakby nigdy nic.
- Czy to prawda, że przyleciała z wami twoja obecna dziewczyna Justine Black? - zadała kolejne pytanie do Louisa, a ja na dźwięk swojego imienia od razu się wyprostowałam.
- Tak to prawda. Całą szóstką mocno się przyjaźnimy i chcieliśmy spełnić jej marzenie o przyjeździe do USA - uśmiechnął się Tommo - Cieszę się, że wszyscy się dogadują, bo razem z Jus znamy się od podstawówki. 
- Tak Jus jest ekstra. Uwielbiamy tego drobnego rudzielca - Harry zaczął się śmiać i objął Louisa ramieniem.
- Wspaniale to słyszeć, a czy... - zaczęła coś mówić, ale przerwał jej Zayn. Mulat skoczył na Louisa od tyłu i razem upadli na ziemię. Harry przewrócił się na pozostałą dwójkę. Śmiejąc się wstali z piasku i wrócili do reszty. Reporterka pierdzieliła jeszcze coś o ich nowej płycie i program dobiegł końca.
Zgasiłam telewizor i wyszłam na balkon. Zaciągnęłam się ciepłym nowojorskim powietrzem.  Niestety ponownie zaczęło mi się kręcić w głowie, a przed oczami pojawiły się mroczki. Złapałam się za czoło i próbowałam zrozumieć co się dzieje. Nie kontrolując swojego ciała, znów upadłam na ziemię...








***
CZEEEŚĆ!!!
No i mamy kolejny rozdział :-)
Przepraszam, że czekaliście aż tydzień, ale mam nadzieje, że zaciekawiłam was rozwojem wydarzeń.
Mogę ogłosić, że oceny w szkole mam wystawione i nauka dobiegła końca! Nareszcie! :D
Nie wiem jak bd z rozdziałami w wakacje, ale postaram się je dodawać :-)

Mam cudowny pomysł na kolejny rozdział, ale chcę poznać waszą opinię :)
Co byście powiedzieli na rozdział z perspektywy Louisa? xd Napiszcie mi w komentarzach wasze zdanie :D
Przypominam jeszcze raz o ankiecie obok!

