30 maja 2013

#21


      Po dwugodzinnej jedźcie, ucieszyłam się na widok Doncaster. Kochałam to miejsce. Miało to coś, dla którego chciało się tu zawsze wracać. To był mój dom. W porównaniu z Londynem, to miejsce zawsze jest w moim sercu. To tu spędziłam swoje dzieciństwo. Cudowne chwile, te dobre i te trochę gorsze. Tu chciałabym założyć rodzinę i się zestarzeć.
Gdy Louis podjechał pod mój podjazd, uśmiechnęłam się do niego szeroko i nie czekając aż otworzy mi drzwi, wyszłam z samochodu. Pobiegłam prosto do domu.
- Cześć mamuś! - krzyknęłam od progu.
- Córcia? - usłyszałam zdziwienie w jej głosie. Po chwili wyszła do przedpokoju. Nic się nie zmieniła. Ta sama cudowna kobieta. Rzuciłam się na nią i mocno ją przytuliłam.
- Boże córeczko, jak ja się za tobą stęskniłam - ucałowała mój policzek.
- Dzień Dobry! - przyszedł Louis. Podstawił moją torbę przy schodach - Masz swoje rzeczy, jakbyś czegoś potrzebowała. Będziemy się zbierać za jakieś trzy godziny, więc naciesz się mamą, a ja zmykam do siebie - podszedł i pocałował moje czoło. Przytulił jeszcze moją mamę na powitanie i wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zamknął drzwi ponownie spojrzałam na moją rodzicielkę.
- Chcesz mi może coś powiedzieć? - spojrzała na mnie czule.
- No może.. - zaciągnęłam ją do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Patrzyła się na mnie cały czas i czekała aż zacznę.
- No bo ten.. - niepewnie szepnęłam, a mama zaczęła się śmiać - No co? - zdziwiłam się.
- Wyglądasz tak uroczo jak nie wiesz co masz powiedzieć - uśmiechnęła się - Przecież ja wszystko wiem córciu. Widzę jak na siebie patrzycie. Cieszę się waszym szczęściem - przytuliła mnie mocno i pocałowała czubek mojej głowy. Wtuliłam się w jej drobne ciało.
- Kocham cię mamuś - szepnęłam. Czułam się tak jakbym cały czas mieszkała w Doncaster. Nasze relacje, ku mojemu zadowoleniu, się nie zmieniły.
- Och córeczko, ja też cię kocham. Gotowa na podbój Stanów? - zmieniła temat.
- Oczywiście, już się nie mogę doczekać! - krzyknęłam pełna entuzjazmu.
- Tak się cieszę, że zwiedzisz trochę świata - uśmiechnęła się - Dobra chodź do Tomlinsonów. Jestem ciekawa miny Jay na to wszystko - zaczęła się śmiać i ruszyłyśmy do naszych sąsiadów. 
Po chwili weszłyśmy do ich domu jak do siebie. Ruszyłam do salonu i od razu rzuciły się na mnie wszystkie siostry Tommo.
- Cześć Jus! - krzyknęły chórkiem.
- Cześć słoneczka - odpowiedziałam z uśmiechem - Gdzie wasz braciszek? - spytałam. Dziewczyny odkleiły się ode mnie i pokazały palcem na kuchnie. Ruszyłam do wskazanego pomieszczenia. W kuchni zastałam Louisa zmywającego naczynia i rozmawiającą przez telefon Jay. Przywitałam się z nią uśmiechem. Gestem ręki wskazała telefon i przeprosiła mnie wzrokiem. Podeszłam do Tommo i objęłam go od tyłu. Wtuliłam się w jego tors i ucałowałam rozgrzany kark.
- No hej - powiedział spokojnie - Cóż za wspaniałe powitanie - zaczął się śmiać.
- A ty co? - usiadłam obok na blacie - już cię wykorzystały?
- Tak jakby - odpowiedział i chlapną mnie wodą. Udałam wielce obrażoną i chwyciłam leżącą na szafce ścierkę. Zamachnęłam się lekko i uderzyłam chłopaka w tyłek.
- Przestań, bo mi się zacznie podobać - powiedział, a ja wybuchnęłam kolejną falą śmiechu - No co? - udał niewiniątko. Wytarł swoje ręce po skończonej czynności i ustał między moimi nogami. Spojrzał się w moje oczy i zaczął pomału przybliżać swoją twarz do mojej. Czułam jego ciepły oddech na swoich policzkach. Nie mogąc wytrzymać, przysunęłam się szybciej do chłopaka i złączyłam nasze usta w pocałunku. Oplotłam swoimi rękami jego kark i jeszcze mocniej przysunęłam do siebie. Po chwili dołączyły nasze języki, starając się stworzyć jedność. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a my zatraciliśmy się w naszych uczuciach. Trwaliśmy tak złączeni. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć. Nasze usta i języki delikatnie współgrały ze sobą, jakby były do tego stworzone. Nagle z moich myśli odeszły wszelkie problemy czy troski. Pozostało tylko przyjemne uczucie, którego jeszcze nigdy nie doznałam w taki sposób. Uczucie, które nazywają miłością. To było niesamowite.
- Pocałunek jest mową miłości... - szepnął, gdy odsunęliśmy się od siebie.
- W takim razie nasza rozmowa była bardzo przyjemna - uśmiechnęłam się.
- Oj tak. Kocham smak twoich ust - dodał.
- A ja uzależniłam się od twojego - powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta. Podniósł mnie delikatnie, a ja oplotłam swoimi nogami jego ciało. Nie odrywając naszych warg, wyszedł z kuchni i ruszył do salonu. Usiadł na kanapie i posadził mnie okrakiem na swoich nogach. Wtuliłam się w jego ciało, a on włączył telewizor.
- Co będziesz oglądał? - spytałam.
- Zamierzałem zagrać z moją cudowną dziewczyną w fifę - uśmiechnął się.
- Oczywiście! - krzyknęłam i usiadłam obok bruneta.
Louis z radością uruchomił cały sprzęt i wręczył mi mojego pada. Zadowolona wtuliłam się w jego ciepłe ciało, a on objął mnie swoimi rękoma. Gdy ustaliliśmy drużyny, rozpoczęliśmy grę. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. To z powodu jakiegoś gola, albo wzajemnych gilgotek. Po jakiejś półgodzinnej rywalizacji wynik był 40:39 dla Louisa. Wokół nas zebrały się wszystkie dziewczyny i o dziwo każda była po mojej stronie. Wiedziałam, że Tommo przy takiej publice nie da mi wygrać, za dobrze go znałam. Wymyśliłam jednak podstęp. Gdy udało mi się dojść do remisu, puściłam oko do Lottie. Sekundę później rzuciłam jej swój kontroler, a sama odwróciłam się do Louisa i namiętnie go pocałowałam. Chłopak mocno mnie objął i odwzajemnił mój gest. Po chwili usłyszałam głośną radość dziewczynek. Odsunęłam się do Louisa i szybko wstałam. Wzięłam Lottie na ręce i zaczęłyśmy kręcić się w okół własnej osi.
- Osz ty! - krzyknął Tommo i złapał mnie od tyłu. Zaczęłam krzyczeć i walczyć o przetrwanie. Nagle do pokoju weszły nasze mamy.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęły razem.
Zatrzymaliśmy się jak zahipnotyzowani i staliśmy na środku salonu w dziwnej pozycji. Wybuchnęliśmy śmiechem i upadliśmy na podłogę. Pocałowałam Louisa na przeprosiny i wstaliśmy z wykładziny. Stanęliśmy prosto i czekaliśmy na znak od rodzicielek.
- No nareszcie są razem, co Jay? - zaczęła moja mama.
- Noo.. Już myślałam, ze nigdy do tego nie dojdzie - uśmiechnęła się Jay. Spojrzeliśmy się na siebie z brunetem i zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to wy sobie nas teraz po obgadujcie, a my przejdziemy się na spacer - powiedział Louis, a ja kiwnęłam porozumiewawczo głową. Wyszliśmy spokojnie z domu i ruszyliśmy w obojętnym kierunku.
- To było dziwne - zaczęłam się śmiać.
- Taak, ale to jak wygrałaś ze mną jeszcze dziwniejsze - szturchnął mnie lekko łokciem.
- Coo? Tak zabolała męska ambicja? - powiedziałam ironicznie.
- Nie. Z tobą mogę zawsze przegrywać - wybrnął.
- Oczywiście - zaczęłam się śmiać.
Szliśmy spokojnym spacerkiem. Louis złapał moją dłoń i przyśpieszył trochę kroku.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Niespodzianka - powiedział i stanął za mną. Zakrył swoimi dłońmi moje oczy i delikatnie pchnął mnie, dając znak, że mogę iść.
Ruszyłam niepewnie w obcym kierunku. Po jakiś pietnastu minutach chłopak zatrzymał mnie.
- Jesteśmy - powiedział.
- To mogę zobaczyć? - zaczęłam odkrywać jego palce ze swojej twarzy.
- Tak - zabrał swoje ręce i znów chwycił moją dłoń. Moim oczom ukazała się moja ukochana wierzba. Usiedliśmy obok grubego pienia. Chłopak objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Chce ci coś pokazać - podniósł się lekko i wskazał palcem na pień. Podeszłam do drzewa i spojrzałam na korę. Moim oczom ukazało się wyryte serduszko. W środku znajdowały się inicjały 'J + L'. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do bruneta.
- Kiedy to zrobiłeś? - spytałam.
- Pamiętasz jak pokazałaś mi to miejsce niedawno? - spytał, a ja kiwnęłam głową - No to wtedy - uśmiechnął się.
- Kocham cię - pocałowałam go namiętnie.
- Też cię kocham - przytulił mnie i po chwili wziął na ręce. Bez problemu przerzucił mnie przez swoje ciało i po sekundzie znalazłam się na jego barkach. Czułam się jak w dzieciństwie. Louis zawsze nosił mnie na baranach po wesołym miasteczku, żebym wszystko widziała. Złapał moje uda, a ja objęłam rękoma jego kark. Gilgocząc moje nogi ruszył spokojnym krokiem w kierunku naszych domów. Co jakiś czas zasłaniałam mu oczy swoimi dłońmi. Wtedy on jeszcze bardziej gilgotał moje nogi i ustępowałam. W niedługim czasie znaleźliśmy się znów pod domem Tomlinsonów. Weszliśmy przez próg i skierowaliśmy się do kuchni. Brunet posadził mnie na blacie szafek i nalał nam po szklance soku. Z przyjemnością upiłam łyk schłodzonego napoju. Louisowi bardziej chciało się pić i wypił od razu całość. Podałam mu swoją szklankę z uśmiechem. Wziął ją ode mnie i szybko wypił. Postawił puste kubki do zlewu i usiadł obok mnie.
- Uwielbiam to miasto - zaczął - Ma coś w sobie.
- Czytasz mi w myślach - uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam w jego stronę. Złapałam jego podbródek i delikatnie musnęłam jego wargi. Poczułam przez pocałunek, że się uśmiecha. Odsunęłam się od niego i zeskoczyłam z blatu. Ruszyłam w stronę lodówki. Otworzyłam ją i spojrzałam na zawartość. Czułam ciągły wzrok Tommo na sobie. Potrząsnęłam lekko tyłkiem, a chłopak zaczął się śmiać. Poczułam ochotę na naleśniki. Wyjęłam potrzebne składniki i postawiłam obok Louisa. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Zrobisz kilka więcej? - szepnął, a ja się uśmiechnęłam. Złapałam w palce szczyptę mąki i sypnęłam w jego stronę. Zrobił zdenerwowaną minę i wziął garść białego proszku. Rzucił we mnie i zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i chwyciłam w dłoń jedno z jajek.
- Nie ośmielisz się! - krzyknął i wybiegł z kuchni.
- Zobaczymy! - dodałam i pobiegłam za nim ze śmiechem. Gdy dobiegłam do chłopaka, już miałam rozbić jajko na jego głowie, ale złapał moje ręce i namiętnie mnie pocałował.
- Co robi na was zawartość mojej kuchni? - przerwała nam Jay.
- Jus robi naleśniki - wytłumaczył Tommo.
- Taa.. A ty jesteście ciastem tak? - uśmiechnęła się.
- Tak jakby - odpowiedziałam.
- Dobra wiecie co, ja lepiej zamówię pizze - powiedziała Lottie, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Posprzątać mi tam - dodała mama bruneta.
Ze skruszonymi minami ruszyliśmy do kuchni i zaczęliśmy sprzątać. Niestety w wyniku naszych 'porządków' narobiło się więcej bałaganu. Po chili przyszła do nas moja mama. Na jej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie.
- Ale, że jak... - zaczęła - dobra nie chce wiedzieć. Zmywajcie mi się stąd! - krzyknęła.
Ucałowałam mamę w policzek i ze śmiechem wybiegliśmy z pomieszczenia. 
- Chyba będziemy się zbierać - powiedział Louis - Ameryka czeka!
Nic nie mówiłam. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w usta.
- Poczekajcie! - krzyknęły bliźniaczki - Mamy coś dla was! - dodały i wręczyły nam identyczne czapki zimowe. Mi różową, a Louisowi niebieską. Ze śmiechem naciągnęliśmy je na głowy. Tommo ścisnął moje policzki i słodko mnie pocałował.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiedliśmy do samochodu. Zdjęliśmy z głów czapki i rzuciliśmy na tył samochodu. Włączyłam radio i ruszyliśmy do Londynu.


