3 lipca 2013

#29

     Siedziałam na naszych bagażach w holu, gdy chłopaki dopełniali formalności z hotelową recepcjonistką. Tak szybko zleciał ten czas. Nigdy nie przepuszczałam, że wyjazd do Ameryki, aż tak odmieni moje życie. Wczorajszy dzień uznałam za udany. Wszystko sobie przemyślałam i doszłam do wniosku, że dobrze zrobiłam. Szkoda tylko, że nie udało mi się porozmawiać z ojcem, ale i tak czuję się lepiej. To chyba w tym wszystkim najważniejsze.
     W pewnej chwili podszedł do mnie Harry.
- Co tak rozmyślasz śliczna? - objął mnie w pasie.
- Nic Loczek, dobrze mi tu - odpowiedziałam i mocniej wtuliłam się w jego tors. Chłopak się tylko uśmiechnął i podniósł moje ciało z walizek. Postawił mnie na podłodze i wziął swoje bagaże. Reszta też po chwili do nas podeszła i każdy złapał swoje rzeczy. Louis podał mi najlżejszą walizkę, a resztę wziął sam. Uśmiechnęłam się promiennie do chłopaka i złapałam jego dłoń. Razem ruszyliśmy do czekających taksówek. Samochody w kilka minut dowiozły nas na lotnisko. Bez większych problemów zajęliśmy swoje miejsca i niedługo potem samolot odleciał.

     Podróż trwała już od dobrej godziny, a ja mimo zmęczenia nie mogłam zasnąć. Louis słodko pochrapywał na moim ramieniu. W mojej głowie kłębiły się różne myśli. Czułam radość przemieszaną z niepokojem. Cieszyłam się z powrotu do Anglii, ale bałam się rozmowy z mamą. Całość lekko ułatwiał fakt, że Louis poinformował już wszystkich o mojej chorobie, w tym moją mamę. Mimo to strasznie bałam się jej reakcji. Nie za bardzo chciałam o tym wszystkim rozmawiać. Wolałabym zapomnieć o białaczce i żyć jak dawniej. Tak jakbym nigdy się nie dowiedziała. Mimo to wiedziałam, że ludzie będą się mnie ciągle o to pytać. Czemu? Jak? Co? Ja nie chciałam odpowiadać, bo chyba sama bałam się poznać tych prawdziwych odpowiedzi. Pomimo tych wszystkich niepewności, czułam, że pogodziłam się z losem. Byłam gotowa na wszystko.
      Rozejrzałam się po samolocie. Większość pasażerów słodko spała. Chłopaki też pochrapywali, z wyjątkiem Liama. Uśmiechnęłam się do chłopaka, a on odwzajemnił mój gest.
- Co jest? - szepnął w moim kierunku.
- Boję się.. - lekko posmutniałam - mamy..
Chłopak tylko się uśmiechnął.
- Nie masz się co martwić, ona zaakceptuje twoją decyzję - powiedział.
- Skąd ta pewność?
- Bo ona cię kocha Jus. Tak jak my wszyscy. Traktujemy cię i kochamy jak rodzinę. Wszyscy zaakceptowaliśmy twoje zdanie. Mimo, że niektórzy pewnie w stu procentach nie zgadzają się z twoją decyzją i tak cię rozumieją - wyjaśnił.
- Dziękuje - miałam ochotę go przytulić.
- Idź spać - puścił buziaka w moją stronę, a ja tylko się uśmiechnęłam. Jego słowa lekko mnie uspokoiły. Wtuliłam się w tors Louisa i niedługo potem usnęłam.