Do zobaczenia wkrótce! :**
Twitter i Ask

W tle:  3 Doors Down - Here Without You <3

15 czerwca 2013

#25

     Nasza droga do restauracji mocno przedłużyła się z powodu nowojorskich korków. Siedzieliśmy na tylnym siedzeniu samochodu i tuliliśmy się do siebie. Louis delikatnie masował moje plecy, a ja opierałam swoją głowę o jego ramię. Patrzyłam przez taksówkowe okno. Mimo godziny 20:00 miasto wciąż tętniło życiem. Grupki śmiejących się przyjaciół idących do klubu, czy wypchane taksówki były normalnością. Przy każdej knajpce ciągnęła się kolejka ustawionych gości. Ludzie oderwani od wiru pracy, mogący wreszcie zrelaksować się ze znajomymi.Taki właśnie był Nowy Jork - szybki, ale i ciekawy.
Po jakiś dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Brunet podziękował i zapłacił taksówkarzowi. Wysiadł z samochodu i podał mi rękę. Złapałam jego dłoń i z pomocą chłopaka wydostałam się z samochodu. Pod restauracją stało kilka fanek Louisa. Prosiły go o autograf.
- Słońce zrób sobie z nimi zdjęcia, a ja poczekam w środku - powiedziałam spokojnie.
- Nie Jus, dziś jest twój dzień. Jestem cały twój - pocałował mnie namiętnie, na co fanki słodko westchnęły - Widzisz one mi wybaczą - uśmiechnął się i złapał moją dłoń. Pomachał jeszcze dziewczynom i weszliśmy do środka. Restauracja była przepiękna. Styl i klasa sama w sobie. Mimo tego, że znajdowaliśmy się w USA czułam się jak w Europie. Francuski wystrój był przecudny. Różnej wielkości stoliki, a na każdym śnieżnobiały obrus i świeże kwiaty.
Podeszliśmy do kierownika sali.
- Stolik na nazwisko Tomlinson - powiedział Louis spokojnie.
- Oczywiście - mężczyzna pokazał nam nasze miejsca.
Skierowaliśmy się we wskazanym kierunku. Louis odsunął delikatnie krzesło i pokazał, żebym usiadła. Uśmiechnęłam się promiennie i zajęłam swoje miejsce. Chłopak przysunął mnie delikatnie i spokojnie usiadł na przeciwko. Po chwili podeszła do nas miła kelnerka i wręczyła nam menu. Lista potraw była przeogromna. Francuskie przystawki, zupy, dania główne, desery.. Czego dusza zapragnie. Spojrzałam nieśmiało na Louisa. Brunet zaczął się śmiać. Gdy kelnerka powróciła, zamówił za nas oboje.
- Poproszę butelkę szampana i po dwie porcje francuskich naleśników z owocami i czekoladą. Na deser prosimy mus czekoladowy i pyszne lody z owocami - oddał nasze menu.
- Czy na przystawkę mogę podać państwu świeżo pieczone Croissanty? - spytała.
- Tak, proszę - uśmiechnął się do mnie Louis, a kelnerka wróciła do kuchni.
- Lou.. - zaczęłam, a chłopak spojrzał na mnie ponownie - To jest za drogie miejsce, nie powinniśmy tu przychodzić - spuściłam wzrok.
- Słońce chwila z tobą jest warta każdych pieniędzy - przejechał dłonią po moim policzku.
- Ja mówię poważnie  - spojrzałam chłopakowi w oczy.
- Ja też. Po za tym, jeśli cię to uspokoi, to ja nie zapłacę za to ani centa - pokazał mi rząd swoich śnieżnobiałych zębów.
- Jak to? - byłam zaskoczona.
- Całość fundują nam chłopaki - powiedział dumnie - Chcieli abyśmy mieli jakiś romatyczny wieczór w tej całej Ameryce - wyjaśnił.
- Boże oni są cudowni - powiedziałam zachwycona. To co dla nas zrobili było wspaniałe. Złapałam rękę Louisa leżąca na stoliku i zaczęłam bawić się jego palcami. Po chwili wróciła do nas blondynka z przystawką i kieliszkami szampana. Stuknęliśmy się szkłem i upiłam pierwszy łyk. Bąbelki napoju rozpłynęły się po moim podniebieniu wywołując przyjemne mrowienie. Szampan był cudowny. Świeżo upieczone rogaliki przyjemnie chrupały, a delikatne waniliowe nadzienie dopełniało cudowny smak francuskiego ciasta. Jak tak smakowała przekąska przed posiłkiem to zaczęłam bać się pozostałych dań. Kiedy zjadłam swoją porcję, upiłam kolejny łyk alkoholu i spojrzałam na Louisa. Chłopak właśnie skończył jeść i także patrzył na mnie.
- Zatańczysz ze mną? - spytał podając mi swoją dłoń.
- Z przyjemnością - uśmiechnęłam się i z pomocą chłopaka wstałam od stołu.
Ruszyliśmy na parkiet. W tle leciała spokojna i przyjemna muzyka. Louis złapał mnie delikatnie w pasie i przysunął do siebie. Położyłam swoją rękę na jego ramieniu, a długą chwycił Tommo i splótł nasze palce. Uniósł nasze dłonie ku górze i zaczął delikatnie prowadzić mnie w tańcu. Poczułam się jak księżniczka. Obracaliśmy się razem i wirowaliśmy jak zahipnotyzowani. Po chwili parkiet stał się pusty i pozostaliśmy sami. Louis poczuł przypływ energii i zaczął prowadzić nas po całej sali. Mimo, że większość ludzi nie spuszczała z nas wzroku, czułam się jakbyśmy byli zupełnie sami. To był tylko nasz moment. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Jego lazurowe spojrzenie wypełniało mnie od środka. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Louis uniósł delikatnie moje ciało i wziął mnie na ręce. Pocałował namiętnie moje usta i zaczął kręcić się wokół własnej osi. Oplotłam jego szyję swoimi rękami i zaczęłam się śmiać. Ponownie złączyłam nasze usta w pocałunku. Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Czułam takie pożądanie, że chciałam zasmakować go całego. Nasze zatracenie przerwały nam oklaski zgromadzonych ludzi. Zaczęli gratulować nam i życzyć szczęścia w naszej miłości. To było niesamowite. Okazało się, że jeden z kelnerów zrobił nam kilka zdjęć. Wysłał je Louisowi na telefon. Chłopak pod wpływem emocji wrzucił jedno z nich na swojego Twittera. Dumny podał mi swój telefon. Na wyświetlaczu ujrzałam cudowną fotografię. Przedstawiała nas całujących się w tańcu. Brunet podpisał zdjęcie 'Najpiękniejsza chwila w moim życiu'. Komentarzy pod wpisem było coraz więcej. Najcudowniejsze było to, że większość ludzi życzyła nam szczęścia i cieszyła się, że jesteśmy razem. Do moich oczu napłynęły łzy radości. Chłopak otarł mój policzek i musnął moje wargi.