      W kompleksie panował kompletny chaos. Wszędzie leżały porozrzucane bagaże i części garderoby. Ruszyłam z torbą do swojego domu i przywitałam się z blondynką.
- No nareszcie! - krzyknęła, gdy mnie zobaczyła. Przytuliłyśmy się i weszłam na górę po schodach. Zobaczyłam Danielle.
- Cześć słońce - powitała mnie - Tak się cieszę, że już jest wszystko ok. - dodała,
- Ja też Dan - przytuliłam ją. Lokowana zeszła na dół, a ja zaszyłam się w swoim pokoju.
Po jakiś trzydziestu minutach byłam spakowana i postawiłam walizkę w przedpokoju. Samolot mieliśmy za jakąś godzinę. Założyłam na siebie wygodny dres i białą bokserkę. Czekała nas długa podróż, a ja zamierzałam spędzić ją wygodnie. Włosy zebrałam w niesfornego koka, a na plecy zarzuciłam znalezioną w szafie bordową bluzę Louisa. Zadowolona pożegnałam się z dziewczynami.
- Pamiętaj czekam na zdjęcie mokrego Harrego - uśmiechnęła się Mia.
- Oczywiście - zaczęłam się śmiać i ucałowałam jej policzek. To samo zrobiłam z Danielle i wyszłam w stronę kompleksu chłopaków. Wrzuciłam swoją walizkę do samochodu Louisa i weszłam do jego domu.
- To co jedziemy?! - spytałam.
- Za chwilę! - krzyknął Louis. Podążyłam za jego głosem. Pakował się jeszcze w swoim pokoju. Nie mógł zapiąć swojej torby.
- Pomóc? - spytałam, a on spojrzał na mnie błagalnym tonem. Usiadłam z uśmiechem na walizce. Tommo zaczął się śmiać i zapiął zamek do końca. Pocałował moje usta i wyszliśmy z pokoju.
- Hazza! Gotowy? - spytał.
- Tak już idę! - usłyszałam głos Loczka. Po chwili znalazł się obok nas.
- Nie mogę zapiąć walizki! - powiedział. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem i zaczęliśmy się śmiać.
- Tu masz ekspertkę - wskazał na mnie Tommo.
- Chodź - złapałam Harrego za rękę. Położyłam jego bagaż na łóżko i usiadłam na nim. Harry wybuchnął śmiechem i zapiął walizkę.
Gdy wszyscy byli gotowi, Louis zamknął dom i zapakował wszystko w samochodzie.
Pożegnaliśmy się jeszcze raz z dziewczynami. Harry i Liam nie mogli oderwać się od swoich miłości. Ze smutkiem, ale i nutą radości wsiedliśmy do aut. Tommo włączył radio, a Loczek usiadł z tyłu samochodu. Oparłam się ze śmiechem o Louisa i pojechaliśmy na lotnisko.



***
No to mamy 21 rozdział :D
Wyszedł mi nawet całkiem długi, więc mam nadzieje, że wy też się rozpiszecie :**
Kolejny postaram się dodać w niedziele :-)
Ps. Anonimki podpisujcie się :**

W tle: Jesse McCartney - Beautiful Soul <3

28 maja 2013

#20

Muzyka w tle jest do tego rozdziału.


      Od jakiejś godziny siedziałam na zimnym piasku. W mojej głowie kłębiły się różnorodne myśli. Zastanawiałam się nawet nad tym żeby wskoczyć do tego głupiego jeziora i się zwyczajnie utopić albo wrócić do domu i się tak po ludzku pociąć. Niestety wiedziałam, że to mi nic nie da. Ból wypełnił by moje myśli tylko na chwilę, a potem wszystko by powróciło. Nie moja wina, że tak pochopnie ufam ludziom. Dlatego właśnie nie rozumiałam tych wszystkich dziewczyn, które się cięły. Przecież to normalne, że ból nie pomoże. On tylko na chwilę odwróci naszą uwagę. Mimo to i tak nie mogłam uwierzyć w to, że tak bardzo zaufałam takiej fałszywej osobie, jaką była Eleanor. Po co są tacy ludzie na świecie? Dlaczego ona tak udawała? Może tak bardzo kochała Louisa, że grała przyjaźń do mnie. Tylko po co? Ja na jej miejscu wolałabym odejść niż tłumić emocje i uczucia. No właśnie. Ja. Kim ja byłam w tym wszystkim? Powodem czy może już winą? Dlaczego zawsze ja? Chcę być tylko szczęśliwa i kochana. To tak wiele? Druga sprawa to Louis. On nie był dla mnie już tylko najlepszym przyjacielem. Był kimś znacznie ważniejszym. To właśnie dla niego tu siedziałam. To przez niego moje myśli o śmierci schodziły na dalszy plan. Ten cudowny brunet z lazurowymi tęczówkami sprawiał, że chciałam żyć. No właśnie Louis. On był najbardziej poszkodowanym w tej całej sytuacji. Kochał dziewczynę, której zaufał. Ona niestety okazała się zwykłą... szmatą. Tak szmatą, trzeba nazywać rzeczy po imieniu.
W tym wszystkim jeszcze byłam ja. Powód ich rozstania, niedopasowany element całej układanki. Tylko, że ja chciałam się dopasować. Zaprzyjaźniłam się z El, bo pragnęłam by on był szczęśliwy. Był. Przynajmniej tak mi się wydawało, aż do tego dnia. Od tamtej sytuacji zaczęłam rozumieć, że to nie ja próbowałam się dopasować, ale to brunetka próbowała mnie zamienić na coś innego.
- Kurwa, po co ja tu siedzę? - zaczęłam gadać sama do siebie. Jeszcze tego mi brakowało, rozmów ze sobą. Wstałam i otrzepałam się z piasku. Musiałam iść do Louisa. Przytulić go. W tej chwili potrzebowaliśmy siebie na wzajem i wzajemnego wsparcia. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę domu. Gdy stanęłam na progu, ujrzałam wychodzącą Eleanor. Miała w ręku swój bagaż i rozmawiała z kimś przez telefon. Po chwili pod dom podjechał jakiś stary samochód. Wysiadł z niego dość niski, posiwiały brunet. Tym mężczyzną był tata El. Pamiętałam go. Czasem mijałam się z nim, gdy razem z Tommo odwiedzaliśmy Eleanor w jej domu. Brunetka minęła mnie szybkim krokiem i bez pożegnania ruszyła w stronę pojazdu. Z torby wypadł jej wszystkiemu winny zeszyt. Podniosłam go i odwróciłam się w stronę El. Podeszłam do niej i wręczyłam jej znalezisko. Gdy spojrzała na zeszyt, wyrwała mi go z dłoni i wrzuciła do torby.
- Mogę chociaż wiedzieć dlaczego? Co ja ci takiego zrobiłam? - spytałam ją spokojnym głosem.
- Za wszystko.
- Czyli za nic - dodałam - jakby był powód to byś mi go podała. Chciałabyś wykrzyczeć mi go prosto w twarz. No proszę masz okazję, ale pewnie ty sama go nie znasz.
- Za wszystko rozumiesz. Za każdy twój głupi uśmiech, za każdą twoją marną łzę i za każdą płynącą w twoich żyłach krople krwi. Za każdą iskrę w oku Louisa na twój widok. Za wszystko. Nienawidzę cię w każdym małym calu. Jesteś taka milutka i słodziutka, ale przede wszystkim ostro jebnięta. Twój marny charakter i cała twoja osoba przyprawia mnie o wymioty. Musisz zaakceptować, że ktoś może cię nienawidzić i tą osobą będę ja - podsumowała, akcentując ostatni wyraz. Czułam się okropnie, ale nie dałam jej tej chorej satysfakcji.
- Wiesz co? Ja to zaakceptuje. Nie oczekuję, że każdy człowiek będzie mnie kochał i wielbił. Tylko, że ja mam prawdziwych przyjaciół, którzy zrobią dla mnie dosłownie wszystko i ja dla nich też. Może i jestem jebnięta, ale wolę to niż być tobą! Jestem sobą rozumiesz, jebniętą sobą! Bo ja nie udaję i nie mam zamiaru się nikomu przypodobać! Mam w dupie opinię innych, a zwłaszcza twojej osoby. Od wczoraj mam wspaniałego chłopaka i przyjaciela w jednym, ale w tym wszystkim najbardziej szkoda mi ciebie - wskazałam na nią palcem, a ją zamurowało - Jak dalej będziesz taką suką dla innych, to zostaniesz sama. Kompletnie sama. Nie ujrzysz nikogo, kto będzie obok ciebie płakał i cię wspierał. Będziesz umierać i nikt, i nic ci nie pomoże. Zostaniesz sama ze sobą i dopiero wtedy stwierdzisz, ze popełniłaś błąd. Niestety wtedy będzie już za późno i na twoim pogrzebie nie będzie nikogo z twoich fałszywych przyjaciół - wyrzuciłam z siebie wszystko.
Kompletnie oszołomiona brunetka wsiadła do samochodu i zamknęła za sobą drzwi. Podszedł do mnie tata El i mocno mnie przytulił. Byłam w szoku i dosunęłam delikatnie mężczyznę od siebie.
- Dziękuję Ci Justine - szepnął - Może zdąży dzięki tobie się jeszcze zmienić i spojrzy na wszystko tak jak ty. Jesteś wspaniała i dojrzałą kobietą. To dla mnie zaszczyt cię poznać. Twoi rodzice muszą być z ciebie dumni - uścisnął moją dłoń i ucałował jej zewnętrzną stronę. Wsiadł na miejscu kierowcy i odjechali. Stałam chwilę i zastanawiałam się nad tym co się właśnie stało. Jej ojciec był wspaniałym facetem. Takiego tatę zawsze chciałam mieć. Miałam nadzieję, że ten mężczyzna miał rację i El się chociaż zastanowi nad sobą.
Gdy tak stałam i patrzyłam bez celu, podszedł do mnie Louis od tyłu i objął mnie w pasie. Ucałował moją szyję i pogłaskał mnie po ręce.Uwielbiałam jego dotyk. Sprawiał, że na moim ciele pojawiały się ciarki.
- Kocham cię - szepnął. Odwróciłam się do niego i wzięłam jego twarz w swoje dłonie. Przygryzłam moją dolną wargę i namiętnie pocałowałam jego rozgrzane usta. Miały wspaniały, słodki smak. Nasze języki wirowały w tańcu. Louis delikatnie podniósł mnie za biodra i oplotłam swoimi nogami jego ciało. Pociągnęłam delikatnie jego brązowe włosy na znak, że może iść. Ze śmiechem ruszył w stronę domu. Nie odrywając naszych ust od siebie, podszedł jednak na pomost. Usiadł delikatnie i zamoczył swoje nogi w wodzie. Posadził mnie obok siebie. Zdjęłam swoje buty i też zanurzyłam stopy w wodzie. Spojrzałam w jego lazurowe tęczówki i uśmiechnęłam się szeroko. On był powodem, dla którego musiałam żyć. Nie mogłabym mu tego zrobić i się zabić. Nie potrafiłam.
- Kocham cię - powiedziałam. On odpowiedział mi uśmiechem i ucałował moje czoło. Przesunął się delikatnie i położył swoją głowę na moje nogi. Głaskałam go po głowie, a on bawił się końcówkami moich włosów. Wysyłaliśmy do siebie uśmiechy. Nachyliłam się i skradłam mu pocałunek.
- Jedziemy? - spytał.
- Gdzie? - zdziwiłam się.
- Wszędzie - uśmiechnął się - chce zwiedzić z tobą cały świat.
- Louis, to ty jesteś całym moim światem. Nie musimy nigdzie jeździć. Wystarczy, że jesteś obok.
- Och Jus - podniósł się i namiętnie mnie pocałował - Czemu ja byłem takim idiotą? Miałem cię na wyciągnięcie ręki, a męczyłem się i oszukiwałem sam siebie będąc z Eleanor - przesunął dłonią po moim policzku.
- Na szczęście zmądrzałeś - uśmiechnęłam się - W sumie to oboje zmądrzeliśmy - pocałowałam go ponownie.
Gdy tak siedzieliśmy zaczął padać deszcz. Przyjemne krople sprawiły, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Louis wstał i pociągnął mnie za ręce
- Chodź - powiedział.
- Gdzie?
- Do mnie - przytulił mnie mocno i pocałował namiętnie. Pocałunek w deszczu. Tak, to było coś niezwykłego. Zawsze myślałam, że to tylko sytuacje z filmów, ale przy Louisie czułam, że moje życie wygląda jak z bajki. Oderwał się od moich ust i szeroko się uśmiechnął. Odgarnął moje mokre loki z twarzy i objął mnie w pasie.
Zaczęliśmy tańczyć w deszczu. Chłopak nucił jakąś przyjemną melodie. Po chwili zaczął śpiewać moją ulubioną piosenkę - 'Look After You'. Przysunął nasze ciała do siebie i delikatnie prowadził mnie w rytm śpiewanych dźwięków. Kołysaliśmy się spokojnie i cieszyliśmy się swoim towarzystwem. Niestety delikatny deszcz zaczął przeradzać się w niezłą ulewę i co chwila grzmiało. Ze śmiechem wbiegliśmy do domku. Stanęliśmy cali mokrzy na wycieraczce, a woda ściekała z nas strumieniami. Przytuliłam Louisa i skradłam mu delikatny pocałunek. Pobiegłam szybko do Harrego i mocno wtuliłam się w jego ciało. Loczek szybko się jednak odsunął, bo dzięki mnie był cały mokry. Wybuchnęłam falą śmiechu. Od tyłu podszedł do mnie Louis i pocałował mój policzek. Pokazał Harremu język i zaciągnął mnie do kuchni. Odwróciłam się w stronę Hazzy.
Na jego twarzy pojawił się udawany grymas. Strzelił przysłowiowego focha i spojrzał się w moją stronę. Uśmiechnęłam się szeroko do niego i zniknęłam w kuchni. Louis posadził mnie na kuchennym blacie.
- Co chcesz jeść słoneczko? - spytał.
- Hmm - zaczęłam się zastanawiać - Wszystko! - krzyknęłam, a brunet wybuchnął śmiechem. Podszedł do lodówki i wyjął bitą śmietanę. W drugą rękę wziął pudełko truskawek i słoik nutelli. Wrócił do mnie i podstawił wszystko obok. Wyjął pierwszą truskawkę i zanurzył ją w czekoladzie. Na całość nałożył trochę bitej śmietany i wsadził smakołyk do moich ust. Słodycz czekolady i bitej śmietany cudownie kontrastowała z delikatną nutą kwaśnej truskawki. Gdy zjadłam owoc do końca, wzięłam butelkę bitej śmietany i skierowałam dziubek do swoich ust. Nacisnęłam spust i po chwili całe moje usta wypełniła biała masa. Louis ze śmiechem zabrał mi pojemnik i zrobił to samo. Z pełnymi ustami pocałowaliśmy się. Niestety fala śmiechu sprawiła, że cali byliśmy brudni.
- Jedziemy do Doncaster? Strasznie tęsknię za tamtym miejscem - spytał, siadając obok mnie.
- Pewnie - uśmiechnęłam się do niego - To chodź pożegnamy się z resztą i ruszamy - złapałam jego dłoń i trzymając się za ręce ruszyliśmy do salonu. Cudowny dotyk jego dłoni sprawił, że na mojej buzi pojawił się uśmiech
- I jak Harry? - zaczęłam się śmiać
- Och chodź tu - przytulił mnie, a ja pocałowałam jego policzek - Jedziecie już? - zwrócił się do Louisa.
- Tak za chwilę, przyszliśmy się z wami pożegnać.
- O jak słodko - Harry zaczął się pieścić. Przytulił mnie jeszcze raz i cmoknął moje czoło - Trzymaj się słońce - dodał i podszedł do Louisa. Spojrzałam na Mię i podeszłam do blondynki. Mocno ją przytuliłam.
- Będziesz ze mną mieszkać - uśmiechnęłam się.
- Tak - zaczęła się śmiać - Wracam dziś z Harrym do Londynu i się spakuje z akademika. Jak wrócisz od mamy to już będę na ciebie czekać - uśmiechnęła się.
- Tylko mi domu nie rozwal - dodałam.
Od tyłu podszedł do mnie blondyn i mocno wtulił się w moje ciało.
- Już nie mogę się doczekać wspólnego wyjazdu do Stanów - powiedział.
- Ja też - rzuciłam mu się na szyję, pocałowałam jego policzek.
Potem podeszłam jeszcze do Zayna i Perrie. Pożegnałam się z blondynką i porozmawiałam chwilę z Mulatem.
- Dziękuję Zayn - uśmiechnęłam się do niego.
- Nie ma za co Jus, cieszę się twoim szczęściem. Zbieraj się, a jutro lecimy do Ameryki - dodał i przytuliliśmy się na do widzenia. Wyszłam z domku i ruszyłam w stronę auta Louisa. Brunet już zapakował nasze bagaże i czekał na mnie z otwartymi drzwiami.
- Zapraszam panienko - uśmiechnął się.
- Ależ dziękuje - powiedziałam i wsiadłam do samochodu. Chłopak delikatnie zamknął za mną drzwi. Szybkim krokiem obszedł pojazd i chwilę później siedział już na miejscu kierowcy. Uśmiechnął się szeroko i zagryzł swoją dolną wargę. Przysunęłam się i złączyłam nasze usta w pocałunku. Louis odpalił auto. Tym razem to on rozpoczął nasz rytuał i włączył radio. Po chwili odjechaliśmy. Zaczęliśmy się drzeć i śpiewać piosenki z radia. Tommo trzymał jedną ręką kierownicę, a drugą bawił się moją dłonią. Jego dotyk sprawiał przyjemne dreszcze na całym moim ciele.