      Gdy wylądowaliśmy, było po północy. Harry rzucił się na ziemie i zaczął całować betonową płytę.
- Loczek co ty do cholery robisz? - zdziwił się Zayn.
- Nareszcie ziemia! Już mnie dupa bolała od siedzenia - powiedział, a ja razem z resztą wybuchnęliśmy śmiechem. Odebraliśmy nasze bagaże i ruszyliśmy do samochodów. Niall oczywiście zapodział się w pobliskiej restauracji i musieliśmy go szukać. Kiedy zguba się odnalazła, razem z Louisem postanowiliśmy od razu udać się do Doncaster. Pożegnaliśmy się z chłopakami i odjechaliśmy z lotniska.
     Jak zwykle podczas podróży śpiewaliśmy głośno różne piosenki i śmialiśmy się co chwila. Mimo późnej godziny żadne z nas nie było zmęczone. Całą drogę nie puszczaliśmy swoich rąk i skradaliśmy sobie pocałunki. Gdy podjechaliśmy na podjazd mojego domu, odpięłam swój pas i usiadłam okrakiem na Louisie. Chłopak powstrzymywał się od śmiechu, a ja namiętnie pocałowałam jego usta. Tommo objął mnie mocno i trzymając na rękach wysiadł z samochodu. Nie przerywając namiętnego pocałunku ruszyliśmy w stronę drzwi. Znalazłam zapasowy komplet kluczy w starej doniczce. Mama zawsze miała tam jeden na wszelki wypadek. Otworzyliśmy dom i Louis postawił mnie na ziemi. Zdjęliśmy z siebie płaszcze i buty. Pobiegliśmy na górę do mojego pokoju. Uciekałam przed Louisem, ale bezskutecznie. Chłopak ponownie wziął mnie na ręce i położył na moim łóżku. Szybkim ruchem ściągnęłam z niego jego koszulkę. Przez chwilę podziwiałam jego piękny tors, a on pozbył się moich ubrań. Skradaliśmy sobie pocałunki, a ja zaczęłam bawić się gumką od jego bokserek. Tommo zaśmiał się głośno.
- Nie tak szybko kochanie - szepnął.
- Nie moja wina, że jesteś taki pociągający słoneczko - ruszyłam ponętnie swoimi brwiami i uśmiechnęłam się promiennie.
- Jeśli myślisz, że zrobię to z tobą w domu twojej matki, to się grubo myślisz - pocałował mnie w policzek.
- O co ci chodzi? Możemy iść do twojego jak chcesz - zaczęłam się śmiać, a brunet do mnie dołączył.
Gdy oboje się uspokoiliśmy, chłopak ponownie mnie pocałował i przykrył nasze ciała kołdrą.
- Śpij słoneczko - szepnął mi do ucha i objął mnie ramieniem.
- Dobranoc - odpowiedziałam i po raz ostatni złączyłam nasze usta.