- Kocham cię - szepnął do mojego ucha.
- Też cię kocham - powiedziałam głośno i namiętnie pocałowałam jego usta. Zaprowadził mnie do naszego stolika i zaczęliśmy zajadać pyszne naleśniki. Danie było niczym w porównaniu tego co przyrządzałam często na śniadanie. Po chwili otrzymaliśmy deser - po jednej porcji musu i lodów. Z uśmiechem podeszłam do Louisa i usiadłam mu na kolanach. Nie zwracając uwagi na otoczenie zaczęłam karmić chłopaka czekoladowym smakołykiem. Brunet zaczął się śmiać i co jakiś czas gilgotał moje ciało. Gdy zjedliśmy wszystko i dokończyliśmy naszego szampana postanowiliśmy opuścić lokal.
Ulice Nowego Jorku wyglądały niesamowicie nocą. Ruch na drogach zmalał, a my postanowiliśmy się przejść. Złapałam chłopaka za rękę i spokojnym krokiem ruszyliśmy w stronę hotelu. Noc była zimna, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka. Kiedy Louis to dostrzegł, zdjął z siebie marynarkę i zarzucił na moje ramiona.
- Dziękuje - powiedziałam, zakładając na siebie pachnący jego perfumami materiał. Chłopak pocałował moje usta i ruszyliśmy dalej. Mijaliśmy wiele tętniących życiem lokali i klubów. Gdy znajdowaliśmy się w pobliżu jakiegoś zabytku, Louis prosił prawie każdego przechodnia o zrobienie nam zdjęcia. Chciał uwiecznić każdy moment tego wieczoru.
Po jakiejś godzinie znaleźliśmy się pod hotelem. Weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się prosto do naszego apartamentu. Wjechaliśmy windą na odpowiednie piętro. Louis wziął mnie na ręce. Przeniósł mnie przez próg i postawił delikatnie na ziemi. Ściągnął ze mnie marynarkę i poszedł powiesić ją na krześle.
Podbiegłam do niego i skoczyłam w jego ramiona. Oplotłam nogami jego ciało i pocałowałam namiętnie w usta. Czułam ogromną żądze pożądania. Chłopak zdjął z moich nóg szpilki i delikatnie położył mnie na łóżku. Po chwili znalazł się na de mną i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Nie przerywając, zaczęłam rozpinać guziki jego koszuli. On też nie wytrzymywał napięcia i zaczął bawić się moim zamkiem od sukienki. Szło mu całkiem nieźle i po chwili zostałam w samej bieliźnie. Brunet spojrzał na mnie z pożądaniem i pozbył się swoich ubrań. Po chwili ponownie mnie całował, mając na sobie tylko czarne bokserki. Zgrabnym i szybkim ruchem znalazłam się na górze. Usiadłam na jego brzuchu i zaczęłam rysować palcami różne wzroki na jego opalonym torsie. On położył swoje dłonie na moich pośladkach i przysunął mnie mocniej do siebie. Złączyłam nasze usta i po chwili zaczęłam zjeżdżać w dół. Zostawiałam pocałunki na całym jego ciele. Gdy zjechałam do linii pępka złapałam zębami gumkę jego bokserek i delikatnie pociągnęłam. Na ciele chłopaka pojawiła się gęsia skórka. Uśmiechnęłam się i położyłam się obok. Chłopak szybko się odwrócił i znalazł się na moim ciele. Całując moją szyję, zaczął rozpinać mi stanik i w szybkim tempie się go pozbył.
Spojrzał prosto w moje oczy, jakby czekał na pozwolenie. Nic nie mówiłam. Uśmiechnęłam się promiennie i pocałowałam namiętnie jego rozpalone usta. Zauważyłam, że lekko się bał.
- Louis, ja chce to zrobić. Jestem gotowa. Jeśli to ma być mój pierwszy raz to wiedz, że chce to zrobić właśnie z tobą - powiedziałam. To lekko go uspokoiło.
- Kocham cię - dodałam.
- Też cię kocham - pocałował mnie - Postaram się być delikatny - zapewnił mnie.
- Ufam ci - szepnęłam i złapałam jego twarz w dłonie. Spojrzałam w jego lazurowe tęczówki. Można z nich było wyczytać nutkę strachu. Pogilgotałam go delikatnie. Chłopak uśmiechnął się do mnie. Zjechałam swoimi rękami po jego plecach i zatrzymałam się na jego pośladkach. Ścisnęłam je mocno co spowodowało jego śmiech. Ja także czułam lekkie zdenerwowanie, ale starałam się tego nie okazywać. Louis zjechał w dół i złożył pocałunek pomiędzy moimi piersiami. Zaczął całować całe moje ciało. Ściągnął delikatnie moje koronkowe majtki i ponownie na mnie spojrzał. Byłam zarumieniona, co sprawiło, że chłopak się uśmiechnął. Pocałował delikatnie mój skarb i zaczął bawić się moją łechtaczką. Pocierał o nią swoim językiem. Jego dotyk sprawiał, że byłam w stanie złapać spokojnego oddechu. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Odczuwałam przeróżne emocje. Radość, rozkosz, pożądanie, ale i niemoc w jednym. Złapałam go za głowę i delikatnie pociągnęłam końcówki jego kasztanowych włosów. Chłopak cicho mruknął. Nie chciałam żeby przerywał. To było niesamowite. Zaczął się ze mną droczyć i całował mnie po moich nogach. Przejechał językiem po pachwinach. Po kilku sekundach poczułam jak jego ciepły język liże moje centrum. Jego dłonie momentalnie powstrzymały moje uda od zaciśnięcia się, aby mógł dalej kontynuować. Czułam się bezbronna. Wydawałam z siebie niekontrolowane ciche jęki.