***
No i wracam z #20 rozdziałem.
Stwierdziłam, że będę dobierać muzykę do konkretnego rozdziału. Więc teraz co rozdział będzie inna :-)
Mam nadzieje, że rozdział przypadnie wam do gustu i zostawicie długaśne komentarze :**
Następny powinien pojawić się w weekend :D 
W tle: Selena Gomez - Ghost of You

24 maja 2013

#19


      Pomału zbliżaliśmy się do celu. Muszę przyznać, że moje nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Chcąc odwrócić swoją uwagę od zmęczenia, bawiłam się ręką Louisa. Rysowałam linie po wewnętrznej stronie jego dłoni. On w pewnej chwili złapał moją rękę i przysunął ją do swojej twarzy. Ucałował moją dłoń.
- Za chwilę będziemy - lekko posmutniał. Przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach namiętny pocałunek. Brunet przerwał pedałowanie i delikatnie podniósł mnie z mojego miejsca. Posadził mnie okrakiem na swoich kolanach. Objął moje plecy, a ja zanurzyłam swoje ręce w jego brązowych włosach. Spojrzałam w jego oczy i czekałam na jego ruch. Louis był niecierpliwy i sekundę później ponownie mnie pocałował. Usłyszałam dźwięk naszego roweru. Jak się okazało Louis dalej pedałował sam. Z szerokim uśmiechem przytuliłam się do jego rozgrzanego torsu i zaczęłam rysować na nim palcami różne kształty. Zamknęłam swoje powieki i wsłuchałam się w bicie jego serca. Palcem wystukiwałam rytm na jego ramieniu. Tommo zaśmiał się delikatnie. Cmoknęłam go tuż przy zagłębieniu jego szyi. Z radością zostawiłam w tym miejscu małą malinkę. Spojrzałam w kierunku celu naszej podróży. Gdy zobaczyłam, że się zbliżamy, pocałowałam Louisa raz jeszcze i usiadłam na swoim poprzednim miejscu. Niedługo potem przycumowaliśmy do brzegu. Niall zawzięcie łowił ryby, a Eleanor czytała jakąś książkę i się opalała. Razem z Louisem zeszliśmy na ląd. Po chwili dołączyła do nas reszta. Tommo pocałował moje czoło.
- Pójdę porozmawiać z El - szepnął mi do ucha, a ja kiwnęłam porozumiewawczo głową. Podbiegłam do Harrego i skoczyłam mu na plecy. Loczek zaniósł mnie ze śmiechem do domku. We trójkę ruszyliśmy prosto do kuchni. Wyjęłam trzy szklanki z szafki i nalałam nam soku. Podałam każdemu po napoju i upiliśmy po łyku.
- Pomożesz ogarnąć nam dom przed wyjazdem? - spytała Mia.
- Jasne - uśmiechnęłam się - To ja lecę ogarnąć sypialnie, a wy zajmijcie się dołem - dodałam.
- Spoko - powiedział Harry i wziął Mię na ręce - Chodź słońce - szepnął do niej i cmoknął ją w nos. Wyglądali razem przesłodko.
Z bananem na twarzy udałam się po schodach na górę. Wkroczyłam do pierwszego pomieszczenia. Musiał to być pokój Dan i Liama, bo był już posprzątany. Kochałam ich za to. Zawsze po sobie ogarniali i nie utrudniali innym życia. Otworzyłam tylko okno, aby się wywietrzyło i zamknęłam za sobą drzwi. Ruszyłam do kolejnego pomieszczenia. Wyczułam w nim zapach perfum Loczka i Mii. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczęłam od opróżniania szafek i pakowania ich bagaży. Gdy doszłam do wniosku, że spakowałam im wszystko, wyjęłam spory odkurzacz i sprzątnęłam cały pokój. Zadowolona z efektu swojej pracy, wywietrzyłam jeszcze pomieszczenie i ruszyłam do kolejnego pokoju.Od progu wiedziałam, że to sypialnia Eleanor. Czułam się dziwnie, ale obiecałam ogarnąć górę, więc bez namysłu zabrałam się do podobnych czynności co w poprzednim pomieszczeniu. Zaczęłam pakować ubrania El do jej walizki. W pewnej chwili z szafy wypadł niewielki zeszyt. Otworzył się na pewnej stronie i wylądował okładką do góry. Podniosłam znalezisko i spojrzałam na otwartą stronę. Od razu rozpoznałam pismo Eleanor, a po pierwszym wersie z datą domyśliłam się, ze to pamiętnik. Zamknęłam szybko notes i odłożyłam z powrotem na półkę. Spojrzałam się ponownie na moje znalezisko. Czułam ogromną ciekawość i chciałam przeczytać cokolwiek. Zamknęłam drzwi na zamek. Wzięłam zeszyt i usiadłam po turecku na łóżku. Wiedziałam, że robię źle, ale moja niezaspokojona ciekawość wygrała z moim sumieniem. Otworzyłam zeszyt ponownie i odnalazłam jedną z ostatnich zapisanych stron. Po dacie dowiedziałam się, że była z wczoraj. Nie wiele myśląc zaczęłam czytać.
'Nie chce tu dłużej siedzieć. Oni spędzają ze sobą każdą wolną chwilę. To jest po prostu wkurwiające. On patrzy na nią jak na jakiś obrazek. Zawsze musi być przy nim. Czy ona kurwa nie ma własnego życia? Myślałam, że jak wczoraj Louis widział ją i Harrego razem to się skończy. Taa.. o czym ja myślałam. I tak poleciał do niej i śpią sobie jedynym namiocie. Ani razu do mnie nie przyszedł.. Woli spać obok niej. Nie nienawidzę tej suki..'  
Zobaczywszy to niewiele myśląc przeczytałam dzisiejszy wpis:
'Nie wierze, po prostu nie wierzę. Olał mnie. Totalnie mnie olał. Popłynęli sobie w szóstkę po jeziorku.. A z nimi jak zawsze ona. Całowała się z Harrym dosłownie wczoraj, a dziś Louis jak gdyby nigdy nic przytula ją i całuje w czółko. Takie to słodkie, że aż rzygam....'
Przerwałam.. To było straszne.Wiedziałam, że ona mnie nie lubiła, ale to totalnie mnie zaskoczyło. Musiałam poznać więcej szczegółów. Przewróciłam kilka kartek wstecz. Znalazłam się na dacie kiedy, wróciły z Dan z wycieczki.
'Kurwa co to ma być? Są w Londynie od dwóch dni, a on nie raczył mnie o tym poinformować. Najgorsze jest to, że przyjechał po mnie na lotnisko z Nią! Dowiedziałam się też, że zerwała z Zaynem. Tak mi się jej szkoda zrobiło, że aż wcale. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Louis był z tego powodu lekko zadowolony. Od początku wiedziałam, że nie był zachwycony, że nasza najważniejsza Justine ma chłopaka. Dawał mi o tym znać na każdym kroku. Co chwila mówił o tej dwójce. Jedynym plusem ich rozstania było to, że zakończyły się jego jęczenia na ten temat. Ja mam już tego serdecznie dość. Dwadzieścia cztery na dobę gadamy tylko o niej i może z dziesięć minut naszych rozmów dotyczy naszego związku. To nie jest normalne. To po prostu chore!...'
Musiałam się z nią trochę zgodzić. To było poniekąd chore, ale muszę przyznać, ze trochę mi schlebiało. Dowiedziałam się, że Lou już wcześniej myślał o mnie w 'ten' sposób.
Nie wiedziałam czy chce to czytać dalej. Eleanor była zupełnie inna niż mi się wydawało. Jak się okazało nie znałam jej w ogóle. Bałam się, że Louis też o niczym nie wiedział. Zaczęłam przekręcać kartki w dłoniach. Przewertowałam cały zeszyt w obie strony. To nie był zwykły pamiętnik. To był jakiś zapis nienawiści El do mnie. To było po prostu przerażające.
Zaciekawiło mnie też to:
'Myślałam, że wróci do Doncaster. Miałam cichą nadzieje, że ludzie w szkole dadzą jej popalić. Te laski z jej szkoły zrobią dosłownie wszystko za autograf chłopaków. To wystarczyło, by utrudniały jej życie w szkole. Uwielbiałam patrzeć jak wracała załamana ze szkoły i zamykała się na górze. Tylko w tym wszystkim wkurwiał mnie Lou. Dzwonił do niej codziennie i wspierał ją. - 'Będzie dobrze Jus, jakoś się ułoży' - dosłownie każdy jej to powtarzał. Mimo to mój plan udał się chociaż w 50%. Chociaż w szkole nie czuła się swojo...Tylko szkoda, że nie wyjechała...'
Zawsze myślałam, że ludzie w szkole mnie nie lubią z innych powodów. Widać, że przynajmniej połowa z winy Eleanor. To było okropne.
Za drugim razem przewracając kartki, zauważyłam na końcu zagiętą w trójkąt stronę. Zaciekawiona rozchyliłam papier i przeczytałam zawartość.
'Nienawidzę tej suki. Jest chodzącym ideałem. Justine to.. Justine tamto. Co to ma być? Czy nikt nie widzi jaką ona jest dziwką? Raz chodzi z Zaynem i całuje się z nim na prawo i lewo.. Potem się rozstają niby z jego przyczyny.. Na jakieś z rzędu imprezie całuje się z Harrym, a rano gotuje sobie śniadanka z Niallem. Po zjedzeniu leci i tuli się do Louisa.. Wtf? Co to w ogóle jest? Nikt nie widzi tego jaka ona jest..? Ja pierdole.. Wszystko uchodzi jej na sucho. Zwykła dziwka, a każdy ma ją za aniołka.'
Do moich oczu napłynęły łzy. Czemu ona to napisała? Ona mnie przecież kompletnie nie zna, a ocenia... Niall, Harry to moi przyjaciele, a co do Zayna to chuj ją to obchodzi dlaczego się rozstaliśmy? Tylko czemu ja tłumacze to sobie..
W pewnej chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko schowałam zeszyt pod pościel i wytarłam rękawem koszuli swoje oczy.
- Jus otwórz! - usłyszałam głos Harrego.
Odetchnęłam z ulgą i otworzyłam drzwi. Opierał się o futrynę drzwi i w ręku trzymał kubek. Uśmiechnął się szeroko, ale ja nie odwzajemniłam jego gestu. Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem. Pociągnęłam go za sweter do pokoju i ponownie zamknęłam drzwi.
- Jus co jest? - spytał zaskoczony.
- Muszę ci coś pokazać - powiedziałam i sięgnęłam po zeszyt leżący pod kołdrą. Otworzyłam na stronię, którą nie dawno czytałam i podałam Loczkowi. On zdziwiony usiadł na łóżko i zaczął czytać. Po chwili zakrył swoje usta ręką. Był w szoku, tak samo jak parę chwil temu ja.
- Co to kurwa ma być? Za kogo się ta dziwka uważa! - krzyknął.
- Nie zniżaj się do jej poziomu - powiedziałam i usiadłam obok niego.
- Jus wiedz, że ja myślę zupełnie co innego - wskazał na zeszyt.
- Wiesz co? Jakoś mnie to nie interesuje. Ważne,że ja znam prawdę. Mam gdzieś opinię dziewczyny, która nie umie powiedzieć mi prawdy prosto w twarz - spuściłam wzrok na podłogę. On objął mnie ramieniem.
- Ja tego tak nie zostawię - wstał.
- Co ty robisz?
- Idę z nią pogadać i pokazać to Louisowi - wskazał na pamiętnik.
- Nie Harry, daj spokój - złapałam jego rękę.
- Nie Jus. Ona nie będzie oczerniać bezpodstawnie mojej przyjaciółki! - krzyknął i zbiegł po schodach na dół. Nie wiedziałam co mam robić. Pobiegłam za Harrym ile sił w nogach. Zobaczyłam kłócących się El i Lou. Gdy znalazłam się na dole, brunetka od razu na mnie spojrzała. Jej wzrok był przerażający. Czułam się tak, jakby chciała mnie zabić.
- Louis! Musisz o czymś wiedzieć! - przerwał im Loczek.
- Nie teraz stary - powiedział zdenerwowany Tommo.
- To jest kurwa ważne! Tu chodzi o Jus! - wyjaśnił.
- Znowu ona - powiedziała Eleanor.
- Tak kurwa ona! Jak ci nie pasuje to wypierdalaj! - krzyknął na nią Hazza, był nieźle nabuzowany.
- Kurwa, mów o co chodzi? - powiedział Louis patrząc na mnie - Płakałaś? - spytał, ale ja milczałam.
- A co jej się dziwisz? Jak twoja dziewczyna, mam nadzieje, ze już była dziewczyna - zaakcentował mocniej słowo 'była' - Piszę na nią oszczerstwa! Może zacytuje! - krzyknął i wyjął zeszyt.
- Skąd to masz?! - wyrwała się El.
- Nie twój interes - otworzył notes i przeczytał - 'Nienawidzę tej suki. Jest chodzącym ideałem. Justine to.. Justine tamto. Co to ma być? Czy nikt nie widzi jaką ona jest dziwką?' - czytał, ale przerwałam mu.
- Hazza przestań - powiedziałam zapłakana - to boli.
Louis podbiegł do mnie i mocno mnie przytulił. Pocałował moje usta namiętnie i szepnął do ucha.
- Już dobrze słońce. Wszystko będzie dobrze - wytarł moje łzy. Zabrał zeszyt Harremu i zaczął czytać. Ze złością rzucił nim w stronę El.
- Jak kurwa mogłaś? Czemu nic nie powiedziałaś? Łatwo ci przyszła ta gra przede mną? - rzucał pytania w zaskoczeniu, ale ona milczała.
- Nie ja mam tego dość! - krzyknęłam i odwróciłam się w stronę El - Jakim prawem mnie oceniasz! - wybuchłam - Co? Myślisz, że jesteś lepsza!? Nie masz prawa nazywać mnie dziwką, a i nie interesuj się moim prywatnym życiem! Nie moja wina, że nie wystarczasz Louisowi i woli mnie. Może czas zaakceptować to, że to ty nie jesteś najważniejsza i są też inni ludzie na tym świecie! - krzyczałam jej w twarz jak nakręcona - No co powiedz coś? Łatwiej komuś obrabiać dupę za plecami niż powiedzieć w twarz co? Widzisz, ja nie mam takich problemów i powiem ci co myślę Wypierdalaj z mojego życia! Raz na zawsze! Oszukiwałaś nas wszystkich. Grałaś miłą, sympatyczną, a okazałaś się dwulicowa i bez serca. Tylko, że tu nie chodzi o moją osobę. Wiesz, co mnie boli najbardziej? - ucichłam i spojrzałam w stronę Lou - To jak zraniłaś właśnie jego! Bo to on będzie teraz płakał, a nie ty! Nienawidzę cię! Ale to pewnie z wzajemnością! - dodałam i trzasnęłam za sobą drzwiami.
     Usiadłam na plaży. Słyszałam krzyki dobiegające z domku, ale miałam już tego dość.
Niby poczułam się lepiej, bo wygarnęłam dosłownie wszystkie myśli brunetce, ale nie byłam tego pewna. Wszystkie moje emocje zamieniły się w morze nieskończonych łez. Nie czułam wtedy kompletnie nic. Może to ja byłam tym koszmarem. Może to ja niszczyłam wszystkim życie. Spojrzałam się na taflę jeziora. Była spokojna i cicha. Tak jak mój płacz..
A może to ja powinnam wszystko ułatwić i odejść...


