Po dwugodzinnej jedźcie, ucieszyłam się na widok Doncaster. Kochałam to miejsce. Miało to coś, dla którego chciało się tu zawsze wracać. To był mój dom. W porównaniu z Londynem, to miejsce zawsze jest w moim sercu. To tu spędziłam swoje dzieciństwo. Cudowne chwile, te dobre i te trochę gorsze. Tu chciałabym założyć rodzinę i się zestarzeć.
Gdy Louis podjechał pod mój podjazd, uśmiechnęłam się do niego szeroko i nie czekając aż otworzy mi drzwi, wyszłam z samochodu. Pobiegłam prosto do domu.
- Cześć mamuś! - krzyknęłam od progu.
- Córcia? - usłyszałam zdziwienie w jej głosie. Po chwili wyszła do przedpokoju. Nic się nie zmieniła. Ta sama cudowna kobieta. Rzuciłam się na nią i mocno ją przytuliłam.
- Boże córeczko, jak ja się za tobą stęskniłam - ucałowała mój policzek.
- Dzień Dobry! - przyszedł Louis. Podstawił moją torbę przy schodach - Masz swoje rzeczy, jakbyś czegoś potrzebowała. Będziemy się zbierać za jakieś trzy godziny, więc naciesz się mamą, a ja zmykam do siebie - podszedł i pocałował moje czoło. Przytulił jeszcze moją mamę na powitanie i wyszedł. Odprowadziłam go wzrokiem, a gdy zamknął drzwi ponownie spojrzałam na moją rodzicielkę.
- Chcesz mi może coś powiedzieć? - spojrzała na mnie czule.
- No może.. - zaciągnęłam ją do salonu i usiadłyśmy na kanapie. Patrzyła się na mnie cały czas i czekała aż zacznę.
- No bo ten.. - niepewnie szepnęłam, a mama zaczęła się śmiać - No co? - zdziwiłam się.
- Wyglądasz tak uroczo jak nie wiesz co masz powiedzieć - uśmiechnęła się - Przecież ja wszystko wiem córciu. Widzę jak na siebie patrzycie. Cieszę się waszym szczęściem - przytuliła mnie mocno i pocałowała czubek mojej głowy. Wtuliłam się w jej drobne ciało.
- Kocham cię mamuś - szepnęłam. Czułam się tak jakbym cały czas mieszkała w Doncaster. Nasze relacje, ku mojemu zadowoleniu, się nie zmieniły.
- Och córeczko, ja też cię kocham. Gotowa na podbój Stanów? - zmieniła temat.
- Oczywiście, już się nie mogę doczekać! - krzyknęłam pełna entuzjazmu.
- Tak się cieszę, że zwiedzisz trochę świata - uśmiechnęła się - Dobra chodź do Tomlinsonów. Jestem ciekawa miny Jay na to wszystko - zaczęła się śmiać i ruszyłyśmy do naszych sąsiadów.
Po chwili weszłyśmy do ich domu jak do siebie. Ruszyłam do salonu i od razu rzuciły się na mnie wszystkie siostry Tommo.
- Cześć Jus! - krzyknęły chórkiem.
- Cześć słoneczka - odpowiedziałam z uśmiechem - Gdzie wasz braciszek? - spytałam. Dziewczyny odkleiły się ode mnie i pokazały palcem na kuchnie. Ruszyłam do wskazanego pomieszczenia. W kuchni zastałam Louisa zmywającego naczynia i rozmawiającą przez telefon Jay. Przywitałam się z nią uśmiechem. Gestem ręki wskazała telefon i przeprosiła mnie wzrokiem. Podeszłam do Tommo i objęłam go od tyłu. Wtuliłam się w jego tors i ucałowałam rozgrzany kark.
- No hej - powiedział spokojnie - Cóż za wspaniałe powitanie - zaczął się śmiać.
- A ty co? - usiadłam obok na blacie - już cię wykorzystały?
- Tak jakby - odpowiedział i chlapną mnie wodą. Udałam wielce obrażoną i chwyciłam leżącą na szafce ścierkę. Zamachnęłam się lekko i uderzyłam chłopaka w tyłek.