Złapałam pościel i ścisnęłam ją mocno w swoich dłoniach. Gdy wsunął swój ciepły język do mojego wejścia pisnęłam głośno. Zadowoliło go to i kontynuował. Przeniósł swój język na moją łechtaczkę. Fala przyjemności rozlała się po całym moim ciele, plecy automatycznie wygięły się w łuk.
- Louis! - krzyknęłam głośno pod wpływem emocji. Chłopak nie reagował. Ssał moją łechtaczkę wywołując kolejne fale rozkoszy. Cały czas bawił się swoim językiem w mojej pochwie, a jego palce wchodziły we mnie i wychodziły w szybkim tempie. Poczułam kolejną ogromną przyjemność. Nie mogłam zebrać żadnych myśli. Nic nie działo się racjonalnie, a moje plecy ponownie wygięły się w łuk.
- Ooo.. Boże - jęknęłam cicho ostatkiem sił. Wtedy zadowolony odsunął się, oblizał swoje pełne wargi i uśmiechnął się do mnie. Uniosłam go delikatnie i musnęłam jego usta w podziękowaniu. Zostawił kilka pocałunków na mojej szyi. Zwinnym ruchem obróciłam nasze ciała i tym razem to ja znajdowałam się na górze. Usiadłam na jego ciele, dotykając swoim tyłkiem jego bokserek. Czułam na pośladkach twarde wybrzuszenie jego bielizny. Zagryzłam swoją dolną wargę i spojrzałam na Louisa. Chłopak patrzył na mnie pożądliwym spojrzeniem. Złączyłam nasze usta i zabrałam się za jego bokserki. W szybkim tempie pozbyłam się zbędnego materiału i ujrzałam jego sporego 'przyjaciela'. Przejechałam palcami po całej jego długości co sprawiło, że Louis przymknął swoje powieki i delikatnie mruknął. Chcąc sprawić mu jak największą przyjemność, złapałam jego członka w swoją dłoń i zaczęłam w szybkim tempie wykonywać ruchy w górę i w dół. Widząc, że Louis z zamkniętymi oczami oddaje się przyjemności, nachyliłam się i zadowolona delikatnie przejechałam językiem po całej długości jego członka, który stawał się coraz twardszy i grubszy. Przejechałam kciukiem po jego główce, na co Tommo rozchylił swoje różowe usta. Zaczęłam bawić się jego jądrami, a językiem dalej dotykałam delikatniej główki jego penisa. Gdy usłyszałam dosyć głośny jęk, uśmiechnęłam się. Był taki niewinny. Nie wiele myśląc objęłam go swoimi ustami, zacisnęłam policzki i zaczęłam ssać. Jego urywane jęki towarzyszyły poszarpanym oddechom. Penis całkiem wymsknął się z moich ust, językiem kilkakrotnie musnęłam jego główkę. Różowa końcówka znalazła się ponownie w wilgotnym cieple moich ust. Dochodziły do mnie tylko odgłosy przerywanych, krótkich oddechów Louisa. Zauważyłam, że zacisnął swoje dłonie w pościeli, a jego oczy wciąż były zamknięte. Tak bardzo pragnęłam sprawić mu przyjemność. Moje ruchy stawały się coraz szybsze i bardziej brutalne. Po nie długim czasie poczułam słony smak w swoich ustach. Połknęłam całe jego nasienie. Zobaczyłam, że Louis opadł zmęczony na łóżko i próbował wyrównać swój niespokojny oddech. Wyjęłam delikatnie jego penisa ze swoich ust i oblizałam resztki słonej substancji. Członek bezwładnie opadł na łóżko. Po chwili chłopak przyciągnął mnie do siebie. Koniuszkiem kciuka otarł jedną stronę moich ust i wytarł resztkę swojego ciepłego nasienia. Oplotłam jego palec ustami i oblizałam delikatnie. Brunet uśmiechnął się do mnie promiennie.
- Mówiłem ci już, że jesteś niesamowita - powiedział dumnie, całując mój policzek.
- No możeee.. Ale jak dla mnie to możesz się powtarzać - uśmiechnęłam się. Chłopak lekko się zaśmiał. Zadowolona z siebie położyłam się obok niego, a on przytulił mnie i zaczął delikatnie całować mnie po szyi. Muskał swoimi ustami moją rozpaloną skórę. Nic nie mówiłam. Czekałam na jego ruch. Delikatnie się podniósł i położył mnie na plecach. Spojrzał jeszcze na mnie i dodał:
- Będzie dobrze Jus - zapewnił mnie i delikatnie zaczął wchodzić swoim członkiem w moją pochwę. Na początku uczucie obecności czegoś obcego we mnie. Wydawało mi się to dziwne i nienaturalne. Po chwili poczułam lekki ból. Nie byłam pewna dokładnie co się dzieje. Louis dostrzegł moją nie pewność.
- Słońce spokojnie. To tylko twoja błona dziewicza. Kiedyś musiała przecież pęknąć - szepną i cmoknął moje wargi. Lekko się uspokoiłam, wiedząc co się dzieje. Niedługo później ruchy chłopaka stawały się coraz szybsze i bardziej zaborcze.
Wcześniej odczuwalny ból zamienił się w słodką przyjemność. Pod wpływem emocji moje palce wbiły się w plecy Louisa. Chłopak lekko jęknął, a ja przejechałam paznokciami po ich całej długości. Pocałowałam go namiętnie. Poczułam cudowną jedność i nie chciałam przerywać tych cudownych chwil. Kiedy tak trwaliśmy złączeni, a moje ciało ogarniało odrętwienie poczułam ciepło rozchodzącego się nasienia w prezerwatywie. Chłopak opadł na mnie delikatnie i zaczął uspokajać swój oddech. Jego członek opuścił moje wnętrze i brunet pozbył się zużytego kondona. Opadł swoim ciałem obok mnie i przykrył nas kołdrą. Wtuliłam się w jego tors i pocałowałam. Chłopak zadowolony także się we mnie wtulił. Przytuleni do siebie zasnęliśmy ze zmęczenia.