***
Tak truliście mi tyłek, że dodaje dziś. 
Mam nadzieje, ze wynagrodzicie mi to długaśnymi komentarzami :***

Od razu mówię, że nowy rozdział pojawi się dopiero po weekendzie. 
I w sumie to też za bardzo nie wiem kiedy. Już się tłumaczę. Cholernie was za to przepraszam, ale jutro jadę do babci i bd tylko na telefonie. Jak mi się uda to naskrobie coś w zeszycie.
W niedziele mam komunię siostrzeńca, więc cały dzień pójdzie się jebać.. no ale nie ważne.
Poza tym w tym tygodniu mam masę zaliczeń, sprawdzianów itp, bo nauczyciele chcą się wyrobić przed zakończeniem roku! Teraz im się kurde przypominało.
Dobra nieważne, nie zanudzam was i do zobaczyska przy kolejnym poście :**
Ps. Obiecuję się sprężyć i dodać jak najszybciej :*

23 maja 2013

#18


     Obudziłam się strasznie niewyspana. Namiot był otwarty i jak się okazało Louisa nie było obok mnie. Przetarłam swoje zaspane oczy i wyjrzałam zza materiału odgradzającego mnie od świata. Zobaczyłam, że Tommo siedział na pieńku obok wypalonego paleniska. Jego wzrok był skierowany na jezioro. Po wyrazie twarzy doszłam do wniosku, że nad czymś zawzięcie rozmyśla. Ziewnęłam głęboko i ruszyłam w jego stronę. Usiadłam obok bruneta i przykryłam się skrawkiem jego koca. Było jeszcze wcześnie, bo słońce nie wyszło zza horyzontu. Tommo przywitał się ze mną uśmiechem i zapalił świeże drzewo. Po chwili płomień się zwiększył i poczułam bijące od ogniska ciepło. Louis powrócił na swoje miejsce i objął mnie ramieniem. Pocałował moje czoło.
- Przepraszam Jus - powiedział.
- Nie to ja przepraszam. Zachowałam się jak kompletna idiotka. Nie powinnam mieszać w to wszystko Harrego - spojrzałam w jego oczy, a on uśmiechnął się promiennie.
- Taaa.. Słyszałem od niego, że dobrze całujesz - zaczął się śmiać.
- On też jest niczego sobie - dodałam.
- Sądzę, że są od niego lepsi - powiedział dumnie.
- Przykro mi, ale ja się z nikim takim nie spotkałam. Na razie jest moim numerem jeden - uśmiechnęłam się szeroko.
- Może się to niedługo zmienić - dodał zadziornie.
- Nie rozumiem - powiedziałam zmieszana, a Louis złapał mój podbródek. Spojrzał ponownie w moje oczy.
- Mówiłem ci już, że masz niesamowicie piękne oczy?
- Chyba nie - uśmiechnęłam się - Ale twoje błękitne tęczówki też są cudowne.
- Naprawdę? - zaśmiał się. Patrzyliśmy sobie w oczy z dobre kilka minut. Zapanowała niezręczna cisza. Po raz pierwszy poczułam się tak przy Louisie, zawsze byłam wyluzowana. Pewna cząstka mnie chciała go pocałować, ale coś mówiło mi, że nie mogę tego zrobić. Louis rozwiał moje wątpliwości. Złapał w swoje dłonie delikatnie moją twarz. Spojrzał ponownie w moje oczy. Nasze twarze pomału zaczęły się do siebie przybliżać. Poczułam niesamowite motylki w brzuchu. W pewnej chwili brunet oparł swoje czoło o moje. Czekał na moją reakcję. Zagryzł dolną wargę. Nie wiele myśląc złączyłam nasze usta. Zanurzyłam swoje dłonie w jego brązowych włosach i jeszcze mocniej przysunęłam do siebie. Jego wargi były przyjemnie ciepłe i słodkie. Bałam się, że go wystraszę, ale on odwzajemnił mój gest i mocniej naprał na moje usta. Nasze języki zaczęły toczyć bitwę, w której nie było zwycięscy tylko sama rozkosz. To było niesamowite. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Tommo miał rację, umiał się całować. Robił to nieziemsko. Po jakimś czasie zaczynało brakować nam tchu. Gdy osunęliśmy się od siebie, oboje oblizaliśmy swoje usta. Louis szeroko się do mnie uśmiechnął i przysunął swoje usta do mojego ucha.
- Nareszcie - szepnął - Wiesz ile razy wyobrażałem sobie ten moment? - dodał, a ja delikatnie odwróciłam swoją twarz i musnęłam jego wargi. Przytuliłam go mocno.
- Ty nie wiesz ile razy ja to robiłam - szepnęłam i pokazałam mu rząd swoich zębów. Usłyszeliśmy jakieś przygłuszone śmiechy. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w kierunku domku. Zobaczyłam zadowolone twarze Harrego i Mii. Siedzieli na schodkach i machali w naszym kierunku. Odmachałam im, a oni jak na zawołanie podbiegli do nas. Rzucili się na naszą dwójkę. Mia znalazła się na mnie i leżałyśmy na ziemi. Wybuchnęłyśmy śmiechem. Dziewczyna wstała z mojego ciała i usiadła obok. Po chwili przytulił mnie Loczek.
- No nareszcie moje gołąbeczki - uśmiechnął się szeroko.
- A wy co już wstaliście? - zmienił temat Louis.
- No ja siedziałem w kuchni z Mią i zauważyliśmy ogień. Pomyśleliśmy, że nie śpicie i do was wyjdziemy. Zobaczyliśmy was jednak w namiętnym pocałunku, więc usiedliśmy na schodach i sobie patrzyliśmy - zaczął się śmiać - Jesteście tacy słodcy - zaczął się pieścić.
- Ohh Harry - powiedział słodko Lou i poklepał go po policzku.