- Przestań, bo mi się zacznie podobać - powiedział, a ja wybuchnęłam kolejną falą śmiechu - No co? - udał niewiniątko. Wytarł swoje ręce po skończonej czynności i ustał między moimi nogami. Spojrzał się w moje oczy i zaczął pomału przybliżać swoją twarz do mojej. Czułam jego ciepły oddech na swoich policzkach. Nie mogąc wytrzymać, przysunęłam się szybciej do chłopaka i złączyłam nasze usta w pocałunku. Oplotłam swoimi rękami jego kark i jeszcze mocniej przysunęłam do siebie. Po chwili dołączyły nasze języki, starając się stworzyć jedność. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, a my zatraciliśmy się w naszych uczuciach. Trwaliśmy tak złączeni. Żadne z nas nie chciało tego zakończyć. Nasze usta i języki delikatnie współgrały ze sobą, jakby były do tego stworzone. Nagle z moich myśli odeszły wszelkie problemy czy troski. Pozostało tylko przyjemne uczucie, którego jeszcze nigdy nie doznałam w taki sposób. Uczucie, które nazywają miłością. To było niesamowite.
- Pocałunek jest mową miłości... - szepnął, gdy odsunęliśmy się od siebie.
- W takim razie nasza rozmowa była bardzo przyjemna - uśmiechnęłam się.
- Oj tak. Kocham smak twoich ust - dodał.
- A ja uzależniłam się od twojego - powiedziałam i ponownie złączyłam nasze usta. Podniósł mnie delikatnie, a ja oplotłam swoimi nogami jego ciało. Nie odrywając naszych warg, wyszedł z kuchni i ruszył do salonu. Usiadł na kanapie i posadził mnie okrakiem na swoich nogach. Wtuliłam się w jego ciało, a on włączył telewizor.
- Co będziesz oglądał? - spytałam.
- Zamierzałem zagrać z moją cudowną dziewczyną w fifę - uśmiechnął się.
- Oczywiście! - krzyknęłam i usiadłam obok bruneta.
Louis z radością uruchomił cały sprzęt i wręczył mi mojego pada. Zadowolona wtuliłam się w jego ciepłe ciało, a on objął mnie swoimi rękoma. Gdy ustaliliśmy drużyny, rozpoczęliśmy grę. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem. To z powodu jakiegoś gola, albo wzajemnych gilgotek. Po jakiejś półgodzinnej rywalizacji wynik był 40:39 dla Louisa. Wokół nas zebrały się wszystkie dziewczyny i o dziwo każda była po mojej stronie. Wiedziałam, że Tommo przy takiej publice nie da mi wygrać, za dobrze go znałam. Wymyśliłam jednak podstęp. Gdy udało mi się dojść do remisu, puściłam oko do Lottie. Sekundę później rzuciłam jej swój kontroler, a sama odwróciłam się do Louisa i namiętnie go pocałowałam. Chłopak mocno mnie objął i odwzajemnił mój gest. Po chwili usłyszałam głośną radość dziewczynek. Odsunęłam się do Louisa i szybko wstałam. Wzięłam Lottie na ręce i zaczęłyśmy kręcić się w okół własnej osi.
- Osz ty! - krzyknął Tommo i złapał mnie od tyłu. Zaczęłam krzyczeć i walczyć o przetrwanie. Nagle do pokoju weszły nasze mamy.
- Co tu się dzieje?! - krzyknęły razem.
Zatrzymaliśmy się jak zahipnotyzowani i staliśmy na środku salonu w dziwnej pozycji. Wybuchnęliśmy śmiechem i upadliśmy na podłogę. Pocałowałam Louisa na przeprosiny i wstaliśmy z wykładziny. Stanęliśmy prosto i czekaliśmy na znak od rodzicielek.
- No nareszcie są razem, co Jay? - zaczęła moja mama.
- Noo.. Już myślałam, ze nigdy do tego nie dojdzie - uśmiechnęła się Jay. Spojrzeliśmy się na siebie z brunetem i zaczęliśmy się śmiać.
- Dobra to wy sobie nas teraz po obgadujcie, a my przejdziemy się na spacer - powiedział Louis, a ja kiwnęłam porozumiewawczo głową. Wyszliśmy spokojnie z domu i ruszyliśmy w obojętnym kierunku.
- To było dziwne - zaczęłam się śmiać.
- Taak, ale to jak wygrałaś ze mną jeszcze dziwniejsze - szturchnął mnie lekko łokciem.