***
Hejka :*
Po dłuższej przerwie wracam z #25 rozdziałem! 

Zmieniłam też wygląd bloga - tak znowu :D hehe xd Spodobała mi się jego prostota :-)
Wiem, że rozdział miał pojawić się wczoraj, ale usnęłam koło dziesiątej przed laptopem i nie dałam rady dodać. Na szczęście moja mamusia zapisała całość przed jego wyłączeniem, więc nie musiałam pisać go jeszcze raz :P
Liczę, że mi wybaczycie i spodoba się wam ten długi rozdział. 
Liczę na wyczerpujące i motywujące komentarze. 
Buziaki :***

W tle: One Direction - Rock Me

12 czerwca 2013

Przeprosiny



 Hejka :*
Cholernie Was wszystkich przepraszam, ale nie dam rady nic dziś napisać. Chciałam dodać nowy rozdział, ale szkoła mnie wykończyła. Nauczyciele po prostu przesadzają. Pierwsza liceum to niestety nie przelewki, a jak się okazało moje oceny mogą być lepsze niż sądziłam. Mnóstwo poprawek i dodatkowych prac domowych mnie wykańcza. Nie daję rady i psychicznie i fizycznie. Mam po prostu dość i nie mam nawet czasu podrapać się w tyłek. Wiem, że nie powinnam się Wam żalić i oszczędzić moich tłumaczeń, ale jest mi strasznie głupio. Obiecałam dodać coś w tygodniu, a tu nic się nie pojawia. Mam nadzieje, że wena i chęć do życia powrócą do mnie jak najszybciej. Obiecuję (taak znów coś obiecuję) dodać coś w weekend, a nawet w piątek. Mam już delikatny zarys nowego rozdziału w zeszycie, ale przez brak czasu jest niedopracowany i nie dam go Wam do przeczytania. 
Mam nadzieje, że uzbroicie się w cierpliwość i zostaniecie ze mną mimo chwilowej przerwy.
Buziaczki :**


W ramach przeprosin mam dla Was moje wypociny z przed jakiegoś roku :-)


