26 kwietnia 2013

#8


- Dwa miesiące później.
     Londyn od jakiegoś czasu był już moim domem. W szkole szło mi nie najgorzej. Nie obchodziła mnie akceptacja moich rówieśników. Wkurzało mnie tylko to, że jak szłam korytarzem to wszyscy obrabiali mi dupę. 'Ona zna tych co prawie wygrali ten program - One Direction. Pewnie myśli, że jest lepsza. Co ten Zayn w niej widzi? Pewnie szybko z nią skończy..' i wiele innych zdań słyszałam niemal na każdej przerwie. Miałam tego dość. Nie nienawidziłam tej szkoły. Chodziłam tam z musu. Co raz większa sława One Direction wcale nie pomagała. Pod ich domem cały czas stali paparazzi. Z czasem roiło się ich coraz więcej. Chłopakom szło coraz lepiej. Podobało mi się jak występowali. Szkoda, że nie wygrali. Zasłużyli na to. Trzecie miejsce to jednak nie porażka, a wujcio Simon okazał się spoko gościem i podpisał z nimi umowę. Tak jak ja dostrzegał w nich potencjał. Brakowało mi ich. Trasa X-Factora sprawiła, że jeździli po całym UK i ciągle ich nie było. Potem nagrywanie płyty. Skype mi nie wystarczał. Chciałam ich tak zwyczajnie przytulić. Widziałam, że El też brakowało Lou. Dan też chodziła smutna. Od miesiąca byli razem z Liamem. Słodko razem wyglądali. Często w trójkę siedziałyśmy przed laptopem śmiejąc się i oglądając VideoDiaries, które chłopaki robili podczas  programu. Wtedy czułyśmy się jakby byli z nami. Codziennie wieczorem oglądałam nasze wspólne zdjęcia, płacząc do poduszki. Louis i Zayn dzwonili do mnie codziennie. Pocieszali, że jak nagrają płytę to będą mieli trochę wolnego. Tylko co z tego, niedługo będą mieli pewnie własną trasę. Kompletnie nie wiedziałam jak to zniosę. Zaczynałam odczuwać, że oddalamy się z Zaynem od siebie. Nie wiedziałam tylko skąd to uczucie.
     Dziś wstałam dziwnie wcześnie. Do szkoły miałam jeszcze trzy godziny, ale postanowiłam dziś dać sobie spokój i zostać w domu. Niechętnie opuściłam ciepłe łóżko i poszłam do łazienki. Wzięłam kojący moje nerwy prysznic. Założyłam na siebie koszulkę Louisa i czarne rurki. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Na śniadanie zrobiłam sobie płatki. Mało oryginalnie, ale właśnie na to miałam ochotę. Na lodówce znalazłam karteczkę 'Jus, ja z Dan jedziemy na wycieczkę od niej z pracy. Wrócimy za dwa, może trzy dni. Zaopiekuj się domkiem. Całuski. El x' Ucieszyła mnie ta informacja. Mogłam siedzieć trzy dni na wagarze i nikt mi nie będzie truł morałów. Choć i tak zawsze El pisała mi usprawiedliwienia moich ucieczek, zawsze się kłóciłyśmy z tego powodu. Dan chyba bardziej mnie rozumiała, bo zawsze mnie pocieszała, że to nowa szkoła i w ogóle. Niestety minęły już prawie dwa miesiące od początku roku, a jak było chujowo tak jest.
      Po zjedzeniu, posprzątałam po sobie. Nalałam sobie kawy z ekspresu i usiadałam na schodkach przed domem. Jedynym minusem tego domu, był brak balkonu. Brakowało mi przesiadywania na domowym tarasie. Po chwili siedzenia i upijania łyk za łykiem kofeiny, zobaczyłam nadjeżdżający samochód Lou. Byłam w szoku.
- Cześć Tommo! - krzyknęłam zdziwiona, a on momentalnie się odwrócił i do mnie podbiegł.
- Cześć Jus - przytulił mnie i pocałował mój policzek - Widzę, że zrobiłaś sobie dzień lenistwa. Czemu nie w szkole? - spytał.