     Od jakiejś godziny siedzieliśmy we czwórkę na plaży. Ja budowałam z Louisem zamek z piasku, a Mia i Harry przekomarzali się i grali w łapki. Wyglądali uroczo. Wpadła mi na pomysł podwójna randka, ale postanowiłam pogadać o tym później z Mią. Po chwili zaczęli schodzić się pozostali. Dan razem z Liamem przynieśli nam kanapki na śniadanie i pożegnali się z nami. Chcieli wrócić wcześniej do Londynu i spędzić ostatni dzień sami przed naszym wyjazdem do USA.
Gdy zjedliśmy wszystko Zayn wpadł na wspaniały pomysł.
- Może popływamy rowerami wodnymi? - uśmiechnął się szeroko - Są trzy.
- Pewnie! - krzyknęliśmy równo z Lou. Spojrzeliśmy na siebie uśmiechem.
- Ja nie idę, nie lubię takich atrakcji - powiedziała El.
- No to ja będę z Mią, Jus z Louisem, a Zayn z Pezz - zignorował ją Harry - Niall jak chcesz to usiądziesz u nas na tyłach - zaproponował Loczek.
- Nie, zostanę. Mam nową technikę wędkarską. Muszę ją wypróbować - uśmiechnął się szeroko i zaczął przygotowywać swoją wędkę.
- To super. El zostaniesz z Niallem? - spytał brunetkę Harry.
- Chyba tak, poopalam się i poczytam książkę - odpowiedziała i spojrzała w kierunku Louisa.
- To fajnie wszystko ustalone - powiedział Tommo z uśmiechem. Było mi trochę głupio, bo kompletnie ją olał. Musiał z nią w końcu pogadać.
- To chodź Jus zrobimy jakieś kanapki na drogę - zaproponowała Pezz i ruszyłyśmy do domku. Za nami poszła Mia i we trójkę przygotowałyśmy prowiant. Całe jedzenie zapakowałyśmy w duży, wiklinowy kosz. Oddałyśmy go chłopakom i poszłyśmy się przebrać. Założyłam na siebie swój dwuczęściowy kostium kąpielowy i jeansowe szorty. Znalazłam też w namiocie turkusową koszulę Louisa, więc podwinęłam rękawy i zarzuciłam ją na siebie. Włosy związałam w luźnego koka. Wygrzebałam z bagaży mniejszy plecak i wrzuciłam do niego książkę, aparat i olejek do opalania. Gotowa wyszłam z namiotu i ruszyłam w stronę reszty. Wszyscy pomału zajmowali swoje miejsca w wodnym sprzęcie. Louis spojrzał na mnie i uśmiechnął się na mój widok.
- Ładnie ci w tym kolorze.
- Dziękuje - odwzajemniłam jego uśmiech i wsiadłam do maszyny.
     Gdy wypłynęliśmy na środek jeziora, postanowiliśmy się zatrzymać. Zdjęłam koszulę Tommo z ciała i z jego pomocą wysmarowałam się olejkiem. Potem zabezpieczyłam jego plecy. Harry rzucił w naszą stronę dwie butelki Desperados'a. Zadowolony Louis otworzył jedną i podał w moją stronę. To samo zrobił z drugą i upił łyk napoju. Ja też zamoczyłam swoje usta w alkoholu. Przyjemny smak goryczy rozszedł się po moim podniebieniu. Tommo przysiadł się do mnie na tyłach roweru. Musnął moje wargi z uśmiechem. Moje ręce powędrowały na jego brązowe włosy. Nie wiele myśląc usiadłam okrakiem na jego nogach i ponownie go pocałowałam. Jego wargi miały niesamowity smak. Gdy nasz pocałunek dobiegał końca, brunet zagryzł delikatnie moją wargę uniemożliwiając mi odsunięcie się od niego. Spowodowało to, że pocałował mnie ponownie. Tym razem jeszcze bardziej namiętnie. Rozkoszując się swoim towarzystwem, kompletnie zapomnieliśmy o bożym świecie. Z tego stanu wyrwał nas Loczek z Mią. Pływali oni w wodzie i chlapali nią w naszą stronę. Bez namysłu zdjęłam swoje szorty i wskoczyłam do wody. Tym razem była ona przyjemnie chłodna i nie wywoływała we mnie lęku. Louis puścił mi w powietrzy całusa i także skoczył do wody. 
Podpłynął do mnie i objął moją talię. Uniosłam się delikatnie i zarzuciłam swoje nowi wokół jego ciała. Złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Louis wtulił się mocniej w moje ciało i delikatnie zanurzył nas oboje w wodzie. Nie przerywając pocałunku znaleźliśmy się pod wodą. Gdy zabrakło nam powietrza, ze śmiechem wypłynęliśmy nad taflę wody.
- Pamiętam, że zawsze chciałaś to zrobić - uśmiechnął się.
- Taa - zaczęłam się śmiać.
- No to możesz odhaczyć to ze swojej listy marzeń - cmoknął mnie w nos - ale nigdzie jej nie odkładaj, bo zamierzam spełnić je wszystkie - dodał, a ja nie wiele myśląc pocałowałam go ponownie. Skradłam mu jeszcze kilka buziaków i odpłynęłam do Mii. Zatrzymałam się jednak w połowie drogi, bo dostrzegłam, że przytula się z Harrym. Patrzyłam na nich z uśmiechem. Od tyłu podpłynął do mnie Louis. Przytulił mnie i parł swoją brodę o moje ramię.
- Kocham cię - szepnął. Odwróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Też cię kocham - uśmiechnęłam się, a on szybko mnie pocałował. Złączył delikatnie nasze ręce i cmoknął moją dłoń. Zarzucił mnie bez żadnego wysiłku na swoje plecy. Oplotłam dłońmi jego szyję i popłynęliśmy w stronę wodnego roweru. Tommo pomógł mi wejść na maszynę i po chwili znalazłam się na rozgrzanym plastiku. Schyliłam się do bruneta i cmoknęłam go w czoło. Po chwili podpłynęli do nas Harry i Mia. Blondynka usiadła obok mnie, a chłopaki ruszyli do maszyny Zayna. Zobaczyłam, ze Pezz spała, więc nie budziłyśmy jej. Uśmiechnęłam się do Mii:
- To co jesteście w końcu razem? - spytałam.
- Chyba tak - oblała się rumieńcem.
- Tak się cieszę - przytuliłam ją mocno.
- Teraz obie mamy facetów - odwzajemniła mój uścisk.
- Tak chyba tak - lekko posmutniałam.
- Co jest? - spytała.
- No, bo Louis jeszcze nie zerwał oficjalnie z El - wytłumaczyłam.
- On cię kocha. Zrobi to na pewno.
- Tak tylko kiedy..
- Będzie dobrze - objęła mnie swoim ramieniem.
Spojrzałam w stronę chłopaków. Siedzieli we trójkę na jednej z maszyn i popijali piwo. Rozmawiali o czymś i co jakiś czas zerkali w naszą stronę. Louis zatrzymał swój wzrok dłużej na mojej twarzy. Zauważył chyba mój smutek, bo dostrzegłam w jego ręku telefon. Po chwili usłyszałam dźwięk sygnalizujący nadejście wiadomości. Odblokowałam ekran i przeczytałam treść sms od Lou: 'Co jest słońce?'. Zamyśliłam się chwilę nad odpowiedzią i odpisałam - 'Trochę tęsknie za tobą x' Minutę później Tommo spojrzał na swój telefon i odczytał mojego sms'a. Uśmiechnął się szeroko w moją stronę. Podał Harremu swoją butelkę piwa i wskoczył do wody. Ze śmiechem zrobiłam to samo i sekundę później byłam w wodzie. Płynęliśmy w swoją stronę i gdy dotarliśmy do siebie, złączyliśmy nasze usta. Ponownie objęłam swoimi nogami jego tors, a on trzymał mocno moje plecy. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zaborczy i zarazem namiętny.
Nie mogliśmy się od siebie oderwać. Słyszeliśmy w tle śmiech Loczka, ale już na niego nie reagowaliśmy. Cieszyliśmy się sobą. Nasze języki wirowały w tańcu i wzajemnie wypełniały przestrzeń w naszych ustach. Poczułam się jakbyśmy byli kompletnie sami i otaczała nas z każdej strony woda. To było cudowne. Oboje zatraciliśmy się w pocałunku. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, zwilżyłam językiem swoje wargi i uśmiechnęłam się szeroko. Louis też pokazał mi rząd swoich białych zębów. Zaczęliśmy się śmiać.
- Przepraszam, że psuję taką cudowną chwilę - pocałował mój nos - ale chyba musimy wracać już do domku. Jutro rano jedziemy do Londynu, a wieczorem do USA. Pewnie będziesz się chciała jeszcze spakować.
- No w sumie masz racje - cmoknęłam jego usta - No to chodź.
- Ej, a mam jeszcze pomysł - złapał moją rękę - Może pojedziemy na jakąś godzinę do Doncaster przed wyjazdem? Będziemy w Ameryce z ponad dwa tygodnie, więc chyba trzeba się z nimi spotkać przed odlotem - powiedział.
- Boże to cudowny pomysł - rzuciłam się na niego - To chodź teraz to musimy wracać - wskoczyłam na jego plecy i ze śmiechem podpłynęliśmy do naszego roweru wodnego. Gdy wszyscy byliśmy gotowi, ruszyliśmy w kierunku domku. Pedałując równo, Louis złapał moją dłoń i zaczął bawić się moimi palcami.
- Tommo? - ściszyłam swój głos.
- No co słońce?
- Czy my będziemy się ukrywać? No wiesz przed Eleanor i w ogóle przed rodzicami w Doncaster - spytałam niepewnie.
- Nie Jus. Jak wrócimy to obiecuje ci, że porozmawiam z El i wtedy będziemy już oficjalnie razem. Muszę przecież poprosić też twoją mamę o zgodę - uśmiechnął się, chcąc rozładować lekkie napięcie.
- Taa, przecież ona cię ubóstwia - zaczęłam się śmiać.
- To przecież oczywiste - pocałował mnie.


***
No i mamy #18 rozdzialik.
Nawet mi się podoba, ale chyba trochę przegięłam z tą słodyczą między nimi. Mam nadzieje, ze się nie porzygacie na swoje klawiatury i uda wam się bez problemu skomentować :** hehe xd

Buziaki :***

21 maja 2013

#17


     Dochodziła północ. Siedzieliśmy razem z Louisem w namiocie obok ogniska. Wszyscy poszli już spać, a nam jakoś się do tego nie spieszyło. Patrzyłam się w ciepły i przyjemny płomień paleniska. Co jakiś czas zerkałam też na Louisa. Jego twarz w blasku ogniska była przepiękna. Płomienie podkreślały jego rysy, a oceaniczne tęczówki odbijały blask ognia. Mogłabym patrzeć na ten obrazek w nieskończoność. Louis także na mnie zerkał. Po jakimś czasie lekko się speszyłam i spojrzałam w innym kierunku. Zaczynało się robić chłodno, więc wyciągnęłam swoje dłonie w kierunku ciepła bijącego od ognia. Ogrzałam swoje ręce i ponownie zanurzyłam je w śpiworze. Przyjemna cisza lasu wypełniała moją głowę. Czułam wzrok Louisa na sobie, ale nie odwracałam już swojej twarzy w jego kierunku.
- Jesteś taka piękna - powiedział nagle, a ja oblałam się rumieńcem. Skierowałam swój wzrok na niego.
- Też jesteś niczego sobie - uśmiechnęłam się, a on odwzajemnił mój gest. Przytuliłam się w jego tors i spojrzałam na domek, w którym spała reszta. W pewnej chwili wyszedł z niego Harry. Lekko zaspany podszedł do nas.
- A wy co nie śpicie? - spytał.
- Po co? Jak noc jest taka przyjemna - odpowiedziałam z uśmiechem. Harry przysiadł się do nas i ogrzał się trochę przy ognisku.
- O czym rozmawialiście? - zadał kolejne pytanie.
- Właściwie to nie rozmawialiśmy, napawaliśmy się ciszą i swoim towarzystwem - wyjaśnił Louis.
- Ciekawe czy woda jest ciepła? - Loczek podtrzymywał rozmowę.
- Jak cię to tak ciekawi to sprawdź - powiedziałam sarkastycznie, a on ruszył w kierunku jeziora.
- Harry idioto co ty robisz?! - krzyknął Lou i ruszył za nim. Ja też szybko wstałam i podrożyłam za Tommo. Loczek nie reagował i wkroczył do jeziora. Jednak momentalnie z niego wyleciał.
- O kurwa jaka zimna! - krzyknął, a ja z Louisem wybuchnęliśmy śmiechem. W pewnym momencie Hazza wziął mnie na ręce i ruszył w stronę jeziora.
- Harry puść mnie! - krzyczałam, ale on wrzucił mnie do wody.
Czas jakby stanął w miejscu. Momentalnie poczułam ogarniającą mnie falę zimna. Dreszcze dopadły całe moje ciało. Mimo, że nie byłam daleko od brzegu nie mogłam w żaden sposób utrzymać się nad wodą. Przez ogarniającą mnie panikę, zapomniałam jak się pływa. Co chwila zanurzałam się cała, połykając przy tym hektolitry wody. Moje ciało robiło się coraz cięższe i wszystkie mięśnie zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Przestawałam czuć swoje stopy i dłonie.
- Harry kurwa! Coś ty odjebał?! - słyszałam głos Louisa. W pewnej chwili poczułam czyjeś silne ręce.
- Jus wytrzymaj jeszcze chwilkę, błagam cię.. Nie zamykaj oczu - udało mi się dosłyszeć słowa Louisa. Tak bardzo chciałam go posłuchać, ale moje powieki robiły się coraz cięższe. Zamykałam je na coraz dłuższy okres. Ostatkiem sił wtuliłam się w tors mojego wybawcy. Louis pocałował moje czoło i wybiegł ze mną na brzeg. Położył mnie delikatnie na piasku i spojrzał w moje oczy. Jego lazurowe spojrzenie wypełniło mnie całą. Zobaczyłam w jego oczach strach i przeszywający go niepokój. Poczułam delikatne ciepło. Harry zaczął przykrywać mnie śpiworem i jakimiś kocami.
- Boże Jus tak cię przepraszam - usłyszałam jego szept.
- Harry zrobisz to potem. Zabieram ją do domku. Weź ogarnij tam jakiś pokój i ustaw grzejnik na fula. Musimy ją rozgrzać, bo jest cholernie wyziębiona - powiedział Louis zdecydowanym głosem. Loczek pobiegł szybko w jakimś kierunku. Tommo spojrzał mi ponownie w oczy i wziął mnie na ręce. Pocałował moje czoło swoimi wyziębionymi ustami. Po chwili przekroczyliśmy próg domu. Zauważyłam, że wszyscy domownicy są już na nogach i latali po całym domu. Louis położył mnie delikatnie w jakimś miękkim łóżku. Do pokoju weszła Danielle.
- Wyjdź Lou, przebiorę ją w suche ciuchy - zwróciła się do niego, a on niechętnie opuścił pomieszczenie.
- Boże słoneczko - usłyszałam delikatny głos Dan. Brunetka zdjęła ze mnie mokre ubrania i założyła jakiś suchy i ciepły dres. Przykryła mnie kołdrą. Zgasiła światło i wyszła z pokoju.
Gdy zrobiło mi się przyjemnie ciepło, zwyczajnie zasnęłam z przemęczenia.