‘Miała jedno marzenie. Nareszcie skończyć z tym wszystkich,. Zostawić to, ale nie mogła. Nie po tym wszystkim co przeszła. Nie po tych wielu wylanych łzach, ranach i płynącej z nich krwi. Musiała wziąć się w garść. Dać radę temu wszystkiemu dla niego. Bo to on trzymał ją przy życiu. To dzięki niemu nigdy za głęboko nie zadawała sobie ran. To przez niego chciała jeszcze żyć. To on sprawiał, że miała jeszcze nadzieje. Błahą, ale miała. Niestety on jej nie widział. Była dla niego nikim. Niewidzialna, osamotniona. Nie próbował jej szukać. Nigdy nie wiedział co do niego czuje.  Ona zawsze ukrywała swoje emocje. Tłumiła wszystkie uczucia. Bała się odrzucenia i braku akceptacji. Była inna. A może dziwna. Wracając po długich i nudnych lekcjach do domu, zamykała się w łazience. Przez długie godziny siedziała w wannie pełnej wody. Zimnej wody. Z żyletką w ręku. Raz po raz. Woda zmieniała swą barwę na kolor jej krwi. Lecz ona zawsze potrafiła przerwać okaleczanie w takim momencie by przeżyć. Tylko po co? Przecież była dla niego nikim. Marną pierwszoklasistką. Kolejną dziewczyną na szkolnym korytarzu. Nigdy się na nią nie patrzył. Nigdy jej nie dostrzegał. Lecz ona wciąż chciała żyć. Żyć dla niego. Dla jego wyimaginowanego obrazu w jej głowie. Dla nich w przyszłości, jako kochająca się para. Jej marzenia. Nie dążyła do nich. Wierzyła w nie. To jej wystarczało. Do czasu. Po miesiącach bycia niewidzialną zwątpiła w sens swojego istnienia. Zwątpiła w marzenia. Zwątpiła w niego. Zwątpiła w życie. Swoje życie...’

8 czerwca 2013

#24


     Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. To nie był kac tylko coś innego. Nie miałam wcześniej takiego uczucia. Pamiętałam dokładnie wszystko z wczorajszego wieczoru, ale w moich myślach aż huczało. Czułam przeszywający ból w skroniach. Przez wpadające do pomieszczenia promienie słońca, nie byłam w stanie otworzyć swoich ciężkich powiek. Odwróciłam się w stronę Louisa i zarzuciłam ręką na jego połowę łóżka. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie było. Przejechałam dłonią po całej długości łóżka. Mimo mych starań nie odnalazłam go. Z lekkim zdziwieniem, otworzyłam powoli swoje oczy. Okazało się, że byłam sama. Rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie zobaczyłam, ani nie usłyszałam. Usiadłam na łóżku i przetarłam swoje powieki. Na poduszce Louisa dostrzegłam małą kartkę.
'Cześć Słoneczko x
Tak smacznie spałaś, że nie chciałem cię budzić. Jestem z chłopakami na próbie ;-)
W kuchni czeka na ciebie niespodzianka xx
Twój L.'

Gdy przeczytałam całość na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Nie zwlekając, wstałam z łóżka i skierowałam się prosto do kuchni. Na blacie dostrzegłam tace ze śniadaniem. Pysznie pachnące naleśniki i świeżo zaparzona kawa, pobudziły mój apetyt. Usiadłam na szafkach i zaczęłam pałaszować jedzenie. Moje kubki smakowe były w siódmym niebie. Jedząc, dostrzegłam kolejny liścik od Louisa.
'Pomyślałem, że będziesz się nudzić, więc mam dla ciebie małą zabawę :-) Na drugiej kartce masz małą mapkę z zaznaczonymi punktami. Zostawiłem ci trochę atrakcji. Jak dobrze ci pójdzie to na końcu nas odnajdziesz. Powodzenia słoneczko x
Twój L.'