- Coo? Tak zabolała męska ambicja? - powiedziałam ironicznie.
- Nie. Z tobą mogę zawsze przegrywać - wybrnął.
- Oczywiście - zaczęłam się śmiać.
Szliśmy spokojnym spacerkiem. Louis złapał moją dłoń i przyśpieszył trochę kroku.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Niespodzianka - powiedział i stanął za mną. Zakrył swoimi dłońmi moje oczy i delikatnie pchnął mnie, dając znak, że mogę iść.
Ruszyłam niepewnie w obcym kierunku. Po jakiś pietnastu minutach chłopak zatrzymał mnie.
- Jesteśmy - powiedział.
- To mogę zobaczyć? - zaczęłam odkrywać jego palce ze swojej twarzy.
- Tak - zabrał swoje ręce i znów chwycił moją dłoń. Moim oczom ukazała się moja ukochana wierzba. Usiedliśmy obok grubego pienia. Chłopak objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.
- Chce ci coś pokazać - podniósł się lekko i wskazał palcem na pień. Podeszłam do drzewa i spojrzałam na korę. Moim oczom ukazało się wyryte serduszko. W środku znajdowały się inicjały 'J + L'. Uśmiechnęłam się i odwróciłam do bruneta.
- Kiedy to zrobiłeś? - spytałam.
- Pamiętasz jak pokazałaś mi to miejsce niedawno? - spytał, a ja kiwnęłam głową - No to wtedy - uśmiechnął się.
- Kocham cię - pocałowałam go namiętnie.
- Też cię kocham - przytulił mnie i po chwili wziął na ręce. Bez problemu przerzucił mnie przez swoje ciało i po sekundzie znalazłam się na jego barkach. Czułam się jak w dzieciństwie. Louis zawsze nosił mnie na baranach po wesołym miasteczku, żebym wszystko widziała. Złapał moje uda, a ja objęłam rękoma jego kark. Gilgocząc moje nogi ruszył spokojnym krokiem w kierunku naszych domów. Co jakiś czas zasłaniałam mu oczy swoimi dłońmi. Wtedy on jeszcze bardziej gilgotał moje nogi i ustępowałam. W niedługim czasie znaleźliśmy się znów pod domem Tomlinsonów. Weszliśmy przez próg i skierowaliśmy się do kuchni. Brunet posadził mnie na blacie szafek i nalał nam po szklance soku. Z przyjemnością upiłam łyk schłodzonego napoju. Louisowi bardziej chciało się pić i wypił od razu całość. Podałam mu swoją szklankę z uśmiechem. Wziął ją ode mnie i szybko wypił. Postawił puste kubki do zlewu i usiadł obok mnie.
- Uwielbiam to miasto - zaczął - Ma coś w sobie.
- Czytasz mi w myślach - uśmiechnęłam się do niego i spojrzałam w jego stronę. Złapałam jego podbródek i delikatnie musnęłam jego wargi. Poczułam przez pocałunek, że się uśmiecha. Odsunęłam się od niego i zeskoczyłam z blatu. Ruszyłam w stronę lodówki. Otworzyłam ją i spojrzałam na zawartość. Czułam ciągły wzrok Tommo na sobie. Potrząsnęłam lekko tyłkiem, a chłopak zaczął się śmiać. Poczułam ochotę na naleśniki. Wyjęłam potrzebne składniki i postawiłam obok Louisa. Spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Zrobisz kilka więcej? - szepnął, a ja się uśmiechnęłam. Złapałam w palce szczyptę mąki i sypnęłam w jego stronę. Zrobił zdenerwowaną minę i wziął garść białego proszku. Rzucił we mnie i zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem i chwyciłam w dłoń jedno z jajek.
- Nie ośmielisz się! - krzyknął i wybiegł z kuchni.
- Zobaczymy! - dodałam i pobiegłam za nim ze śmiechem. Gdy dobiegłam do chłopaka, już miałam rozbić jajko na jego głowie, ale złapał moje ręce i namiętnie mnie pocałował.
- Co robi na was zawartość mojej kuchni? - przerwała nam Jay.
- Jus robi naleśniki - wytłumaczył Tommo.
- Taa.. A ty jesteście ciastem tak? - uśmiechnęła się.
- Tak jakby - odpowiedziałam.
- Dobra wiecie co, ja lepiej zamówię pizze - powiedziała Lottie, a my zaczęliśmy się śmiać.