- Och Louis, ja nienawidzę tej szkoły - zaczęłam płakać. On przytulił mnie mocno. Znał całą sytuacje. Gadaliśmy przez telefon codziennie. Zawsze mnie pocieszał, niestety nic się nie zmieniało.
- Wiem Jus. Nie wiem jak mam ci pomóc słońce. Jeszcze tylko dwa lata i skończysz z tym w cholerę - głaskał mnie po plecach. Wytarłam swoje łzy.
- Co ty tu w ogóle robisz? El przecież wyjechała - chciałam zmienić temat jak najszybciej.
- Wiem. Nie mogłem już wytrzymać bez ciebie. Musiałem cię zobaczyć - uśmiechnął się.
- Boże Lou. Ja też już nie daję rady - przytuliłam go.
- Wiesz mam dla ciebie cały dzień. Urwałem się Simonowi. Kazał cię pozdrowić. Planujesz siedzieć w domu? - spytał.
- Nie wiem, a co? - uśmiechnęłam się  - masz jakiś pomysł?
- A mam - pokazał rząd swoich śnieżnobiałych zębów - Zabieram cię do wesołego miasteczka, jak w Doncaster. Co ty na to? - spytał, ale nie czekał na moją odpowiedź - Chodź! Będzie ekstra - złapał mnie za ręce i pociągnął do samochodu. Z wielkim uśmiechem podążyłam za moim przyjacielem.
     Wesołe miasteczko było niezwykłe. W porównaniu z tym w Doncaster nie wiedzieliśmy od czego zacząć. To dziwne, że od przeprowadzki jeszcze tu nie byliśmy. Wszystko było tak interesujące. Po krótkim zastanowieniu postanowiliśmy wypróbować wszystkiego. Po trzeciej atrakcji straciliśmy rachubę czasu. Moje ręce lepiły się od dużej ilości waty cukrowej, którą zjedliśmy razem z Tommo. Kolejnym punktem był wysoki diabelski młyn. Razem z Lou pobiegliśmy z radością. Kochaliśmy tą formę rozrywki. Kupiliśmy bilety i wsiedliśmy do wagoniku. Tommo przez cały czas trzymał mnie za rękę. Nie przeszkadzało mi to. W sumie to zawsze chodziliśmy trzymając się za ręce. Gdy koło ruszyło, poczułam cudowną wolność. Kochałam ten moment. Miałam wrażenie, że lecę. Panorama Londynu wyglądała cudownie. Lou chyba też to zauważył, bo wyjął swój telefon i zaczął robić zdjęcia. Po chwili miał masę cudownych zdjęć i skupił się na mnie.
- Uśmiechnij się dla mnie! - powiedział.
- Nie - zabrałam mu telefon i przysunęłam się do niego. Zrobiłam słodki dzióbek, a on zrobił to samo i cyknęłam nam masę fotek z różnymi minami. Gdy pamięć telefonu Lou się zapełniła, schował swój telefon z powrotem do kieszeni. W pewnym momencie coś huknęło i maszyna się zatrzymała. Byliśmy dosyć wysoko, a facet na dole krzyknął przez megafon:
- Przepraszamy! Awaria! To potrwa z jakąś godzinę! Zwrócimy koszty biletów! - krzyczał jak maszyna.
- Świetnie - powiedziałam.
- No co - uśmiechnął się - Pamiętasz? Kiedyś zawsze chciałaś utknąć na diabelskim młynie i zobaczyć jak to jest - zaczął się śmiać.
- Wiem - uśmiechnęłam się - pamiętasz.
- Oczywiście, że pamiętam głupolu - pocałował mnie w czoło. Oboje poczuliśmy wibrację w jego kieszeni. Wyjął telefon. Na ekranie pojawiło się zdjęcie Hazzy. Lou wziął na głośno mówiący i odebrał.
- Cześć Loczek
- No siema. Czemu nie mówiłeś, że jedziesz odwiedzić Jus? - spytał.
- Skąd wiesz?
- No nie wiem.. Pomyślmy.. Paparazzi - wykrzyczał.
- Kurwa, kompletnie zapominałem.
- Dobra nieważne. Pozdrów Jus.
- Dzięki Haroldzik - powiedziałam - może przyjedziecie?