Na mojej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. To takie cudowne mieć osobę, która o tobie myśli. Odłożyłam mapę na blacie i dokończyłam pyszne śniadanie. Pozmywałam po sobie naczynia i udałam się do łazienki. Wykonałam wszystkie poranne czynności i zaczęłam zastanawiać się nad ubiorem. Nie byłam pewna co Louis wykombinował, dlatego postawiłam na wygodę. Założyłam jeansowe szorty i białą bokserkę. Na całość zarzuciłam jeszcze turkusową koszulę Tommo. Uwielbiałam tę część jego garderoby. Gdy zaciągnęłam się zapachem jego perfum, poczułam się jakby był obok. Rozczesałam swoje niesforne włosy i zostawiłam je rozpuszczone. Na nogi zarzuciłam swoje ukochane, czarne trampki i wyszłam z łazienki. W mały plecak spakowałam wszystkie potrzebne drobiazgi, na szyję zarzuciłam aparat, a mapę wzięłam w rękę. Napisałam do Louisa jeszcze krótkiego sms'a: 'Właśnie zaczynam swoją nową przygodę. Do zobaczenia. Twoja J.'. Nie czekając na odpowiedź, wyszłam z apartamentu i spojrzałam na mapę. Odnalazłam punkt numer jeden. Nie za bardzo kojarzyłam to miejsce. Jak i cały Nowy Jork. Mimo tego wyszłam z hotelu i znalazłam się na ruchliwej ulicy. Poczekałam na taksówkę i po chwili siedziałam w żółtym samochodzie.
Pokazałam kierowcy punkt na mapie, a on bez problemu mnie tam zawiózł. Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Płacąc za podwózkę, zapytałam taksówkarza o kolejne miejsce na mapie. Mężczyzna polecił mi przejście do niego przez Central Park i zrobił schematyczny rysunek. Podziękowałam mu za pomoc i włożyłam kartkę do tylnej kieszeni spodni. Zamknęłam drzwi i po chwili taksówka odjechała. Ponownie spojrzałam na mapę i ruszyłam do pierwszego celu.
Moim oczom ukazała się spora restauracja. Na wielkim neonowym szyldzie widniał napis Five Guys. Upewniłam się i moje oczy ponownie zwróciły się na mapkę. Wszystko się zgadzało. Weszłam do środka. Moje nozdrza wypełnił cudowny zapach jedzenia.
- Justine? - spytał ochroniarz.
- Tak - zdziwiłam się.
- Miło mi cię poznać. Mam dla ciebie zamówienie od niejakiego Louisa. Kazał cię pozdrowić i życzyć powodzenia w dalszej wędrówce - wręczył mi torbę z logo knajpki - Życzę smacznego.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się i opuściłam lokal. Postanowiłam zjeść posiłek w Central Parku, który był niedaleko. Usiadłam na jednej z ławek i otworzyłam torbę. Wypełniał ją cudowny zapach wołowiny. Moim posiłkiem okazał się najlepszy hamburger jaki w życiu jadłam. Zadowolona i najedzona, upewniłam się co do kolejnego miejsca mojej podróży i ruszyłam dalej.
Kolejnym przystankiem był Rockefeller Center. 
Ponownie powitał mnie ochroniarz i wręczył kopertę od Louisa. Udałam się na górę budynku i znalazłam się na ogromnym tarasie widokowym. Obraz jaki zobaczyłam, zapierał dech w piersiach. Panorama Central Parku otoczona wysokimi nowojorskimi wieżowcami. Zrobiłam kilka zdjęć i usiadłam na jednej z ławeczek. Otworzyłam kopertę i moim oczom ukazało się zdjęcie. Na fotografii była cała piątka. Uśmiechnięci od ucha do ucha stali na tym tarasie. Zrobiło mi się trochę smutno, że tu ich nie ma. Schowałam zdjęcie do plecaka i postanowiłam iść dalej. Ku mojemu zaskoczeniu ktoś od tyłu zasłonił mi swoimi dłońmi oczy. Dzięki śmiechowi Nialla i Harrego domyśliłam się, że tajemniczą osobą był mój Louis.
- No cześć słoneczko - pocałował mój policzek.
- Hej - uśmiechnęłam się szeroko - A wy nie na próbie?
- Jak dostałem twojego sms'a to spakowaliśmy się i przejechaliśmy. Woleliśmy zwiedzić z tobą Nowy Jork - wyjaśnił Lou, a do mnie dosiadł się Harry. Loczek objął mnie ramieniem i położył swoją głowię na moim barku. Blondyn szybko mu przeszkodził i wziął mnie na ręce. Zarzucił mnie na ramiona Louisa. Zadowolony Tommo przerzucił mnie przez zwoje ciało i wziął na barana. Liam poprosił jednego chłopaka o zrobienie zdjęcia. Po kilku próbach udało nam się zrobić z jedną normalną fotografię. Rozbawieni zeszyliśmy na dół.
Wspólnie zwiedziliśmy jeszcze Empire State Building. Widok jest naprawdę rewelacyjny. Potem popłynęliśmy promem na Ellis Island. To cudowne miejsce z kawałkiem historii. Lekko zmęczeni odwiedziliśmy małą knajpkę przy hotelu. Gdy napełniliśmy swoje żołądki, wróciliśmy do pokoi.
       Od samego progu nie mogliśmy odleć się od siebie z Louisem. Nasze języki współgrały ze sobą w tańcu i oboje wylądowaliśmy na łóżku. Łapiąc powietrze odsunęliśmy się od siebie.
- Mam dla ciebie małą niespodziankę? - uśmiechnął się brunet.
- Co ty znów kombinujesz? - spytałam.
