28 czerwca 2013

#28

    
     Obudziły mnie jasne promienie słońca wpadające przez okno. Leżałam w objęciach Louisa. Spojrzałam na jego piękną twarz. Spał spokojnie, zmęczony wczorajszymi wydarzeniami. Delikatnie gładziłam jego stopy swoimi. Mimo wczorajszej rozmowy z lekarzem, odczuwałam radość. Wiedziałam, że mam wsparcie u Tommo. Kochałam go, a on mnie. Co mi więcej potrzeba?
Bałam się jednak rozmowy z mamą. Wiedziałam, że będzie mi tłumaczyć, że mam się leczyć i walczyć. Ale ja nie chciałam. Gdy pomyślę o babci, to w moim oczach pojawiają się łzy. Widziałam jak się męczyła. Chciała być z nami i walczyła o każdą minutę swojego życia. Tylko jakim kosztem. Dwie trzecie czasu spędziła w szpitalu. Wyczerpana nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Pamiętam do dziś jak siedziałam z nią ostatniego dnia, tuż przed śmiercią...

~ * ~
     Usiadłam przy jej szpitalnym łóżku i od razu złapałam jej dłoń. Trzymałyśmy się tak, jak byśmy chciały na zawsze czuć swój dotyk. Kochałam ją. Mimo zmęczenia z jej ust nie schodził uśmiech. Spojrzałyśmy sobie prosto w oczy. W całym pomieszczeniu była cisza, ale nam to nie przeszkadzało. Chciałyśmy spędzić z sobą możliwie najwięcej czasu. W pewnym momencie babcia mocniej ścisnęła moją dłoń.
- Wnusiu.. - zaczęła, co spowodowało, że mój wzrok poświęcił jej uwagę - Kocham cię nie zapomnij o tym - dodała.
- Babciu też cię kocham - podniosłam się i przytuliłam się do jej chudego ciała.
- Przepraszam cię za wszystko - powiedziała, a ja nie kryłam swoje zdziwienia - Powinnam zmusić swojego syna, żeby był dla ciebie prawdziwym ojcem. Niestety masz po nim tylko zapis w akcie urodzenia. Nawet nazwisko zmieniłaś na matki. Ale nie dziwię ci się. Nie udało mi się zmienić tego zagorzałego uparciucha- zaczęła płakać.
- Babciu nie płacz - otarłam jej łzę z policzka - To nie twoja wina, że ten... że on mnie zostawił. Cieszę się, że ty mnie zrozumiałaś i nie odsunęłaś się ode mnie - pocieszyłam ją.
- Oj Justine, nigdy bym cię nie zostawiła... Co ja mówię? Za chwilę cię zostawię. Po co ja walczyłam? Wszystko na nic - ponownie jej oczy zaszkliły się słonymi łzami - To mój czas. Nadszedł koniec. Teraz jest twoja chwila kochanie. Musisz żyć pełnią życia. Cieszyć się każdą minutą. Nie zmarnuj nigdy czasu. Każdy z nas ma go za mało. Przepraszam cię, mogłam zostawić to wszystko w cholerę i siedzieć w domu. Patrzyć jak się rozwijasz. Niestety wybrałam złą drogę. Dobrze, że twoja matka jest zawsze przy tobie. To wspaniała kobieta i powiedz jej, że ją przepraszam za Marka. Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że was zostawił.
- Babciu - spojrzałam w jej tęczówki - Kocham cię - szepnęłam i zostawiłam całusa na jej policzku. Ona uśmiechnęła się z nadzieją i przymknęła swoje oczy. 
- Też cię kocham. Zaakceptuj swój los słońce - ledwo mówiła - i pamiętaj musisz mu kiedyś wybaczyć - dodała. Lekko posmutniałam i spuściłam wzrok. Ręka mojej babci nagle uwolniła mnie z uścisku. Maszyna do której była podłączona zaczęła wydawać jeden stały dźwięk. Spojrzałam na jej klatkę piersiową. Nie ruszała się. Do moich oczu napłynęły łzy. Podniosłam się z krzesła i poprawiłam jej siwe kosmyki włosów. Pocałowałam jej czoło.
- Będę tęsknić - szepnęłam i przykryłam jej twarz pościelą. Wyszłam z pokoju i siadłam na jednym ze szpitalnych krzeseł. Schowałam swoją twarz w dłoniach i zaczęłam płakać. Czułam się bezsilna. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Odwróciłam się i moim oczom ukazała się pielęgniarka babci. Przytuliłam ją mocno. Ona odwzajemniła mój gest.
- Twoja babcia kazała ci to dać - podała mi jakiś skrawek papieru - Powiedziała, że będziesz wiedziała co z tym zrobić - dodała i przytuliła mnie jeszcze raz - Trzymaj się słoneczko - szepnęła i odeszła. Schowałam kartkę do kieszeni. Nie chciałam jej teraz oglądać. Spojrzałam jeszcze raz na drzwi od sali babci i ruszyłam w stronę wyjścia. Ku mojemu zaskoczeniu zobaczyłam mężczyznę, który był moim ojcem. Dzięki temu, że babcia pokazała mi kiedyś jego zdjęcia, nie miałam problemów z jego rozpoznaniem. Pewnym krokiem podeszłam do niego.
- Ona nie żyje! Teraz dopiero raczyłeś się pokazać?! - krzyknęłam na niego.
- Kim ty jesteś?
- Oj zapomniałam się przedstawić. Justine Black, tato - zaakcentowałam ostatnie słowo i spojrzałam w jego oczy. W jednej sekundzie na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie wymieszane z niepokojem.
- Może powiesz mi, że się mylę, co? Mógłbyś mi łaskawie wyjaśnić i powiedzieć dlaczego? Czy gardzisz mną? Czy jesteś dumny z tego, kim jestem? Co ja pierdole? Masz mnie kompletnie w dupie! - gadałam sama ze sobą, a on wciąż milczał, przez co irytował mnie jeszcze bardziej
Po chwili podeszła do nas jakaś kobieta z dzieckiem na rękach.
- Mark, kto to? - spytała.
- Ja.. - zaczął niepewnie - Ja nie mam zielonego pojęcia. Kompletnie nie znam tej dziewczyny. Musiała mnie z kimś pomylić. Chodź kochanie - dokończył jakby nigdy nic i odszedł szybkim krokiem. Zostałam sama na korytarzu. Nie mogłam uwierzyć, że się do mnie nie przyznał. 