    Obudziłam się w ramionach Louisa. Chłopak nie spał i wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego. On pocałował czubek mojego nosa. Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors.
- Dziękuje Louis - szepnęłam.
- Za co? - zdziwił się.
- Za wszystko - spojrzałam ponownie w jego oczy.
- Oj przestań. Wiesz co ja czułem przez te minuty jak prawie cię wczoraj straciłem... - jego głos się załamał - Nie wiem co bym bez ciebie zrobił...
- Tommo, słońce - przytuliłam go mocnej. Podniosłam się delikatnie. Chwyciłam jego twarz swoimi dłońmi i ucałowałam delikatnie czoło. Odsunęłam się i spojrzałam prosto w jego lazurowe tęczówki. Nie wiem czemu, ale pragnęłam w tym momencie go tak zwyczajnie pocałować. Przerwał nam jednak niespodziewany gość.
- Śniadanie na stole - krzyknęła Eleanor za drzwiami. Przez jej głos wróciłam do rzeczywistości. Przypominałam sobie o tym, że Lou ma dziewczynę. O czym ja w ogóle myślałam? Jak mogłam chcieć pocałować mojego przyjaciela. Speszona zeszłam szybko z łóżka i ruszyłam w stronę drzwi. Powstrzymał mnie jednak Tommo, chwytając mnie za nadgarstek.
- Jus co jest? - spytał.
- Ja tak nie mogę Louis.. Ja przecież nie powinnam czuć tej chorej zazdrości, gdy słyszę głos Eleanor w pobliżu - odpowiedziałam, a na jego twarzy pojawił się delikatny zarys uśmiechu.
- Czujesz zazdrość? - jego uśmiech pojawił się na dobre.
- To takie dziwne? - walnęłam go w brzuch.
- Niee Jus.. - usiadł ponownie na łóżko. Pociągnął mnie za rękę i znalazłam się obok niego - Ja też czasem czuje zazdrość... - dodał. Byłam zdziwiona. Louis chyba to dostrzegł i powiedział - Jak widzę cię spędzającą czas z Harrym albo Niallem to coś we mnie pęka. Chcę was rozdzielić i móc cię mocno przytulić, zabrać gdzieś daleko. Gdy byłaś z Zaynem to nawet nie jestem w stanie opisać co wtedy czułem. To nie była jakaś zwykła zazdrość.. Nie wiem jak to nazwać - wytłumaczył.
- Ale przecież.. - chciałam coś powiedzieć, ale się powstrzymałam. Czułam, że mówił prawdę. Lekko zamyślona spojrzałam na swoje nogi. Wydawały mi się w tamtym momencie takie ciekawe. Kompletnie nie wiedziałam co mam zrobić. Louis przerwał moje zakłopotanie chwytając mój podbródek. Spojrzał w moje oczy. Jego lazurowe tęczówki sprawiły, że zeszło ze mnie całe zdenerwowanie. Przerwał nam jednak mój pusty brzuch, który po cichu zaburczał. Tommo zaczął się śmiać. Podniosłam się szybko z łóżka i wyszłam z pokoju. Brunet wypowiedział moje imię, ale ja to zignorowałam. Podążył za mną i po chwili znaleźliśmy się w kuchni. Reszta jadła śniadanie. Louis podszedł i przytulił El. Gdy to robił spojrzał na mnie i pokazał mi język. Odpowiedziałam tym samym i wyszłam z pomieszczenia. Usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon z kieszeni. Zaczęłam przeglądać moje wspólne zdjęcia z Tommo. Dlaczego ja to właściwie robiłam?
Po chwili przysiadł się do mnie Harry. Był strasznie blady i wyglądał jakby miał gule w gardle.
- Co tam Loczek? - przytuliłam go.
- Jus ja cię tak cholernie przepraszam - objął mnie ramieniem i pocałował moje czoło.
- Oj daj spokój, przecież żyje - uśmiechnęłam się.
- Boże nie wiem jak ja ci to wynagrodzę. Jestem kompletnym idiotą - dodał.
- W sumie to mam nawet mały pomysł - uśmiechnęłam się szatańsko - Tylko nie wiem co na to Mia - dodałam, a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- A co ma do tego Mia? Co ci siedzi w tej twojej rudej głowie? - uśmiechnął się.
- Uważasz, że pasuje do Louisa? - spytałam niepewnie.
- Żartujesz sobie. Od początku uważam, że wy musicie być razem. A co? Zaczynasz czuć do niego coś więcej? - spytał.
- Chyba taaak - zaakcentowałam ostatni wyraz.
- To cudownie - przytulił mnie ponownie.
- Jak się tak cieszysz to mi pomóż.
- Ale jak?
- Musze wzbudzić w nim zazdrość, niech wie co czuje jak widzę go z El - wyjaśniłam, a Loczek wybuchł śmiechem.
- Zamierzasz mnie do tego wykorzystać? - spytał.
- Może - uśmiechnęłam się - Przecież całkiem nieźle całujesz - walnęłam go delikatnie w brzuch, a on pokazał mi swoje śnieżno-białe zęby.
- Dobra stoi - złapał moja dłoń na zgodę - ale to będą to tylko czysto przyjacielskie relacje.
- No pewnie, że tak - dodałam i zacisnęłam jego rękę - teraz idę pogadać z Mią.
- No ja myślę, tylko powiedz, ze to twój pomysł. Bo wiesz ja ją nawet lubię - uśmiechnął się.
- Wiem Loczek - posłałam mu całusa w powietrzu i ruszyłam do kuchni po Mię.
- Moja ulubiona blondyneczko - uśmiechnęłam się - możemy pogadać? - spytałam, gdy Mia przeniosła swój wzrok na mnie. Ruszyłam do jej pokoju na górę. Dziewczyna zamknęła za sobą drzwi i usiadła obok mnie na łóżku.
- No to gadaj. Co jest? - spytała.
- Trochę mi głupio - zawahałam się - no dobra nie będę owijać w bawełnę. Wiem, ze lubisz Harrego. On cię tez lubi - uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła mój gest niepewnie - no ale ja go muszę na trochę ci zabrać - dokończyłam.
- Ale, że o co chodzi?
- No bo wiesz, Ja i Lou - spojrzałam na nią, a ona kiwnęła porozumiewawczo głową - muszę wzbudzić w nim zazdrość - dodałam, co sprawiło, że wybuchnęła śmiechem.
- Jak mniemam to Loczek się zgodził żebyś go wykorzystała.
- No - zaczęłam się śmiać.
- Wiesz, że ja też się zgodzę - uśmiechnęła się - chcę żebyście byli razem. Ty i Lou pasujecie do siebie, ale oddaj mi Loczka w miarę szybko - przytuliła mnie.
- Oczywiście - powiedziałam i zaczęłyśmy się śmiać.
Porozmawiałyśmy jeszcze trochę i poopowiadałyśmy sobie stare kawały. Chichrałyśmy się na łóżku. Opowiedziałam też Mii o wyjeździe do USA. Blondynka nie była mocno zazdrosna, dzięki czemu mi ulżyło. Bałam się, że będzie jej głupio czy coś.
- Wiesz tylko wyślij mi jakąś pocztówkę, albo chociaż zdjęcie jakiegoś ciacha na plaży - dodała po jakimś czasie rozmowy.
- Pewnie, że ci wyśle. Może uda mi się złapać obiektywem Harrego w mokrych bokserkach - zaczęłam się śmiać, a ona dołączyła do mnie. Trwając w dobrym humorze, ruszyłyśmy na dół.
    Na dole nikogo już nie było, więc wyszłyśmy na zewnątrz. Wszyscy siedzieli na plaży. Dan i Liam przytulali się na piasku. Niall próbował łowić ryby, ale z małym skutkiem. Pezz i Zayn budowali zamek z piasku, a El i Lou przekomarzali się i opalali na leżakach. Hazza siedział obok nich i wpatrywał się w niebo. Podbiegłam powoli do niego i usiadłam mu na kolanach. Pocałowałam go w nos i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie swoimi rękami i pocałował moją głowę. Spojrzałam ukradkiem na Louisa. Jego mina była nie do opisania, aż kipiał złością. Gdy Harry to dostrzegł, wybuchnął śmiechem. Wziął mnie na ręce i delikatnie położył na swoim leżaku. Zadowolona zamknęłam oczy i czerpałam przyjemność ze wspaniałego słońca.
Po chwili poczułam jak Harry oparł się swoim czołem o moje. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałam zadowolonego Loczka. Pocałował mnie w nos i ponownie oparł swoją głowę o moją. Niewiele myśląc złapałam jego łańcuszek i przysunęłam bardziej do siebie. Złączyliśmy nasze usta w pocałunek. Trwał on z dobre kilka minut. Jak zawsze Harry całował nieziemsko. W porównaniu z Zaynem to było coś zupełnie innego. W trakcie gdy nasze języki toczyły zaciętą walkę, usłyszeliśmy jak Niall głośno gwizdnął na nasz widok. W końcu oderwaliśmy się od siebie.
- A wy co? - zapytał blondyn ze śmiechem.
- Lubimy smak swoich ust - odpowiedział Harry, a ja nie mogłam się powstrzymać i zaczęłam się śmiać. Loczek dołączył do mnie i pocałował kącik moich warg. Wstał z leżaka i ruszył w stronę jeziora. Ja korzystając z okazji spojrzałam na Louisa. Był cały czerwony. Nie powiem, ale trochę zrobiło mi się go szkoda. Hazza w pewnym momencie złapał mnie za rękę i zaciągnął w stronę jeziora.
- Mam nadzieje, że nie chcesz mnie znów tu wrzucić? - spytałam.
- Nie. Już takie głupie pomysły do głowy mi nie przyjdą - uśmiechnął się w moją stronę i ochlapał mnie wodą. Nie byłam mu dłużna i po chwili zaczęliśmy ochlapywać się nawzajem.Gdy byliśmy cali mokrzy, skoczyłam na plecy Loczka. Złapał mnie za moje uda i zaczął ze mną biegać. Machałam swoimi nogami i śmiałam się jak głupia. Nialler niewiele myśląc podbiegł do nas i popchnął delikatnie Harrego. Dzięki blondynowi wylądowaliśmy w jeziorze. Zadowolony Niall cyknął nam zdjęcie swoim Iphonem i wrócił do 'łowienia' ryb. Zaczęłam się podnosić, ale Harry złapał mnie za nogę i ponownie leżałam w wodzie. Udając obrażoną rzuciłam w niego piaskiem i uciekłam. Loczek zaczął mnie gonić, aż wreszcie zamknęłam się od środka w namiocie. Odetchnęłam głęboko.
- O co ci chodzi Jus? - usłyszałam głos Louisa za sobą. Okazało się, że nie byłam sama w moim azylu. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Nie rozumiem - dodałam.
- Chodzi mi o to co wyprawiacie z Harrym... - spuścił swój wzrok.
- A co zazdrosny? - lekko się uśmiechnęłam.
- Dobra nieważne - powiedział i wyszedł. Lekko zdziwiona opadłam na śpiwór i zamknęłam oczy. W sumie to osiągnęłam zamierzony cel. Nie byłam może z tego mega zadowolona, ale kurde niech poczuje się tak jak ja. W trakcie moich rozmyślań usłyszałam rozmowę Loczka i Lou:
- Co ty odwalasz? - spytał Tommo.
- Kurde Louis ty naprawdę nie widzisz co się dzieje. Ona cię kurwa kocha - krzyknął.
- Taaa.. I całuje się z tobą?
- Daj spokój stary. Ona chce wzbudzić w tobie zazdrość. Chciała żebym jej pomógł, bo chodziło jej o to żebyś się poczuł jak ona. Myślisz, ze to w porządku jak ty tulisz się do Eleanor, a potem mówisz jej, że nie możesz bez niej żyć. Kurde Louis może raczył byś jej dać w końcu jakiś znak, czy coś. Skąd dziewczyna ma wiedzieć co ty do niej czujesz? - wyjaśnił mu Loczek. Niestety nie słyszałam odpowiedzi Louisa, bo odeszli za daleko. Na początku poczułam złość, bo Harry wszystko wygadał, ale z drugiej strony to nawet dobrze. Nie umiem okłamywać Louisa, więc pewnie sama niedługo bym się wygadała. Leżałam z dobre kilka godzin ze słuchawkami w uszach. Oczy miałam zamknięte. W pewnym monecie poczułam, że ktoś położył się obok mnie. Sekundę później do moich nozdrzy dotarł zapach perfum Louisa wymieszanych z alkoholem. Tommo pocałował delikatnie mój policzek i przykrył mnie śpiworem. Ponownie położył się obok mnie i objął moje ciało swoją ręką. Usnął dość szybko, bo słyszałam przez słuchawki jego donośne chrapanie. Nie wiem kiedy, ale mino hałasu zasnęłam.