- Posprzątać mi tam - dodała mama bruneta.
Ze skruszonymi minami ruszyliśmy do kuchni i zaczęliśmy sprzątać. Niestety w wyniku naszych 'porządków' narobiło się więcej bałaganu. Po chili przyszła do nas moja mama. Na jej twarzy pojawiło się ogromne zdziwienie.
- Ale, że jak... - zaczęła - dobra nie chce wiedzieć. Zmywajcie mi się stąd! - krzyknęła.
Ucałowałam mamę w policzek i ze śmiechem wybiegliśmy z pomieszczenia.
- Chyba będziemy się zbierać - powiedział Louis - Ameryka czeka!
Nic nie mówiłam. Przytuliłam go mocno i pocałowałam w usta.
- Poczekajcie! - krzyknęły bliźniaczki - Mamy coś dla was! - dodały i wręczyły nam identyczne czapki zimowe. Mi różową, a Louisowi niebieską. Ze śmiechem naciągnęliśmy je na głowy. Tommo ścisnął moje policzki i słodko mnie pocałował.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wsiedliśmy do samochodu. Zdjęliśmy z głów czapki i rzuciliśmy na tył samochodu. Włączyłam radio i ruszyliśmy do Londynu.
W kompleksie panował kompletny chaos. Wszędzie leżały porozrzucane bagaże i części garderoby. Ruszyłam z torbą do swojego domu i przywitałam się z blondynką.
- No nareszcie! - krzyknęła, gdy mnie zobaczyła. Przytuliłyśmy się i weszłam na górę po schodach. Zobaczyłam Danielle.
- Cześć słońce - powitała mnie - Tak się cieszę, że już jest wszystko ok. - dodała,
- Ja też Dan - przytuliłam ją. Lokowana zeszła na dół, a ja zaszyłam się w swoim pokoju.
Po jakiś trzydziestu minutach byłam spakowana i postawiłam walizkę w przedpokoju. Samolot mieliśmy za jakąś godzinę. Założyłam na siebie wygodny dres i białą bokserkę. Czekała nas długa podróż, a ja zamierzałam spędzić ją wygodnie. Włosy zebrałam w niesfornego koka, a na plecy zarzuciłam znalezioną w szafie bordową bluzę Louisa. Zadowolona pożegnałam się z dziewczynami.
- Pamiętaj czekam na zdjęcie mokrego Harrego - uśmiechnęła się Mia.
- Oczywiście - zaczęłam się śmiać i ucałowałam jej policzek. To samo zrobiłam z Danielle i wyszłam w stronę kompleksu chłopaków. Wrzuciłam swoją walizkę do samochodu Louisa i weszłam do jego domu.
- To co jedziemy?! - spytałam.
- Za chwilę! - krzyknął Louis. Podążyłam za jego głosem. Pakował się jeszcze w swoim pokoju. Nie mógł zapiąć swojej torby.
- Pomóc? - spytałam, a on spojrzał na mnie błagalnym tonem. Usiadłam z uśmiechem na walizce. Tommo zaczął się śmiać i zapiął zamek do końca. Pocałował moje usta i wyszliśmy z pokoju.
- Hazza! Gotowy? - spytał.
- Tak już idę! - usłyszałam głos Loczka. Po chwili znalazł się obok nas.
- Nie mogę zapiąć walizki! - powiedział. Spojrzeliśmy na siebie z Louisem i zaczęliśmy się śmiać.
- Tu masz ekspertkę - wskazał na mnie Tommo.
- Chodź - złapałam Harrego za rękę. Położyłam jego bagaż na łóżko i usiadłam na nim. Harry wybuchnął śmiechem i zapiął walizkę.
Gdy wszyscy byli gotowi, Louis zamknął dom i zapakował wszystko w samochodzie.
Pożegnaliśmy się jeszcze raz z dziewczynami. Harry i Liam nie mogli oderwać się od swoich miłości. Ze smutkiem, ale i nutą radości wsiedliśmy do aut. Tommo włączył radio, a Loczek usiadł z tyłu samochodu. Oparłam się ze śmiechem o Louisa i pojechaliśmy na lotnisko.