~ * ~
     Moje wspomnienia przerwał Louis. Chłopak obudził się i mocno mnie przytulił. Wytarł łzę, która zebrała się na moim policzku.
- Co jest? - spytał spokojnie.
- Myślałam o ojcu - szepnęłam.
Chłopak dostrzegł, że jest mi ciężko i nic nie mówił. Nachylił się nad moją twarzą i pocałował moje usta. Jego dotyk sprawiał, że uchodziła ze mnie złość. Odsunął się ode mnie i pokazał mi swój promienny uśmiech.
- Co zjesz na śniadanie? - zmienił temat, jak dobrze.
- Hmm... Może zrobię naleśniki.
- Cudowny pomysł, ja pójdę wziąć prysznic - musnął jeszcze raz moje wargi i zaszył się w łazience.
Wstałam powoli z łóżka i podeszłam do naszych bagaży. Wzięłam do ręki moją walizkę. Z małej, bocznej kieszonki wyjęłam zwiniętą kartkę. Tę którą zostawiła mi babcia. Przeczytałam jej treść, choć i tak znałam ją na pamięć.
Mark Stewart.
Kancelaria Adwokacka.
270 5th Avenue, Nowy York
- Co to? - spytał Tommo, który jak się okazało stał za mną.
- Wizytówka mojego ojca, dostałam ją od babci - wyjaśniłam.
- Chcesz się z nim spotkać?
- Nie wiem - powiedziałam niepewnie - Czuję, że powinnam tam pójść.
- Iść z tobą? - objął mnie w pasie i oparł swoją brodę na moim ramieniu.
- Tę sprawę chyba będę musiała załatwić sama.
- Dobra, tylko obiecaj, że jak coś to do mnie zadzwonisz.
- Obiecuję - odwróciłam się do chłopaka i złożyłam pocałunek na jego słodkich wargach.
- To teraz marsz do kuchni. Bez śniadania cię nie puszczę - obrócił mnie w stronę kuchni i klepnął na zachętę w tyłek. Oboje poszliśmy coś zjeść.