***
No to mamy #17 rozdział :-)
Mam nadzieje, że się wam spodoba i zostawicie jakieś komentarze :**
Dzięki za wszystkie miłe słowa tu i na twitterze :* Jesteście cudowni :* To dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania :-)
Kolejny rozdział najprawdopodobniej w weekend :D

18 maja 2013

#16


    Od jakiejś godziny opuściliśmy już Londyn na dobre. Jechaliśmy leśną drogą. Nasz GPS twierdził, że za jakieś piętnaście minut mieliśmy być na miejscu. Jak się okazało urządzenie miało racje i naszym oczom ukazał się cudowny, drewniany domek. Stał on niedaleko plaży, która prowadziła do niewielkiego jeziorka. Budynek był delikatnie skryty w koronach drzew. Zachwycona wyszłam z samochodu. Nikogo jeszcze nie było. Byliśmy pierwsi. Podbiegłam do jeziora. Zdjęłam swoje trampki i zamoczyłam nogi. Woda była przyjemnie chłodna. Po chwili reszta stała obok mnie. Louis też zdjął swoje buty i ustał w wodzie. Zaczęliśmy się wszyscy ochlapywać. Gdy byliśmy cali mokszy, Harry ruszył do domku. Mia podążyła za nim i zaczęła pomagać mu w wyciąganiu bagaży. Tommo objął mnie ramieniem. Pod wpływem jego dotyku, zeszło ze mnie całe wcześniejsze zdenerwowanie.
- Wiesz, że będziesz ze mną spała w namiocie? - zaczął się śmiać.
- Co? - zdziwiłam się.
- No bo wiesz... Ten domek nas wszystkich nie pomieści, a El nie lubi spać na dworze. Byłem pewny, że ty będziesz za - wyjaśnił.
- Pewnie, ale będziesz mnie bronił przed wilkami? - zaczęłam się śmiać.
- Oczywiście - pocałował moją głowę.
- A co na to El? - spytałam niepewnie.
- Oj daj spokój Jus, mam prawo spać w namiocie z kim chcę - lekko się zdenerwował, ale przytuliłam mocno jego ciało. To delikatnie go uspokoiło i ruszyliśmy pomóc Hazzie i Mii.
Po jakiś trzydziestu minutach przyjechała reszta. Byli tak samo zachwyceni okolicą jak nasza czwórka. Razem z Louisem postanowiliśmy od razu rozstawić namiot. Nie chciałam później tego robić sama jak Tommo się upije.
      Gdy wszystko było gotowe i każdy rozpakowany, zaczęliśmy przygotowywać jedzenie. Razem z Niallem rozpaliliśmy wielkie ognisko i przygotowaliśmy wokół niego pieńki do siedzenia. Harry zebrał kilka kijków na kiełbaski i zadowolony zaczął każdemu rozdawać. Jak otrzymałam swój patyk, nadziałam na niego kiełbaskę i zaczęłam ją piec. Niestety nie byłam w tym dobra. Moja kiełbasa była cała czarna i jak się okazało zimna w środku. Zrezygnowana podeszłam do Louisa, usiadałam mu na kolanach i zabrałam mu jego bułkę z upieczoną kiełbaską.
- Ej! - krzyknął.
- No co jestem głodna - posmutniałam.
- Dobra wcinaj - zaczął się śmiać i objął mnie ramieniem. Drugą ręką trzymał swój kijek z inną kiełbasą i ją opiekał. Niall przysiadł obok nas z gitarą i zaczął brzdąkać pierwsze akordy kawałka 'I'm Yours'. Wszyscy dołączyliśmy do blondyna i zaczęliśmy śpiewać razem. Pod wpływem procentów każdy stał się bardziej odważny i nawet ja, Dan i El wyłyśmy wszystkie dźwięki.
Gdy skończyliśmy kolejną piosenkę, Harry wpadł na pomysł gry w piłkę. Perrie i El nie przepadały za tym sportem, więc postanowiły pełnić rolę sędziów. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Ja byłam z Louisem, Harrym i Mią. Przeciwko nam byli: Danielle, Liam, Niall i Zayn. Zabawa była przednia. Biegałam po całym boisku i razem z Mią pomagaliśmy Tommo zbierać golę. Loczek jak zawsze stał na bramce i zawzięcie jej bronił. Po półgodzinie wynik był remisowy. Zmęczona biegłam w kierunku bramki przeciwnika. Louis krzyknął w moją stronę i podał mi gałę. Kopnęłam ją mocno w kierunku bramki Zayna. Podkręcona piłka sprawiła Mulatowi problemy i wleciała do siatki. Pod wpływem radości podbiegłam do Louisa i mocno się w niego wtuliłam. On wziął mnie na ręce i zaczął ze mną biegać wokół boiska. Harry nie wytrzymał i śmiał się z nas głośno. W pewnej chwili Louis stracił równowagę i runęliśmy na ziemię. Wylądowałam na brunecie. Usiadłam na jego brzuchu i zaczęłam się otrzepywać.
- Możesz ze mnie zejść? - zaczął mnie gilgotać.
- No nie wiem - zaczęłam się śmiać - musisz mnie ładnie poprosić - dodałam. Tommo zrobił słodką minę i popatrzył prosto w moje oczy. Jak zawsze zatonęłam w ich głębi. Byłam słaba i mu uległam. Wstałam delikatnie i podałam mu rękę aby zrobił to samo. Gdy oboje staliśmy już na nogach, wróciliśmy do gry. Zayn chyba chciał się zemścić, bo jego miejsce na bramce zajął Liam. Zamiast jej jednak bronić rozmawiał i przytulał się z Danielle.
Niall, w pewnym momencie, podał piłkę do Zayna a ten kopnął ją w stronę Harrego. Loczek ze śmiechem przepuścił ją w światło bramki. Zamiast się wkurzać, zaczęłam się śmiać z tego debila. Rzuciłam się na niego i razem z Lou zaczęliśmy go gilgotać w ramach 'kary'. Ostatkiem sił zaczął nas błagać, aż w końcu ulegliśmy. Jako, że wynik był remisowy postanowiliśmy zakończyć nasz mecz. Zadowoleni ponownie usiedliśmy wokół ogniska. Coś jednak nie dawało mi spokoju. Upiłam łyk chłodnego Desperados'a. Alkohol rozszedł się swoją goryczą po moim podniebieniu. Czułam potrzebę rozmowy. Nie wiem czemu, ale chciałam pogadać z Zaynem. Spojrzałam się na Mulata. Chyba wiedział o czym myślę, bo kiwnął głową w stronę jeziora. Oboje wstaliśmy i ruszyliśmy na plażę. Usiedliśmy obok siebie dotykając się delikatnie ciałami. Mimo głośnych rozmów reszty, zaczęłam odczuwać lekki spokój. Spojrzałam delikatnie na Zayna, a on się do mnie uśmiechnął.
- To o czym chciałaś pogadać Jus? - spytał, a ja spuściłam wzrok.
- Cały czas mam w głowie twoje słowa.. Wiesz na temat mnie i Lou... - powiedziałam szeptem.
- No tak. Mogłem się domyśleć - uśmiechnął się - Pewnie nie będę pierwszą osobą, która ci to powie - zaczął - ale między wami jest coś wyjątkowego. Uwierz mi.
- To mój najlepszy przyjaciel.
- Wiem Jus, ale musisz przyznać, że traktujesz go inaczej niż na przykład Harrego czy Nialla - stwierdził, a ja się zamyśliłam.
- Coś w tym chyba jest. Nie wyobrażam sobie bez niego życia - powiedziałam.
- No właśnie. On zapewne bez ciebie też - chwilę się zastanowił - Spójrz na mnie i Pezz. My też byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Znamy się od podstawówki i wiemy o sobie znacznie więcej niż nasi rodzice. Nie mogłem wytrzymać bez niej sekundy mojego życia. To niesamowite, ale ona nadaje jemu sens. Nie chciałem być wobec ciebie nie w porządku i ciągnąć dalej nasz dość krótki, ale wspaniały związek - uśmiechnął się lekko - Być z kimś innym, a myśleć ciągle o niej. To przecież nie ma sensu. W końcu to zrozumiałem. Porozmawialiśmy szczerze i postanowiliśmy spróbować. Na razie jest cudownie - uśmiechnął się szeroko.
- No niby tak, ale.. - zawahałam się - Louis ma Eleanor, którą kocha - lekko posmutniałam - Boję się też chyba zniszczyć tę naszą, jak ty to nazywasz 'relacje' - dodałam.
- Wiem Jus, ale El to nie jest przeszkoda nie do pokonania. Pamiętaj - uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Zaczęłam zastanawiać się nad jego słowami. Nigdy nie przypuszczałam, że będę zazdrosna obecnością Eleanor, ale właśnie to teraz czułam. Zwykłą, niepohamowaną zazdrość. Czułam się z tym cholernie głupio i źle. Z uczuciami jednak ciężko jest walczyć, a ja wiedziałam, że polegnę w tej bitwie. Podziękowałam Zaynowi za rozmowę i przytuliłam się do niego. Nie myślałam, że będę go prosić o rady, ale ta wymiana zdań trochę mi pomogła. Oboje wstaliśmy i wróciliśmy do reszty. Gdy tak siedziałam, czułam się nieobecna. Moje wszystkie myśli były kompletnie gdzie indziej. Podniosłam się delikatnie i weszłam do namiotu. Wyciągnęłam dużą bluzę Louisa i założyłam na siebie. Wzięłam słuchawki i ruszyłam w nieznanym mi kierunku. Włączyłam ulubioną playlistę na swoim telefonie i po mojej głowie rozeszły się pierwsze dźwięki.  Szłam powolnym krokiem, uważając na leżące gałęzie. Po jakiś dwudziestu minutach drogi, nie do końca wiedziałam gdzie jestem, ale nie przerywałam wędrówki. Moim oczom ukazała się wspaniała polana. Znajdowała się dokładnie w środku lasu. Żadnych drzew, tylko lekko wysoka trawa i mnóstwo kwiatów.
Usiadłam na środku łąki i położyłam się na ziemi. Przymknęłam swoje powieki i wyjęłam z uszu słuchawki. Wsłuchałam się w 'muzykę' otoczenia. Dźwięki natury ukoiły moje nerwy. Ponownie usiadłam i zaczęłam wpatrywać się w zachodzące słońce. Nigdy nie myślałam o Louisie jako swoim chłopaku. Zawsze był dla mnie starszym bratem. Kochałam go. Wiedział o mnie wszystko, więcej niż moja mama. Właśnie mama. Wyjęłam swój telefon z kieszeni i wybrałam odpowiedni numer.
- Cześć córciu - usłyszałam jej głos.
- Hej mamuś - przywitałam się.
- Co jest słońce? Słysze, że masz problem - jak on mnie znała.
- Chodzi mi o Louisa... - zaczęłam.
- No tak... Wiedziałam, że kiedyś do tego dojdzie. Pewnie kompletnie nie wiesz co do niego czujesz. Czy jest tylko bratem i przyjacielem, czy już kimś więcej? - spytała.
- Trafiłaś w sedno - powiedziałam - Nie wyobrażam sobie bez niego życia. Dziś poczułam też dziwną zazdrość w stronę El. To jest mi obce mamo. On zawsze był moim przyjacielem, bratem i oparciem. Na zawsze razem - uśmiechnęłam się lekko.
- Och słońce, ja to doskonale wiem. Musisz posłuchać głosu swojego serca. Tutaj nikt ci nie pomoże. Tu tylko ty możesz zdecydować - powiedziała - Pomyśl co czujesz..
- Dobrze.. Dzięki mamuś - powiedziałam i się rozłączyłam. Ta krótka rozmowa wywołała w mojej głowie kolejne myśli. Jak ja mam się kierować emocjami i sercem? Moje wszystkie emocje były kompletnie skrajne i różne. Głowa buzowała mi od tych wszystkich myśli. Czułam się jak na jakimś zakręcie bez drogowskazu czy mapy. Przede wszystkim jednak cholernie się bałam. Tylko czego? Odrzucenia? Tego już nie byłam pewna.
     Z moich rozmyślań wyrwały mnie krzyki Louisa i Harrego.
- Justine! Gdzie ty jesteś? - krzyczał Tommo.
- Jus do cholery! Pokaż się! - darł się Hazza.
- Tu jestem debile! - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam. Moim oczom ukazały się dwie znajome sylwetki. Louis podbiegł do mnie szybko i rzucił się na mnie. Pod wpływem jego ciężaru, przewróciłam się i leżałam na ziemi.
- Tommo zejdź ze mnie!
- Co ty tu robisz? - spytał i usiadł obok. Po chwili podszedł do nas Loczek.
- To ja pójdę do reszty i powiem, że się znalazłaś - powiedział i puścił w moją stronę oko - Pewnie chcecie pogadać - dodał i wrócił w stronę lasu. Spojrzałam się na Louisa. Po jego minie widać było, że czeka na odpowiedź.
- No bo ja chciałam chwilę odetchnąć. Wszystko sobie przemyśleć - powiedziałam. Skierował swoje tęczówki prosto w moje oczy. Szukał w nich jakiejś innej odpowiedzi.
- Louis ja po prostu... się zagubiłam. Nie wiem już co mam myśleć o sobie, tobie.. o nas... - ucichłam, a on wciąż patrzył prosto w moje oczy. Spuściłam swój wzrok i mocno wtuliłam się w jego tors. On bez żadnego zawahania objął mnie i przytulił moje ciało. Poczułam bijące od niego ciepło i wsłuchiwałam się w bicie jego serca. Tętno miał lekko przyśpieszone. Pogłaskałam go delikatnie po plecach, a on bawił się moimi włosami.
- Jus.. - zaczął - Ja też mam czasem takie zawahania.. Czasem myślę, że kocham Eleanor, a czasem mam po prostu wrażenie, że oszukuję ją i samego siebie - odsunął się ode mnie i znów spojrzał w moje oczy, jakby chciał żebym mu uwierzyła - Wiesz co mnie boli najbardziej..? To, że wiem, że nie ułożę sobie z nikim życia, bo zawsze będziesz obok.. - jego głos się załamał, a z moich oczu popłynęły łzy - Nie Jus to nie tak. Kurwa. Nie to miałem na myśli - zaczął ocierać moje łzy - Chodzi mi o to, że ja nie potrafię żyć bez ciebie ani sekundy. Nie wyobrażam sobie tego, że ty kiedyś zamieszkasz gdzieś indziej i będziesz miała.. na przykład: męża... Może to samolubne, ale ja po prostu chce mieć cię zawsze przy sobie - powiedział - Na zawsze razem. Pamiętasz? - uśmiechnął się lekko, a ja odwzajemniłam jego gest.
- Oczywiście, że pamiętam - dodałam i przytuliłam go ponownie. Naszą wymianę myśli przerwał Loczek:
- Chodźcie już, bo tamci zaraz wpadną w szał! - krzyknął.
Louis podniósł się z ziemi i podał mi swoją dłoń. Podciągnął mnie delikatnie i wstałam.Trzymając się za ręce, ruszyliśmy w stronę Loczka.
Harry z bananem na twarzy szturchnął Louisa łokciem, a Tommo oczywiście musiał mu oddać. Zaczęli się nawzajem tłuc. Po jakimś czasie w końcu przybili sobie piątkę i doszło do rozejmu. Zadowoleni zaczęli się chichrać i mogliśmy kontynuować nasz powrót. Pod koniec drogi Louis szepnął do mnie:
- Nie myśl, że ja skończyłem. Wrócimy do tej rozmowy - uśmiechnął się.
- Wiem Lou - powiedziałam w momencie gdy już doszliśmy do celu.