***
No to mamy 21 rozdział :D
Wyszedł mi nawet całkiem długi, więc mam nadzieje, że wy też się rozpiszecie :**
Kolejny postaram się dodać w niedziele :-)
No to mamy 21 rozdział :D
Wyszedł mi nawet całkiem długi, więc mam nadzieje, że wy też się rozpiszecie :**
Kolejny postaram się dodać w niedziele :-)
Ps. Anonimki podpisujcie się :**
W tle: Jesse McCartney - Beautiful Soul <3
świetny <3
OdpowiedzUsuńhttp://i-love-your-eyes.blogspot.com/
http://fucking-love-with-you.blogspot.com/
Omomom..cudny jest.. Czekam na jakieś zwariowane akcje w Stanach i mam nadzieje że podróż minie im bez żadnych problemów.. Dawaj szybko następny rozdział ! @szustynkaAa
OdpowiedzUsuńjeju jeju MEGA to jeden z moich ulubionych blogów (mam 2 ) :D superrrr
OdpowiedzUsuńczekamy na nexta ciekawe jak im minie czas w stanach :DDD zaje
dawaj szybko następny JUTRO ok :D buziolki :*
Fakt jest długi i świetny :D Jak ja uwielbiam Jus i Lou ;3 Oni są tacy aww. No, a ich mamy jak się ucieszyły. Hihi :D Teraz wyjdę na zboczoną ten moment : "Potrząsnęłam lekko tyłkiem, a chłopak zaczął się śmiać." a potem początek zdania : " Potrząsnęłam lekko tyłkiem, a chłopak zaczął się śmiać. Poczułam ochotę na naleśnik" i miałam skojarzenia.. LOL. Serio jak przeczytałam "Poczułam ochotę na..." to tak jakoś xd. Wybacz, że bez sensu pletę.. Dobra, wracając do rozdziału bo kompletnie od niego. No nie mogę się doczekać co będzie w tej Ameryce *-* Ahaha. Czekam na następny i życzę weny ! ;3
OdpowiedzUsuńAwwww, jakie to jest cudowne *,* Juz nie moge sie doczekac co oni nawyprawiaja w tych Stanach :D Dawaj szybko nastepny prosze :* @take_you_there
OdpowiedzUsuńJak zwykle cudowne! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Pisz szybko, proszę <3
OdpowiedzUsuń/@AnnYurisistable
awwwww <3
OdpowiedzUsuńciekawe jak będzie w tych stanach..Kocham tą słodkość pomiędzy nimi
@asienka1470
@desire29773654
boski i zostałaś nominowana do Libser Award więcej na ten temat i pytania na naszym blogu
OdpowiedzUsuńhttp://welcome-to-our-life-with-1d.blogspot.com/
~Ellie ;P
Jezu cudny rozdział. Jestem ciekawa co oni nawyprawiają w Stanach. Zapraszam także do mnie na nowy.
OdpowiedzUsuńfriends-and-maybe-love.blogspot.com
świetny <3
OdpowiedzUsuńjeku, zawsze tak czekam na kolejny rozdział! i tak mi się mordka cieszy jak czytam! wspaniałe! @adkonxx
OdpowiedzUsuńAwww jaki fajny rozdział ;3 Zresztą jak wszystkie xD Uwielbiam to jak piszesz i to opowiadanie <3 Jesteś cudowna i nie potrafię znaleźć słów, aby opisać to co czuję. Nie ma dnia żebym nie sprawdzała czy nie ma jakiejś nowej notki, lub tak po prostu zaczynam czytać wszystko od początku bo tak mi się to podoba. Ja ogólnie czytam sporo blogów w zakładce "ulubione" mam ich dwanaście, ale i tak Twoje opowiadanie jest u mnie na pierwszym miejscu. No dziewczyno jesteś najlepsza. Co do dzisiejszego rozdziału to jest świetny i chyba zacznę się powtarza, ale uwielbiam Cię ;* Już nie mogę doczekać się ich przygód w Stanach zapewne będzie zabawnie :D A to co łączy Jus i Louisa jest takie cudowne i niepowtarzalne, pewnie nie jedna dziewczyna chciałaby przeżyć taką miłość ^^ No i tak podsumowując KOCHAM TEN BLOG ;3/ Hue hue jestę anonimę xD Ale tak na serio będę się podpisywała jako Klaudia lub oddana fanka :D Pozdrawiam i życzę dalszej weny ;**/ Klaudia xD
OdpowiedzUsuń