- Zabieram cię do cudownej restauracji Bouley na kolacje - pocałował moje czoło.
- Tommo, ale ja nie mam się w co ubrać na taki elegancki wieczór - posmutniałam.
- A to nie problem. Idź do łazienki i przyjdź jak będziesz gotowa. Będę u Loczka - wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Zrezygnowana weszłam do łazienki. Ujrzałam wielkie białe pudełko zawiązane dużą, czerwoną wstążką. Nie wiele myśląc, rozwiązałam kokardę i otworzyłam prezent. Moim oczom ukazała się przepiękna sukienka. Miała beżowy kolor i różową koronkę. Na dnie dostrzegłam dopasowane, cieliste szpilki. Byłam wniebowzięta. Louis
wybrał po prostu idealnie. Obok szpilek leżała mała kopertowa torebka do kompletu. Odkręciłam wodę i nalałam przyjemny olejek do wanny. Wzięłam długą, relaksującą kąpiel. Kiedy każdy najmniejszy mięsień mojego ciała był rozluźniony, wyszłam z wielkiej wanny. Wytarłam dokładnie moje ciało. Wysuszyłam i podkręciłam lekko swoje włosy. Zostawiłam je rozpuszczone. Wykonałam delikatny makijaż. Podkreśliłam swoje błękitne oczy robiąc czarne kreski na górnej powiece i malując rzęsy. Założyłam czystą, koronkową bieliznę. Z uśmiechem na twarzy wzięłam w dłonie sukienkę i rozpięłam zamek. Założyłam kreację na swoje ciało i z lekkimi problemami zapięłam ją delikatnie. Suknia leżała idealnie. Tak jakby była szyta na moje, niedoskonałe ciało. Ukrywała wszystkie moje niedoskonałości. Rozkloszowany tył sprawiał wrażenie, że moje nogi są jeszcze dłuższe niż w rzeczywistości. Wsunęłam na nogi wysokie szpilki, co poprawiło jeszcze cały efekt. Zadowolona z całości opuściłam pomieszczenie. Do kopertówki wsadziłam chusteczki, błyszczyk i maleńkie lusterko. Nie mogąc się doczekać kolacji, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam pewnie do pokoju Zayna i Harrego. Spotkałam po drodze blondyna, który wracał z hotelowego bufetu. Gwizdnął na mój widok.
- Wow Jus! Wyglądasz przepięknie - uśmiechnął się.
- Dziękuje - powiedziałam dumnie. Chłopak złapał moją dłoń i zakręcił mną. Sukienka powiewała delikatnie.
- Louis padnie jak tylko cię zobaczy - przysunął mnie do siebie i pocałował mój policzek.
- Mam nadzieje - zaczęłam się śmiać.
- Miłego wieczoru - pożegnał się ze mną i zaszył w swoim pokoju.
Zapukałam delikatnie w drzwi i nie czekając na pozwolenie, wkroczyłam do pomieszczenia. Moim oczom ukazał się bardzo podobny pokój, jak mój i Louisa.
Zobaczyłam, że Loczek i Tommo komponują jakieś piosenki, a Zayn leżał na łóżku i rysował coś w swoim notesie.
- Cześć chłopaki! - krzyknęłam radośnie.
Cała trójka spojrzała na mnie i krótko mówiąc opadły im szczęki.
- O boże Jus.. Wyglądasz niesamowicie! - krzyknął Louis i zaczął obracać mnie w tańcu - Już nie mogę doczekać się kolacji - powiedział.
- Ja też - uśmiechnęłam się - Sukienka jest cudowna. Dziękuję - pocałowałam chłopaka w usta. On tylko się uśmiechnął i wyszedł szybko z pokoju.
- Poszedł się szykować - wyjaśnił Harry. Loczek podszedł do mnie i wziął mnie na ręce - Ale mam piękną przyjaciółkę - zaczął kręcić się w ogół własnej osi.
- Harry postaw mnie! - zaczęłam krzyczeć, a on tylko się śmiał. Na szczęście na ratunek przyszedł mi Zayn i zabrał mnie od Hazzy. Postawił mnie delikatnie na ziemie.
- Dzięki - szepnęłam. Mulat odpowiedział mi uśmiechem.
- Leć do Louisa - powiedział. Pożegnałam się z chłopakami całując każdego w policzek i wróciłam do swojego apartamentu. Bruneta znalazłam w salonie. Zapinał właśnie koszulę i mocował się z ciemnym krawatem. Podeszłam do chłopaka i pomogłam mu. Założył marynarkę na ramiona i złapał moją rękę. Ucałował ją i spytał:
- Gotowa?
- Z tobą zawsze - pocałowałam jego usta i wyszliśmy z pomieszczenia. Na dole hotelu czekała na nas podstawiona taksówka. Louis otworzył przede mną drzwi i wsiadłam do pojazdu. Po chwili chłopak siedział przy mnie i trzymał moją dłoń. Podał kierowcy adres restauracji i odjechaliśmy z pod hotelu.


***
Cześć słoneczka :**
Ten rozdzialik dedykuję przecudownej @xchill_outx! <3
Dziękuje ci słońce, za wszystkie cudowne słowa i pomoc :***

Strasznie was przepraszam. Długo mnie tu nie było. A na dodatek ten rozdział nie jest wcale długi.. Niestety szkoła zabiera mi za dużo wolnego czasu :'( Następny tydzień wcale nie będzie lżejszy, dlatego musicie uzbroić się w cierpliwość :**
Obiecuje jak najszybciej coś napisać.
Dziękuje za wszystkie motywujące komentarze, mam nadzieje, ze będzie ich coraz więcej :D
Do zobaczenia przy nowej notce.

W tle: Madilyn Bailey - Boyfriend (cover)