***
No to wracam z 16 rozdziałem :D Jestem z niego w miarę zadowolona, więc mam nadzieje, ze wam też się spodoba :-)
Czekam na długie komentarze i do zobaczenia przy następnej notce :** 

PS. Dziękuje za wszystkie miłe słowa pod poprzednimi notkami :**

15 maja 2013

#15


      Czułam ogromny ból głowy. Jakby ktoś przywalił mi cegłą i co jakiś czas uderzał ponownie. Podniebienie paliło mnie swoją suchością, a język przypominał wiór. Otworzyłam swoje, ciężkie powieki. Promienie słońca raziły moje tęczówki. Gdy oczy przyzwyczaiły się do światła, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jak się okazało byłam w swoim pokoju i leżałam wtulona w tors Harrego. Loczek przyjemnie drzemał, a ja próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć ze wczorajszego dnia. Mimo prób kompletnie nic nie powracało do mojej pamięci. Czułam ogromną pustkę. Moje wspomnienia sięgały tylko do momentu, gdy siedziałam z Danielle w jej pokoju i piłyśmy szampana. Ciekawiło mnie co z Louisem i Eleanor. Liczyłam, ze się dogadali i będzie dobrze. Czułam, ze z El nie bd już miała takich kontaktów jak przed wczorajszą sytuacją. Sama już nie wiedziałam co mam myśleć. Zawsze twierdziłam, ze się dogadujemy i ona nic do mnie nie miała. Postanowiłam jednak spróbować dla dobra Lou. Prędzej czy później musiałyśmy ze sobą porozmawiać.
Gdy tak leżałam, doszłam do wniosku, że nieźle przeholowałam. Urwany film i męczący kac był moją karą. Miałam jednak nadzieje, że nie zrobiłam nic głupiego.
Moje przemyślenia przerwał zaspany głos Harrego.
- Cześć Jus, jak głowa? - spytał.
- Boli - jęknęłam, a on zaczął się śmiać. Szturchnęłam go lekko łokciem.
- No co? - uśmiechnął się - Trzeba było tyle nie pić. Jak mniemam to nic nie pamiętasz? - zaczął się znów śmiać, a ja spojrzałam na niego z pode łba - Tak myślałem - dodał.
- No to może raczysz mi powiedzieć co ja robiłam? - powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Oczywiście słoneczko. Po za całowaniem moich smakowitych ust i gadaniem głupot to nic nadzwyczajnego nie robiłaś. Jesteś taka zabawna jak procenty zawładną twoim ciałem
- To dobrze. Mam nadzieję, ze nie wziąłeś za mocno do siebie moich miłosnych wyznań - uśmiechnęłam się - A o czym właściwie gadaliśmy?
- Nie ważne. Choć - zaciągnął mnie za ręce z łóżka - idziemy zrobić coś do jedzenia.
- I picia - dodałam i ruszyłam za nim.

     W kuchni siedziała Danielle z butelką wody w ręku. Hazza zaczął się śmiać, a ja podeszłam do brunetki. Pocałowałam ją w policzek na przywitanie i sięgnęłam po napój dla siebie. Jednym duszkiem upiłam trzy czwarte zawartości. Poczułam ulgę. Woda była wspaniałym lekarstwem na okropną suchość w gardle.
- To co jemy? - spytał Hazza.
- Hmm.. Mam ochotę na tosty - powiedziałam i z pytającym wzrokiem spojrzałam na resztę. Dwójka kiwnęła głowami na zgodzę, więc zaczęłam wyciągać składniki z szafki. Harry przygotował toster, a Dan pomogła mi z ogarnięciem i zrobieniem jedzenia. Po jakiś dwudziestu minutach wszystko było gotowe i usiedliśmy do posiłku. Niedługo potem do kuchni wkroczyła Eleanor i zapadła grobowa cisza. Na szczęście przerwała ją Danielle:
- Jak nastrój? - skierowała pytanie do Eleanor.
- Chujowo - powiedziała i upiła łyk wody - a u was?
- Kac - odpowiedziałyśmy równo z Dań, a Loczek wybuchnął śmiechem.
- A gdzie Lou? - spytał, gdy opanował swój napad radości.
- Śpi u mnie w pokoju - odpowiedziała.
Te słowa trochę mnie uspokoiły, ale dalej nie byłam pewna jak się czuł Tommo. Widząc nastrój Eleanor, wszystkiego się można było spodziewać.
Wstałam od stołu. Wzięłam swój pusty talerz i nałożyłam kilka tostów. Nalałam do szklanki wody i z całym zestawem ruszyłam w stronę pokoju Eleanor. Weszłam po cichu do pomieszczenia i zamknęłam za sobą drzwi. Śniadanie postawiłam na nocnej szafce przy łóżku i delikatnie usiadłam obok Louisa.
- Cześć słoneczko - przywitał się ze mną - dziękuję za jedzonko - dodał i chwycił jednego z tostów w rękę.
Napił się wody i zaczął jeść.
- Jak się spało? - spytał z pełną buzia.
- Mam kaca - posmutniałam -  i wszystko mnie boli - dodałam, a on zaczął się śmiać. Doskonale wiedział jak to jest mieć kaca. Dobrze, ze miał chociaż dobry humor.
- A tobie? - spytałam.
- Nie najgorzej - uśmiechnął się. Dostrzegł jednak, ze nie jestem usatysfakcjonowana jego odpowiedzią i dodał:
- Nie martw się Jus, wyjaśniłem sobie wszystko z Eleanor i na razie jest ok. Tak przynajmniej myślę - wyjaśnił. Uśmiechnęłam się do niego i mocno przytuliłam. Odwzajemnił mój gest.
- To dobrze, bo ja długo bez ciebie nie wytrzymam - powiedziałam, dalej się do niego tuląc.
- Ja bez ciebie też skarbie - przytulił mnie jeszcze mocniej
- Dobra ja idę się myć, a ty wcinaj - uwolniłam się z jego ramion - a i jak coś to wszyscy są na dole w kuchni - dodałam i wyszłam z pokoju.

     Po prawie godzinnym prysznicu, poczułam się o wiele lepiej. Założyłam na siebie mniej szykowny ubiór, a dokładniej lekko za dużą koszulkę z logiem Nirvany i jeansowe szorty. Włosy zebrałam w niesfornego koka na czubku głowy i opuściłam łazienkę. Opadłam na łóżko i zamknęłam oczy. Próbowałam zebrać swoje myśli. Wszystko wydawało się takie nierealne. Stany na wyciągnięcie ręki i do tego wszystkiego jechałam ze swoim najlepszym przyjacielem. Nie chciałam wyobrażać sobie co będziemy robić, bo nie lubiłam rozczarowań. Do tego wszystkiego kochałam niespodzianki. Wiedziałam, że Louis zaplanuje cudowny wyjazd. Otworzyłam swoje oczy i ujrzałam uśmiechniętego Loczka nad sobą.
- Hejo! Co robisz? - spytał i położył się obok mnie.
- Myślę. Normalni ludzie czasem tak robią - powiedziałam.
- No oczywiście, dlatego jestem zaskoczony, że ty to robisz - odgryzł się, a ja szturchnęłam go łokciem.
- Jakie plany na dziś? - spytałam.
- No właśnie. Co byś powiedziała żeby pojechać na ten weekend na jakiś domek? Tak wiesz wszyscy. Całą paczką. Chłopaki spędzą jeszcze chwilę z dziewczynami przed wyjazdem do USA. Zrobilibyśmy jakieś ognisko i popili w plenerze - uśmiechnął się.
- To super pomysł - przytuliłam go - a co na to reszta? - spytałam.
- Gadałem na razie tylko z Louisem i on oczywiście jak zawsze jest za. Poszedł pogadać z resztą. Mam też nadzieje, że zaprosisz Mię - uśmiechnął się.
- Pewnie, że tak. Zaraz do niej zadzwonię - chwyciłam swój telefon.
- To super pozdrów ją, a ja spadam do reszty. Jak skończysz to przyjdź do nas - pocałował mój policzek i wyszedł. Znalazłam numer blondynki w kontaktach i wykonałam połączenie.
- Hej Jus - usłyszałam głos mojej koleżanki w słuchawce.
- No cześć. Na wstępie to masz pozdrowienia od Loczka - zaczęłam się śmiać - A teraz do sedna. Masz plany na ten weekend? - spytałam.
- Dzięki też go pozdrów. Nie mam, a co wy znowu kombinujecie? - wybuchnęła śmiechem.
- To super! Jedziesz z nami na domek? Będzie ognisko i w ogóle - zachęciłam ją.
- O boże naprawdę? Pewnie, że jadę. Już nie mogę się doczekać. Dzięki za zaproszenie - powiedziała radosna.
- Oj przestań. Nie wiem o której jeszcze dokładnie będziemy jechać, więc się spakuj i bądź gotowa na mój telefon albo smsa.
- Nie ma sprawy. Do zobaczenia - powiedziała i się rozłączyłyśmy. Włożyłam swój telefon do kieszeni szortów i ruszyłam do reszty. W domu już nikogo nie było, więc przekroczyłam próg drzwi i zamknęłam je na klucz. Odwróciłam się w stronę kompleksu. Wszyscy siedzieli na dworze przed domem Loczka i Lou. Przebiegłam przez ulicę i podeszłam do paczki.
- I co Mia może? - spytał się Harry.
- Jasne, już się pakuje - uśmiechnęłam się - a i też cię pozdrawia - dodałam.
- To super. Napisz jej, że jedziemy za jakieś dwie godziny - dodał Lou. Naskrobałam szybkiego sms'a i usiadłam obok blondyna na schodach. Wszyscy dyskutowaliśmy o szczegółach wyjazdu. Jak się okazało chłopaki zarezerwowali już domek nad jeziorem. Planowali wielkie ognisko z kiełbaskami i śpiewanie przy gitarze. Oczywiście nie mogło na ich liście zabraknąć pica i grania w piłkę. Do tego doszła kąpiel w jeziorze. Razem z dziewczynami doszłyśmy do wniosku, żeby zostać tam ze dwie noce, a wrócić dopiero w poniedziałek rano. Chłopaki przyjęli naszą propozycję z aprobatą. Gdy ustaliliśmy wszystko, każdy ruszył do siebie żeby się spakować.

     Po jakiejś godzinie moja walizka była spakowana. Zadowolona, że wszystko zabrałam, opuściłam swój pokój i zamknęłam za sobą drzwi. Danielle też właśnie wychodziła od siebie. Uśmiechnęłyśmy się i ruszyłyśmy na dół po schodach. Wyszłam przed dom. Na schodach z uśmiechem czekał Harry.
- Daj zaniosę twoją walizkę - powiedział i zabrał mój bagaż.
- Harry, a weźmiesz jeszcze to? - oboje usłyszeliśmy głos Dan.
- Pewnie - odpowiedział i ruszył z walizkami do samochodu.
Chwilę patrzyłam na chłopaków, którzy pakowali wszystko do kilku aut. El zamknęła dom na klucz i we trzy ruszyłyśmy w stronę Perrie. Rozmawiałyśmy z dobre dziesięć minut. Czułam się trochę dziwnie. Eleanor zachowywała się jakby nic się nie stało, ale ja tak nie potrafiłam. Musiałam z nią w końcu normalnie porozmawiać.
- El możemy pogadać? - spytałam.
- Skoro to konieczne - powiedziała i odeszła kawałek od reszty. Podreptałam za nią i stanęłyśmy na przeciwko siebie.
- Jest mi strasznie ciężko wyobrazić sobie co czujesz - zaczęłam - ale ja nie potrafię żyć bez Louisa.
- Wiem to Jus, ale naprawdę nie wiesz jak to jest. On zamiast przyjść do mnie, idzie się spotkać z tobą. Poza tym rozmawia z tobą o wszystkim, a ja czuję się jakby coś przede mną ukrywał. Rozumiem, że się przyjaźnicie, ale musisz też zrozumieć mnie - wytłumaczyła.
- Wiem El, jest mi cholernie głupio.. - posmutniałam, ale naszą rozmowę przerwał główny zainteresowany.
- Co jest dziewczyny? - spytał Tommo.
- Nic rozmawiamy - powiedziała El - Chyba możemy?
- Pewnie, że tak. Nie kłuć cię El - przytulił ją, a we mnie coś pękło. Poczułam jakby był po jej stronie. Odeszłam od nich i wróciłam do Dan i Pezz. Z ledwością powstrzymywałam łzy. Niall poinformował nas, że wszystko gotowe, więc wsiedliśmy do samochodów. Ja jechałam z Harrym i Lou. Tommo odpalił samochód i pojechaliśmy jeszcze po Mię. Gdy blondynka wyszła z akademika, Harry od razu poleciał do niej i pomógł jej z bagażem. Szybko przesiadłam się na miejsce Harrego z przodu samochodu. Nienawidziłam siedzieć z tyłu. Hazza lekko się wkurzył, ale Louis stwierdził, że woli rozmawiać ze mną i wybuchł śmiechem. Loczek udawał obrażonego i usiadł na tylnym siedzeniu. Smutek jednak szybko zniknął z jego twarzy, bo Mia od razu zaczęła z nim o czymś dyskutować. Standardowo włączyłam radio. Przyjemne dźwięki wypełniły moje uszy. Louis uśmiechnął się do mnie, ale ja odwróciłam głowę w stronę okna.
- No to ruszamy - powiedział lekko zmieszany i odjechaliśmy z przed budynku.


***
Przepraszam was, ten rozdział jest nijaki. To wszystko przez to, że musiałam skończyć w takim głupim momencie, ale chcę wam opisać cały wyjazd już w nowym rozdziale. Nie chciałam tego dzielić :-)
 Mam nadzieje, ze mino mojego niezadowolenia, choć trochę wam się spodoba i skomentujecie :D
Postaram się żeby kolejny rozdział wam to wynagrodził, bo będzie się działo :D Tak myślę :P
Do zobaczenia przy nowej notce :**