     Przebudziłam się o poranku. Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Domyśliłam się, że to mama. Musiała mieć nocną zmianę. Pocałowałam Louisa w policzek. Wstałam z łóżka. Poszłam do łazienki i wzięłam przyjemny prysznic. Zarzuciłam na siebie świeżą bieliznę i koszulkę Louisa. Włosy zebrałam w koka i zeszłam na dół. Rozejrzałam się po całym domu, ale nigdzie nie mogłam znaleźć mojej rodzicielki. Musiała siedzieć na tarasie. Wbiegłam po schodach i poszłam do jej sypialni. Tak jak myślałam, popijała herbatę na balkonie. Podbiegłam do niej i usiadłam jej na kolanach.
- Cześć mamusiu - pocałowałam jej policzek.
- Witaj córciu - przytuliła mnie mocno - Jak się trzymasz? - spytała.
- O dziwo dobrze - uśmiechnęłam się - Mam Louisa przy sobie, chłopaki też cały czas mnie wspierają. Jestem szczęściarą - dodałam radośnie.
- Wiem, wiem. Cieszę się, że masz kogoś takiego. A kiedy w ogóle wróciliście?
- Wczoraj, koło drugiej byliśmy w domu.
- A jak wyjazd?
- Było rewelacyjnie. Romantyczne wieczory z Lou. Wypady szóstką na plażę. Zwiedziłam też trochę miasto. Pokaże ci później zdjęcia. A i odwiedziłam ojca.
- Naprawdę? - zdziwiła się.
- Tak, też jestem w szoku, ale czuję się o wiele lepiej. Nie rozmawiałam z nim. Zostawiłam mu tylko wiadomość.
- To dobrze, a co postanowiłaś zrobić.. no wiesz z chorobą? - widziałam, że jest jej ciężko.
- Nie bądź na mnie zła... Ale nie chcę się leczyć, mamo. Nie chce przechodzić przez to co babcia. Chcę spędzić ten ostatni rok szczęśliwa - wyjaśniłam, a ona chwilę się zastanowiła. Spojrzała w innym kierunku i myślała się nad odpowiedzią.
- Wiesz co... Nie wiem za bardzo co mam ci powiedzieć. Rozumiem twoje zdanie córciu, ale wiedz, że nie popieram go w całości. Uważam, że jesteś młoda i powinnaś walczyć. Nie wyobrażam sobie tego, że za rok ma cię już nie być.. To cholernie trudne córeczko - pocałowała mnie w czoło.
- Wiem mamo - przytuliłam ja mocno.
- No, ale pewnie i tak na nic moje słowa. Już postanowiłaś, co? - spytała, a ja kiwnęłam głową.
- Dobrze - zaczerpnęła powietrza - Jesteś prawie dorosła. Sama musisz zadecydować. Pamiętaj jednak, że nieważne co, ja zawsze będę po twojej stronie.
- Wiem mamuś - przytuliłam ją mocno - Kocham cię - szepnęłam.
- Też cię kocham, a gdzie tamten śpioch? - uśmiechnęła się.
- Dzień dobry! - usłyszałam głos Louisa. Chłopak przeciągał się i właśnie wchodził na taras. Usiadł na przeciwko nas i napił się kawy.
- Pani Black. Uwielbiam pani kawę - uśmiechnął się.
- Cieszę się, że ci smakuje Tommo. Jedzcie kochani, a ja pójdę się przespać. Ciężka noc za mną - wstałam z jej kolan, a ona położyła się do łóżka. Uśmiechnęłam się do Louisa, a on pokazał na swoje nogi. Ze śmiechem podeszłam do niego i usiadłam na kolanach chłopaka. Objęłam jego szyję i pocałowałam delikatnie jego wargi.
- Wyjaśniłyście sobie wszystko? - zapytał, zajadając się kanapkami mojej mamy.
- Myślę, że tak. Wiem, że jest jej ciężko.
- Tak jak nam wszystkim Jus, ale nie martw się. Będziemy z tobą do końca - pocałował mnie namiętnie.
- Wiem słońce.
- Jutro zaczynamy trasę z chłopakami - lekko posmutniał.
- To dobrze - złapałam jego policzek - Cieszę się, że udało się wam zaistnieć. To niesamowite. Zawsze marzyłeś o koncertowaniu przed wielką publicznością - powiedziałam pełna entuzjazmu.