- Ty jeszcze pytasz. My już jesteśmy w drodze - zaczął się śmiać - Simon dał nam tydzień wolnego, bo zaczęliśmy się z nim kłócić, że tylko praca i praca. W końcu uległ. Dobra ja kończę. Do zobaczenia.
- Pa - krzyknęliśmy razem. Byłam prze szczęśliwa. Tydzień z chłopakami. Nareszcie.
Zrobiło się trochę chłodno, więc wtuliłam się w tors Louisa. On przytulił mnie czulę i zaczął bawić się moimi włosami. Nucił jakieś melodie. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Prawie zasnęłam, ale maszyna ruszyła. Zaczęliśmy się śmiać. Postanowiliśmy jednak wrócić do domu i posiedzieć przed telewizorem. Louis wziął mnie na ręce i zaczął nieść do samochodu. Próbowałam mu się wyrwać co spowodowało, że wszyscy się na nas gapili i z nas śmieli. Ja tu walczyłam o wolność, a oni stali i się tylko patrzyli. Co za społeczeństwo. Gdy doszliśmy do auta, dostałam to czego chciałam i Tommo postawił mnie na nogi. Wsiedliśmy do samochodu. Włączyłam radio na cały regulator i zaczęłam się drzeć. Lou zaczął się śmiać i po chwili dołączył do mnie. Wyliśmy przez całą drogę. Po dojechaniu na miejsce zaparkowaliśmy pod domem chłopaków, ale od razu poszliśmy do mnie. Przygotowaliśmy przekąski i poszliśmy do salonu. Nie mogliśmy znaleźć żadnego ciekawego filmu, więc wyjęliśmy PlayStation Dan i zaczęliśmy grać w nogę. Lou kochał Fifę, a ja jako, że wychowałam się razem z nim byłam całkiem niezła. Tylko ja potrafiłam z nim wygrać. Czasem jednak miałam wrażenie, że Lou przegrywał specjalnie, żebym się nie smuciła. Kocham go za to. 
Gra trwała w najlepsze. Wynik był 10-9 dla Lou. Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Przyszedł Hazza:
- Czołem! - krzyknął zadowolony.
- Cześć! - powiedzieliśmy chórem.
- W co gracie?
- Fifa. Grasz z nami? Jus potrzebna jest pomoc - uśmiechnął się Louis.
- Wcale, że nie. Strzeliłam ci już dziewięć go.. - nie dokończyłam, bo w chwili nieuwagi Lou strzeliłam kolejną bramkę - Ha! I co remis! - dodałam. Hazza zaczął się śmiać.
- Zakład, że z tobą wygra? - powiedział.
- Stoi - powiedział Lou i zaczął swój żywioł. Bałam się. Wiedziałam, że jest dobry, a ze mną gra spokojniej. Postawiłam jednak na taktykę i zaczęłam go miziać po pleckach.
- Jus! - krzyknął - bo nie ręczę za siebie - dodał.
- Oj słońce. Coś ty taki wybuchowy? - nie przerywałam swojej gry i strzeliłam kolejnego gola - JEST! - krzyknęłam.
- O nie! Pożałujesz! - krzyknął, a Harry zaczął drzeć się ze szczęścia i wziął mnie na ręce.
- Wiedziałem, że dasz radę - powiedział, ale nie zdążyłam mu podziękować, bo Lou zabrał mnie z rąk  Hazzy i zaczął gilgotać. Wiedział, że tego nienawidzę. Położył mnie na kanapie, usiadł na mnie okrakiem i zaczął swoją zemstę na dobre.
- Nie, Louis, proszę cię, przestań! – krzyczałam śmiejąc się wniebogłosy równocześnie wijąc pod dotykiem jego zwinnych palców. Tommo jednak pozostawał nieubłagany i wciąż torturował mnie wykorzystując słabe punkty.
- A co będę z tego miał? - zapytał uśmiechając się zadziornie, jednocześnie wykorzystując moją nieuwagę jedną dłonią uwięził moje nadgarstki nad głową, drugą nadal drocząc się z moim ciałem.
- Zrobię co zechcesz, tylko przestań... – jęknęłam czując ponowny napad śmiechu. Chłopak nadal siedząc na mnie okrakiem pochylił się by spojrzeć mi głęboko w oczy.
- Wszystko? - dopytał.