      Jakieś dwie godziny później jechałam taksówką pod adres na wizytówce. Czułam lekki nie pokój. Sama nie wiedziałam czemu chce to zrobić. Moją niepewność przerwał taksówkarz.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział miłym głosem.
- Dziękuje bardzo - uśmiechnęłam się i zapłaciłam za transport - Miłego dnia - dodałam i wysiadłam z pojazdu.
- Trzymaj się panienko - dodał, a ja zamknęłam drzwi. Po chwili już go nie było. Rozejrzałam się i moją uwagę przykuła tabliczka z nazwiskiem ojca. Wieżowiec był przeogromny. Miał ze trzydzieści pięter. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do środka. Automatyczne drzwi rozsunęły się przede mną i moim oczom ukazało się ogromne pomieszczenie. Podeszłam do lady za którą siedziała jakaś blondynka.
- Dzień dobry - powiedziała oschle - W czym mogę pomóc?
- Ja do.. - zawahałam się - Marka Stewarta.
- Gabinet 150, piętro 29 - powiedziała bez emocji.
- Dzięki - dodałam i ruszyłam do windy. Po kilku sekundach znalazłam się na 29 piętrze. W przestronnym korytarzu były setki drzwi. Ruszyłam nie pewnym krokiem do przodu i zaczęłam odliczać numery na drzwiach - 100, 101, 102... Gdy wreszcie odnalazłam numer 150, odetchnęłam z ulgą. Zapukałam delikatnie i weszłam do gabinetu. Jak się okazało nie było nikogo w środku. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Na biurku dostrzegłam tabliczkę z jego nazwiskiem i dużo ramek ze zdjęciami. Wyglądał na szczęśliwego ze swoją rodziną. Patrząc na jego córkę zrozumiałam, że popełniłam błąd. Mogłam tu nie przechodzić. Odnalazłam skrawek papieru i długopis. Napisałam mu wiadomość:  
'Przepraszam za to, że Cię obwiniałam
za wszystko, czego nie potrafiłam zrobić
I skrzywdziłam siebie krzywdząc Ciebie
Są dni, kiedy jestem w rozsypce, ale nie przyznam tego
Czasami chcę się ukryć, bo chyba za Tobą tęsknię
Nie wiem tylko dlaczego.... Może pomógłbyś mi zrozumieć?
Gardzisz mną? Czy może jesteś dumny z tego, kim jestem?
Jednak to już nie jest ważne...
To wykracza poza granice... Żeby spróbować cofnąć czas
Ale wiedz, że ci wybaczam...'  

Położyłam ją na środku blatu i wyjęłam zdjęcie babci ze mną z dzieciństwa. Zostawiłam je obok 'listu' i wyszłam. Minęłam jakiegoś mężczyznę, ale nie zwracałam już na to uwagi. Parę minut później znalazłam się przed wieżowcem. Wiatr schłodził moje ciało. Zamknęłam swoje oczy i poczułam w kieszeni wibrację. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na ekran. Dostałam sms'a od nieznanego numeru. 'Dziękuję ci' Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdy to przeczytałam, poczułam ogromną ulgę. Nie miałam pewności, że wiadomość jest od niego. Mimo to i tak czułam się o wiele lepiej. 'Dzięki babciu' - powiedziałam w myślach.
- Jus.. - usłyszałam swoje imię.
- Lou? - zdziwiłam się.
- Och kotku - przytulił mnie mocno.
- Co ty tu robisz?
- Pomyślałem, że przyda ci się wsparcie - uśmiechnął się do mnie - i jak?
- Nie było go - powiedziałam.
- Przykro mi.
- Nie Tommo, jest w porządku - powiedziałam i pocałowałam go - Myślę, że już mu wybaczyłam. Zrobiłam to dla babci, ale dzięki temu sama czuję się o wiele lepiej.
- To dobrze. Cieszę się - złapał moją dłoń - Chyba musisz zrobić sobie jakąś listę rzeczy i marzeń - dodał.
- Hmm.. To nie głupi pomysł. Ale nie wiem czy im sprostasz - zaczęłam się śmiać.
- Oj razem nam się uda - pocałował mnie namiętnie - Chodź.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Och skarbie, trzeba się spakować. Jutro wracamy do Londynu - uśmiechnął się i wziął mnie na barana.
- Oj tam - zaczęłam się śmiać i ruszyliśmy do hotelu.



***
Cześć.
Na wstępie dziękuje za komentarze pod poprzednim postem.
Nareszcie wakacje! Summer time :-)
Mam nadzieje, że jesteście zadowoleni z rozdziału. Może nie jest mega długi, ale ja jestem w miarę zadowolona.
 Zostawicie szczere komentarze, ładnie proszę :**

Nie wiem, jak to będzie z rozdziałami w wakacje. Postaram się dodawać je w miarę regularnie. Może jeden na tydzień. Zobaczę jak będzie z moją weną :-)

Aaa.. i życzę miłych wakacji słoneczka! Wypocznijcie i bawcie się! :**

9 komentarzy:

  1. Hey. Ten rozdział jak i całe opowiadanie jest cudowne wprost genialne. Oby tak dalej. Może zechcesz przeczytać i ocenić mojego bloga? http://existencepeople.blogspot.com/ <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham! Kurdę ostatnio ciągle mówię to słowo:) Ale ten wpis jest wspaniały a ja znowu płakałam:( Louis...Boże co to za kochany chłopak,szkoda mi tylko Jus ale podjęła ważną decyzje i szanuje ją za to :) Wybrała życie,które będzie umiała zagospodarować i wie czego chce:d Choć żal mi Lou,Harrego i reszty będą widzieć jak ich ukochana i przyjaciółka będzie z dnia na dzień marniała ale najważniejsze to to aby byli przy niej! Ale o to nie muszę się martwić bo na pewno będą:)
    Jeszcze raz dziękuje za ten rozdział i pisz ich jak najwięcej :)
    I chyba twoje opowiadanie również wyląduje u mnie na półce:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym rozdziałem upewniasz mnie w przekonaniu, że wejście tutaj i zostawienie komentarza - litanii było dobrym pomysłem :D Niesamowicie piszesz! Czytając to, czuję się tak, jakbym była jednym z bohaterów tego opowiadania. Nie zapędzasz się w jakąś naiwno - smutną opowiastkę, tylko serwujesz nam naprawdę kawał świetnego tekstu. Dziękuję Ci za to :)
    Podobała mi się retrospekcja - po raz kolejny miałam łzy w oczach. Niesamowicie pokazałaś relację Justine i jej babci. A ojciec głównej bohaterki... no cóż, miałam ochotę go zabić. Ogólnie mam złe zdanie o facetach, ale on to jeszcze pogłębił :P
    Za to Tommo - dzięki niemu z kolei CZĘŚCIOWO ją odzyskałam. Jest niesamowity, kocham go i kiedy czytam o nim, moje wymagania rosną tak bardzo, że boję się, iż skończę jako stara panna z psem (kotów nie lubię :P ). Super, że po nią przyszedł:)
    I świetne było zachowanie samej Justine - wybaczyła ojcu. To znaczy, że jest bardzo dojrzała. Kocham to opowiadanie.
    Ciebie też kocham!
    Curly Sister :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne! Cały czas ryczę i nie mogę się powstrzymać. Za każdym razem jak tu wchodzę by to przeczytać biegnę po chusteczki. Moja klawiatura jest pełna mokrych kropek. Masz talent do pisania. Życzę miłych wakacji i Pozdrawiam
    N<3

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne, już się nie mogę doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  6. jeju tak mi szkoda,że ona musi umerać,razem z Louis'em mieli wieść szczęśliwe życiee,a tu taka niespodzianka,szkoda,że nie chce się leczyć,ale przynajmnije nie spędzi reszty życia w szpitalu,szkoda że nie porozmawiała z tym ojcem :c
    końcówka słodka *______*
    czekam na nastepny.
    ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ryczę..znowu ryczę .. Kocham to opowiadanie..kocham ciebie ! Masz talent i go nie marnujesz, wręcz przeciwnie wykorzystujesz go w każdym szczególe xx ..niesamowicie pokazałaś relację Jus z babcią.. Ojciec jus to kawał chuja ale cóż tacy są niektórzy faceci.. Lecz Tommo pokazuje nam że prawdziwi mężczyźni jeszcze nie wyginęli ;) z jednej strony chce żeby Jus sie leczyła a z drugiej i z własnych doświadczeń wiem że leczenie jest bardziej męczące niż cała choroba.. Czekam na następny rozdzial, czekam na to aż Jus powie mamie o chorobie i na jej reakcje.. Życzę miłych i udanych wakacji xx kocham Cię ! ♥♥♥ @szustynkaAa

    OdpowiedzUsuń
  8. Jus miała bardzo trudne dzieciństwo. Można powiedzieć, że przechodziłam przez to samo, moja prababcia, z którą byłam bardzo blisko zmarła w moje urodziny na raka...Było mi ciężko, ale z czasem zrozumiałam, że ona czuwa nade mną i muszę robić wszystko, by była ze mnie dumna :) Ten rozdział przywołuje u mnie wiele wspomnień. Dobrze, że Jus ma przy sobie Lou, wsparcie bliskich w takich chwilach jest bardzo ważne. Dobrze, że jesteś dumna z tego rozdziału, bo jest naprawdę super! <3 Pozdrawiam i życzę duuużo weny! ;* @take_you_there

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam ze mnie nie bylo ale coz... Juz jestem <3
    Rozdzial boski, tylko tak cholernie szkoda mi Jus ;(
    Kocham to opowiadanie c;
    Czekam.na nn, zycze weny <3

    + wpadniesz? onlyyouharrystyles.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Czytasz - Skomentuj! To dla mnie bardzo ważne.