- Wiem Jus, ale trasa wiąże się z wyjazdami. Nie chcę cię zostawiać samej w Londynie.
- Daj spokój, nie będę sama. Jest Dan i Mia. Jak coś mogę zawsze przyjechać do mamy. A poza tym to nie myśl, że będziesz wolny - uśmiechnęłam się - Będę jeździć za tobą po kraju i nie dam ci spokoju - pocałowałam go.
- Taa - zaczął się śmiać - Jutro na pewno wezmę cię ze sobą.
- No ja myślę - zaczęłam się z nim droczyć.
Skończyliśmy jeść śniadanie i postanowiliśmy odwiedzić rodzinę Louisa.
     Gdy tylko przekroczyliśmy próg jego domu, rzuciła się na nas Jay.
- Witajcie słoneczka! - krzyknęła i mocno nas przytuliła - Och ty mój Boobear'ku - ucałowała Louisa w oba policzki, a on się lekko zarumienił. Po chwili podbiegły do nas dziewczyny. Kiedy wszyscy się powitaliśmy, Lottie i Fizzy zaciągnęły mnie do salonu.
- Opowiadaj jak było w Ameryce?! No właśnie mów! - krzyczały na zmianę, a ja się tylko śmiałam. Od tyłu podszedł do mnie Lou i objął mnie rękoma.
- Dajcie jej spokój. To moja dziewczyna - pokazał im język.
- Traktujesz mnie jak przedmiot, o nie! Foch!- zaczęłam udawać złość, a siostry chłopaka tylko się śmiały.
- Nie słoneczko, nigdy - zaczął się bronić brunet.
- No ja myślę, Boobear'ku - uśmiechnęłam się, a on zaczął się śmiać.
- To tekst mojej mamy.
- No co ty nie powiesz - droczyliśmy się jeszcze chwilę. dopóki nie przerwała nam Jay.
- Boobear do kuchni!  Musisz mi pomóc - na te słowa wybuchnęłam śmiechem.
- Już idę, mamo - pocałował mnie i poszedł do swojej rodzicielki. Kiedy chłopak zniknął z moich oczu, odwróciłam się w stronę dziewczyn. One siedziały na podłodze uśmiechnięte.
- No co? - zdziwiłam się.
- Nic - odpowiedziały chórkiem i zaczęły się śmiać.
- Na pewno nic? - dopytałam i zaczęłam wszystkie gilgotać. Niestety źle oceniłam sytuacje i po chwili przybiegły też bliźniaczki. Cała czwórka wylądowała na moim ciele.
- Tommo! Pomocy! - krzyknęłam, a chłopak po chwili zjawił się w salonie.
- O nie! Tylko ja ją mogę gilgotać! Z drogi! - krzyczał i odsuwał ode mnie bliźniaczki. Gdy skończył, rzucił się na mnie i tym razem to on siedział okrakiem na moim ciele i mnie gilgotał.
- Świetnie! - krzyknęłam i nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Złapałam chłopaka za koszulkę i namiętnie go pocałowałam. To trochę go zdezorientowało. Szybkim ruchem obróciłam nasze ciała i znalazłam się na górze.
- I co teraz panie Tommo Tomlinson? - uśmiechnęłam się.
- Serio? Pokonała cię dziewczyna? - do salonu weszła Jay i postawiła ciasto na stole.
- Ona ma przewagę - próbował się bronić.
- Jaką? - zdziwiłyśmy się obie.
- No jest dziewczyną! - krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać.
- Też mi powód - pocałowałam go namiętnie i wstałam z jego ciała.
Usiadłam na kanapie obok dziewczynek i zaczęłyśmy jeść pyszne ciasto czekoladowe. Po chwili dosiadł się do nas Louis.
- To co oglądamy? - spytał.
- Titanic'a! - krzyknęły chórkiem dziewczyny, a Louis tylko się uśmiechnął. Włączył film i usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors. Czułam się tak cudownie. Wspólne oglądanie filmu i zajadanie się przekąskami. Dawno nie spędzaliśmy czasu tak zwyczajnie. Brakowało mi tego.
- Lou.. - szepnęłam, a chłopak spojrzał mi w oczy - Kocham cię.
- Też cię kocham Jus - powiedział i namiętnie pocałował moje usta.