- Tak - zapewniłam go. W oddali było słychać donośny śmiech Harrego, który wszystko nagrywał. Lou w końcu przerwał i usiadł obok mnie. Jakby nigdy nic zapytał Loczka:
- Gdzie reszta?
- Nie jestem pewny - powiedział - Widziałem jak każdy wchodzi do swoich mieszkań, a ja przyszedłem do was - uśmiechnął się.
- Co wy na to, by pograć w butelkę? - zaproponował Lou z szatańskim uśmieszkiem. Wiedziałam, że wykorzysta moją obietnicę przeciwko mnie.
- Spoko - odpowiedziałam pewnie. On zaczął się śmiać.
- Ok. To ja idę po resztę - powiedział i wyszedł z domu. Razem z Hazzą odsunęliśmy kanapę i stolik pod ścianę, tak by zrobić więcej miejsca. Gdy skończyliśmy poszłam do kuchni po jakąś pustą butelkę. Po znalezieniu idealnego egzemplarzu, wróciłam do salonu. Do domu wparowała cała gromada. Śmiali się z czegoś. Podbiegłam do Zayna i czulę pocałowałam jego różowe wargi.
- Witaj skarbie. Nareszcie mogę cię przytulić - powiedział, a ja odpowiedziałam kolejnym całusem. Wszyscy usiedliśmy na podłodze. Gra toczyła się dosyć spokojnie. Po jakimś dwudziestym kręceniu butelką, Lou z uśmiechem spojrzał w moim kierunku, gdy górna część butelki znalazła się na przeciwko mnie.
- Prawda czy wyzwanie? - spytał.
- Prawda - powiedziałam z uśmiechem. Wiedziałam, że chciał abym powiedziała wyzwanie, ale ja nie dałam mu tej satysfakcji.
- Hmm... - zaczął się zastanawiać - Najcudowniejsza chwila spędzona ze mną? - wydusił zadowolony.
- Z tobą tak? Hmm.. Pomyślmy - udawałam zastanowienie, bo doskonale wiedziałam co powiedzieć - To było jak miałam jakieś 10 lat. Pierwszy raz zabrałeś mnie do wesołego miasteczka. Byłam w siódmym niebie. Od tamtego momentu chodziliśmy tam prawie codziennie. Do dziś pamiętam mój pierwszy kęs waty cukrowej - powiedziałam, a on podbiegł i mnie przytulił.
- Jus. Kocham cię.
- Oj mój Boo Bear'ku też cię kocham - pocałowałam go w policzek.
- Bo będę zazdrosny - powiedział ze śmiechem Zayn.
- Och słońce - pocałowałam Mulata w policzek. Następna kręciłam ja. Wypadło na Zayna.
- Prawda czy wyzwanie? - spytałam z uśmiechem.
- Wyzwanie - powiedział pewnie, a ja pokazałam pacem na swój policzek. Wykonał swoje zadanie całując mnie, po czym złożył kolejny pocałunek na moich ustach. Po kilkunastu kolejnych rundach kręcił Loczek. Butelka zatrzymała się pomiędzy mną a Lou. Hazza z szerokim uśmiechem pociągnął nas za ręce i zamknął w łazience. Razem z Louisem zaczęliśmy się śmiać. Nie czekając na polecenie Loczka, otworzyliśmy okno. Tommo pomógł mi wyjść i po chwili oboje znaleźliśmy się poza domem. Zaczęliśmy szybko uciekać i po jakimś kwadransie się zatrzymaliśmy.
- Co teraz? - spytałam.
- Chodź - powiedział i pociągnął mnie za rękę - znam cudne miejsce - dodał. Szliśmy z dobre piętnaście minut. Moim oczom ukazała się cudowna plaża. Louis szybko poleciał do wody, a ja szybko ruszyłam za nim. Skoczyłam na jego plecy i oboje wbiegliśmy do wody. Niestety Louis przez falę stracił równowagę i oboje leżeliśmy w wodzie. Wybuchnęłam śmiechem, a Lou zaczął mnie ochlapywać. Nie byłam mu dłużna i po chwili niewinna zabawa przerodziła się w nie małą wojnę. Gdy zrobiło się nam zimno wyszliśmy z wody i usiedliśmy na rozgrzanym piasku. Louis objął mnie swoim ramieniem, a ja wtuliłam się w jego tors. Podziwialiśmy piękny zachód słońca. Przymknęłam swoje powieki i położyłam głowę na nogach Lou. Szum wody był strasznie przyjemny. Ręce Tommo bawiły się moimi włosami. Po jakimś czasie brunet wziął mnie na ręce, chyba myślał, że śpię. Wykorzystałam to i nie otwierałam oczu. Po jakiejś półgodzinie doszliśmy do domu. Usłyszałam śmiech Harrego.