***
Ten rozdział nie jest może jakiś super, ale tym razem przynajmniej się nie popłaczecie :-)
Miałam zbyt dobry humor, by napisać coś dramatycznego ;P
Teraz, w wakacje, nie będę dodawać często rozdziałów. Niby nie mam dużo wyjazdów, ale wiem, że wy wyjeżdżacie. Postaram się dodawać co dwa tygodnie coś nowego ;-)
Bajo :**


Jak pojawi się 20 komentarzy to dodam szybciej :D hahah

18 komentarzy:

  1. Jezu...jak ja uwielbiam ten zwrot "Tommo Tomlinson". Ogólnie rozdział mi się podobał:D Aż zachciało mi się oglądać Titanica ;) Dziękuje za tak cudowne rozdziały...pisz tego jak najwięcej!
    Udanych wakacji i niech wena Ci sprzyja:D I przepraszam że taki krótki ale nie mam za bardzo czasu:(

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czemu, ale cały ten rozdział czytałam ze łzami w oczach. Może to przez fakt, że Justine tak szybko zbliża się do śmierci... Sama nie wiem. Niesamowici są ludzie wokół niej. Sposób w jaki pokazujesz wsparcie i pomoc z ich strony... cudownie, kochana, naprawdę masz niesamowity dar wyzwalania w ludziach emocji.
    Oczywiście, przy scenie z rodziną Louisa też się śmiałam ;D Zdominowany przez baby, do czego to doszło :P
    Natomiast scena rozmowy Justiny i jej mamy... Tutaj łzy mi popłynęły. Nie wyobrażam sobie, jak musi się czuć ze świadomością, że przeżyje własną córkę...
    Jestem niepocieszona tylko tym, że rozdział jest taki krótki! Poza tym - idealnie, a tłem muzycznym mnie totalnie kupiłaś :)
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział, kocham <3
    Curly Sister :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się przyznać że odkąd się dowiedziałam że Jus umiera wszystko czytam ze łzami i bez paczki chusteczek się nie obejdzie.
    Cały blog jest świetny jednak trochę mi smutno że to wszystko się skończy :c
    Tak czy siak kocham Twojego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nie czytam rozdziałów ale kocham piosenkę w tle <3 I jestem fajna bo weszłam na bloga i zostawiłam komentarz xd
    hahahaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwilbiam tą historię! Chociaż jest mi troche smutno, ze Jus umrze :( Bynajmniej, nie moge sie doczekac kolejegeo rozdziallu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak bardzo kocham to opowiadanie.... Czekam z niecierpliwością na następny rozdział <3
    /@AnnYurisistable

    OdpowiedzUsuń
  7. świeetny !! a ta muzyka ahh :) możesz mi podać tytuł ? czekam na kolejny ! :) xox

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny rozdział <3 cudny, wspaniały, zajebisty!
    już nie mogę się doczekać next :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuuuper rozdział jak i całe opowiadane. Czekam na kolejny/ <3

    OdpowiedzUsuń
  10. dziewczyno, jak ja kocham, jak opisujesz! sytuacje, miejsca, uczucia, przemyślenia. jesteś po prostu genialna.
    o chlopaku takim jak Lou marzy każda dziewczyna, nie oszukujmy się, że Silence-Lou nieco się od niego różni... :D
    ale to nic. rozdział cudowny, pokazuje więź łączącą Jus, Lou, chlopaków, mamę Jus, rodzinę Lou... świetnie, wszyscy w komplecie :D
    czekam oczywiście na następny i życzę weny :*
    @BloodyDame

    OdpowiedzUsuń
  11. Booskie *.* przeraza mnie juz monotonia moich komentarzy ale serio brak mi juz slow <3
    Czekam na nn, weny xx



    + wpadniesz? onlyyouharrystyles.blogspot.com c;

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzisiaj znalazłam ten blog i tak mnie wciągnęło to opowiadanie, że właśnie skończyłam czytać :) Podoba mi się sposób w jaki piszesz to wszytko. Czekam na kolejny rozdział :)

    + Zapraszam do mnie, też opowiadanie o Lou :)
    http://willyoumakemesmile.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jest super ! Nie mogę sie doczekać następnego ! ;* pozdrawiam @szustynkaAa

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział jak zawsze świetny. Gdy go czytałam cały czas miałam tą świadomość, że Jus umiera... A z muzyką trafiłaś w sedno, ponieważ uwielbiam Ed'a. To czekam na następny i pozdrawiam. Zapraszam także do mnie ;]
    my-life-is-a-big-pain.blogspot.com ---> nowy rozdział
    friends-and-maybe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. 34 year-old Systems Administrator II Kori Viollet, hailing from Frontier enjoys watching movies like "Moment to Remember, A (Nae meorisokui jiwoogae)" and Skateboarding. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a Alfa Romeo 6C 2500 Competizione. przydatne strony

    OdpowiedzUsuń

Czytasz - Skomentuj! To dla mnie bardzo ważne.