- Gdzie wyście byli? - spytał - i czemu jesteście mokszy?
- Byliśmy na plaży - odpowiedział Lou - pomóż mi ją zanieść do domu, bo śpi - poprosił.
- Spoczko - Harry otworzył drzwi od mojego domu, a Tommo wniósł mnie po schodach. Położył mnie na moim łóżku i zaczął delikatnie ściągać moją koszulkę. Niestety moje gilgotki sprawiły, że się zaśmiałam.
- Ty nie śpisz! - krzyknął, a ja zaczęłam się śmiać - Osz ty! - dodał.
- Kocham cię - uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam uciekać. Wybiegłam szybko z domu i poleciałam do Zayna. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz i oparłam się o nie plecami. Zayn wyszedł z kuchni.
- Gdzie wyście byli? - zapytał.
- Poszliśmy z Lou na plaże. Nie uśmiechało nam się siedzieć w łazience - uśmiechnąłam się. Louis zaczął dobijać się do drzwi, a ja nie mogłam wytrzymać i śmiałam się wniebogłosy.
- Kto to? - usłyszałam kobiecy głos.
- Jus. Ucieka Louisowi - powiedział Zayn, a ja stałam osłupiała. Poszłam do kuchni i ujrzałam blondynkę siedzącą przy stole. Na oko była trochę starsza ode mnie.
- Cześć. Jestem Perrie - przywitała się.
- Justine - powiedziałam lekko zaskoczona. Nie wiedziałam co się dzieje - a kim ty jesteś? - zapytałam chłodno.
- Przyjaciółką Zayna. Znamy się od podstawówki. Przyjechałam go odwiedzić - powiedziała.
- To ja sobie pójdę - powiedziałam.
- Zostań - poprosił mnie Mulat, ale ja już byłam za drzwiami. Nie wyszedł po mnie. Byłam wściekła. Usiadłam na schodach. Zanurzyłam swoją twarz w dłoniach, a z oczu popłynęły mi pojedyncze łzy. Chciałam tak bardzo wierzyć, że ich nic kompletnie nie łączy, ale nie potrafiłam. Oni patrzyli na siebie w taki sposób. 'Kurwa' - klęłam w myślach. Wstałam i ruszyłam w stronę domu Louisa. Weszłam bez pukania. Oparłam się plecami o ścianę i jak głupia zaczęłam płakać. Nie wiem nawet dlaczego. Przecież w ogóle nie wiedziałam co między nimi jest. Podobno byli tylko przyjaciółmi, a ja i tak wyłam jak dziecko. Momentalnie podbiegł do mnie Lou i mocno przytulił:
- Co jest? - spytał zdenerwowany.
- Kto to kurwa jest Perrie? - krzyknęłam wściekła, ciągle go przytulając.
- To chyba przyjaciółka Zayna - przyszedł Hazza - Zayn przedstawił ją nam z jakiś miesiąc temu. Wydaje się spoko dziewczyną. Mieszka obok naszego studia. Często z nami przesiadywała - powiedział. Jego słowa tylko mnie zdołowały. Wstałam szybko z podłogi i podeszłam do laptopa Lou. Wpisałam w Google 'Zayn i Perrie'. Włączyłam grafikę i zamarłam. Masa wspólnych zdjęć. W kawiarni, w parku, do wyboru do koloru. Najbardziej zabolał mnie pewien kolaż. Zawierał zdjęcia z jednego dnia, na których się śmiali i  trzymali za ręce. Ostatnie pokazywało ich pocałunek. Z moich oczu ponownie popłynęły łzy. Czułam się jak kompletna idiotka. Byłam oszukiwana przez swojego 'niby' chłopaka. Czułam kompletną bezsilność. Louis usiadł obok mnie. Zabrał mi laptopa i szybko go wyłączył. Przytulił mnie mocno i pocałował w głowę.
- Jutro porozmawiacie na spokojnie. Wszystko się wyjaśni - zaczął mnie pocieszać. Tylko co miało się wyjaśniać wszystko było jasne.
- Ja nie chce rozmawiać z tym gnojkiem. Nie mam mu nic do powiedzenia - powiedziałam i wyszłam z domu. Ruszyłam do swoje mieszkania. Na progu zatrzymał mnie Zayn.
- Jus, czemu wyszłaś? - spytał.
- Pierdol się! - krzyknęłam - Teraz się martwisz. Jakoś miałeś mnie głęboko w dupie, jak spędzałeś upojne chwilę ze swoją przyjaciółeczką. Odwal się ode mnie.
- O co ci chodzi? - był zaskoczony.
- Jeszcze się kurwa pytasz? To nie ja całuję się na prawo i lewo z moimi przyjaciółmi! - wykrzyczałam mu prosto w twarz.
- Skąd wiesz?
- Wiesz co...? Nie pogrążaj się i wypierdalaj stąd! - krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi.


***
Witajcie wracam z ósmym rozdziałem :-) Tak wiem tamten był po prostu bezsensowny i masakryczny. Zjebałam. No, ale nie ważne. Mam nadzieje, że się ten wam spodoba i zostawicie swój komentarz. Muszę przyznać, że ja jestem w miarę zadowolona.
Do bohaterów dodałam Perrie. Nic więcej nie mówię, bo dowiecie się wszystkiego o niej w swoim czasie, ale jeśli jesteście ciekawi jej opisu (w formie cytatu) to zapraszam do zakładki 'Bohaterowie'.
Następny tak jak zawsze pojawi się najprawdopodobniej w weekend, chyba, że coś wcześniej naskrobie :D
Bajoo :**

8 komentarzy:

  1. akcja się rozkręca!*o* kocham to opowiadanie! zapraszam na kolejny rozdział też do mnie :) @adkonxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiste! Pisz szybko kolejny, bo chcę wiedzieć co będzie z Justine i Zaynem! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku był taki cholernie przyjemny, radosny, że aż pyszczek mi się uśmiechał. Przyjacielska miłość, sama taką posiadam, więc łatwo mi się to czyta i tym samym przyswaja, odczuwa :) A potem, kiedy Jus spotkała Perrie to aż zachciało mi się płakać.
    Może to banalne, ale czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. sld;kujtgoirqjg, co się dzieje :o
    Biedna Jus :C
    czekam na kolejny, świetne xx
    @CanDieForJoBros

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest sjsjjsjsnsjsnus ..! @szustynkaAa

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich, ale miałam małe problemy z internetem. Na szczęście wszystko jest już dobrze. Przeczytałam zaległe rozdziały i muszę powiedzieć, że są boskie! Nie mów,że zjebałaś poprzedni, bo to jest kompletna bzdura! Czekam na następny, życzę weny i zapraszam do mnie.
    friends-and-maybe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. jkghrkhgntlhnmr;dthk;lmjhrt wow.

    OdpowiedzUsuń
  8. O boże *.* Jak ja to uwielbiam. Perrie chyba będzie złym charakterem. A szkoda bardzo :c Bo ja ją kocham ;c Ale będę zaklądała bardzo często <3

    [SPAM]
    Ona - nieśmiała dziewczyna, otwarta dla przyjaciół. On - sławny, zadufany w sobie chłopak. Wydaje im się, że się nie lubią. Jednak dziwna siła ciągnie ich ku sobie. Przychodzą na swoje występy w kultowym show X - Factor. Po pewnym czasie mają wrażenie, że są w sobie zakochani. Żadne z nich jednak nie chce się do tego przyznać. W grę wchodzi też wysoka stawka sławy, którą zdobyli po udziale w programie. Czy ich miłość zwycięży? Czy zawistne fanki, nie będą miały nic przeciwko? A może Modest! Mantgament które ma inne plany co do artystów?
    http://zerrie-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Czytasz - Skomentuj! To dla mnie bardzo ważne.